Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

sztukater

Friday, 03 May 2013 19:00

Beatrycze I Wergili

Nadrektor

Recenzje książek najlepiej pisze się tuż po zakończeniu ich czytania. A jeszcze lepiej, gdy między napisaniem recenzji o książce, a samym jej czytaniem nie ma żadnej innej pozycji, która zakłóciłaby przepływ emocji. Człowiek może się wtedy całkowicie zanurzyć w emocjonalny ocean, który daje książka. Rozważyć akcję, przetrawić bohaterów, przeanalizować zakończenie. To coś jak z graniem na fortepianie. Ostatnie zdanie książki jest dźwiękiem, który po zakończeniu gry musi wybrzmieć pozostawiając po sobie bardzo głęboką i intensywną ciszę. Dopiero wtedy zdajemy sobie sprawę jaka jest różnica między rzeczywistością książki, a światem, w którym aktualnie przebywamy. Wrażenie doprawdy niesamowite i szczęśliwy ten, który może je przeżyć.

 

„Beatrycze i Wergili" to najnowsze dzieło kanadyjskiego pisarza Yanna Martela, znanego głównie z powieści „Życie Pi". Książka została nam zaserwowana nam przez wydawnictwo Albatros.

 

„Beatrycze i Wergili" to opowieść pozorna, opowieść o niczym, która przeobraża się w poważną książkę o wszystkim. Wrażenie, które pozostawia po sobie kilka ostatnich kartek, poprzedzonych lakonicznym wprowadzeniem, jest zatrważające i warte każdej minuty spędzonej nad tą książką.

 

Henry jest pisarzem, któremu udało się napisać coś sensownego, ale już drugie literackie podejście jest absolutnie nie do przyjęcia przez wydawców i księgarzy. Powód jest prosty, o Holocauście nie można pisać nie pisząc o nim. Książka mówiąca o Holocauście inaczej, niż wszystkie pozostałe nie ma prawa bytu, a na pewno nie wydana w taki sposób w jaki wyobraził to sobie Henry. Co mu pozostaje? Wyprowadzka i poszukiwanie zagubionego spokoju. Gra w teatrze, pracuje w kafejce, dostaje listy od swoich czytelników. Czyta je, odpisuje na nie, wysyła i tak cały czas. Aż otrzymuje ten jeden konkretny list i postanawia sam dostarczyć odpowiedź.

 

W tym momencie Yann Martel zaprasza nas na niesamowitą przygodę, w której czasami trudno zorientować się czy książka jest książką, fikcja fikcją ,a rzeczywistość, rzeczywistością. Do świata zwierząt, owoców, milczenia i przenikliwego wycia. Do świata śmiertelnej powagi i nieokiełznanego śmiechu z niczego.

 

Język bogaty w swej prostocie, wydłużone opisy, pozornie tylko niepotrzebne i pozornie tylko niezwiązane z fabułą. Literacki majstersztyk i powieściowe rażenie piorunem...

Friday, 03 May 2013 18:54

Blagierka

Monia1990

Przyznam, że z wielką przyjemnością sięgnęłam po tę powieść. Złożyło się na to kilka powodów. Po pierwsze już miałam okazję przeczytać kilka wcześniejszych książek tej autorki min. popularną "serię owocową". I bardzo mi się podobały. Po drugie to jedna z nielicznych książek tej autorki napisanych dla młodzieży. Po trzecie zachwyciła mnie grafika. To jedna z najlepszych jakie widziałam. Kolory, układ zwracają uwagę na siebie i idealnie pasują do młodzieżowego stylu.

 

Ale zacznijmy od początku...

 

Główną bohaterką książki jest Amelia. Blagierka demaskuje w sposób bezczelny i z rozmachem pozory życia. Na własne życzenie wplątuje się w prowadzenie bloga na temat ekologii. W dodatku musi go prowadzić z "obciachowym" Krejzolem. Tymczasem dziewczynę czeka matura. Kolejnym problemem są rodzice mieszkający za granicą, którzy zostawali ją samą w dużym mieszkaniu. Ale czy na pewno? Kim jest Bond? Czy projekt z blogiem się uda? Po odpowiedzi zapraszam do książki.

 

"Blagierka" to ciepła, pełna humoru powieść o dorastaniu. To codzienność zwykłej maturzystki. Jednak dziewczyna się wyróżnia się z tłumu. Ma swoje zainteresowania. Chce walczyć o ochronę środowiska co jest bardzo rzadkie wśród młodzieży. W całości poświęca się temu zadaniu. Jednak jak każda nastolatka ma chwile zwątpienia. Jednakże ma kilku przyjaciół, którzy kochają ją i wspierają. To jedna z najważniejszych rzeczy w życiu. Wsparcie najbliższych pomaga we wszystkich problemach. Oby w każdym nastolatku odnalazło się tyle pasji ile w Amelii.

 

Książka jest napisana prostym i młodzieżowym stylem, który ułatwia czytanie. Bardzo podoba mi się grafika, o której wspomniałam wcześniej. Po raz kolejny podoba mi się styl pisania autorki. Główna bohaterka sama opowiada o swoich przygodach i odczuciach. Mi osobiście spodobał się wątek o Indiach i kinie bollywood, które sama uwielbiam. Ta wzmianka bardzo mile mnie zaskoczyła. Te wszystkie plusy sprawiły, że przeczytałam tę książkę w zaledwie 3 godziny.

 

Podsumowując jak najbardziej polecam tę powieść. Oczywiście przede wszystkim nastolatkom. Może dzięki niej odnajdą pasję w swoim życiu. W końcu to właśnie ona czyni nasze życie tak niezwykłym.

Friday, 03 May 2013 18:37

Bogowie Są Śmiertelni

Zuzankawes

A jeśli przyjdzie chwila, że będziesz musiał umrzeć?

 

„Bogowie są śmiertelni" Grzegorza Drukarczyka, to druga po „Pufciu" Tomasza Bochińskiego książka, wydana nakładem świeżutkiego na rynku Wydawnictwa Almaz. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ jeśli Wydawnictwo będzie w ten sposób dobierać literaturę i pójdzie tą drogą, to wróżę mu bardzo udaną przyszłość. Bo trzeba przyznać, że czuć tu olbrzymi smak wydawców w doborze literatury. I chwała im za to. Oby dobra jakość publikowanych książek, przekładała się i na sprzedaż.

 

Almaz ruszył z inicjatywą wydawania bookazinów, czyli połączenia klasycznej książki z magazynem. Uściślając, a w zasadzie mówiąc w olbrzymim skrócie, powieści wydawane są w formie zeszytowej. Na pierwszy ogień poszedł wspomniany już Drukarczyk.

 

Czasem po przeczytaniu książki ogarnia mnie uczucie rozczarowania. Rozczarowania tak dużego, że aż ogarnia mnie złość. Tak było w przypadku książki Drukarczyka, lecz było to rozczarowanie spowodowane nie jakością książki (co już wcześniej zaznaczyłam), a rozstaniem ze światem stworzonym w wyobraźni pisarza, w którym przez chwilę dane było mi się znaleźć. Po lekturze towarzyszyło mi autentyczne uczucie żalu, że rozstaję się z czymś niezwykłym.

 

Książka zachwyci fanów literatury science-fiction. Jest tu wszystko, czego w dobrze napisanej książce można sobie zażyczyć. Od razu jednak ostrzegam: to książka dla czytelników 18 +.

 

„Bogowie są śmiertelni", jest powieścią dziwną i w dziwności tej tkwi jej siła. Zdecydowanie nie jest powieścią o walce dobra ze złem, a walce zła, ze złem jeszcze większym. Tu odpłaca się pięknym, za nadobne; nie funkcjonuje zasada oko za oko, a głowa za oko.

 

Wszystko zaczyna się od powrotu do świata żywych Escobara. Jego powrót wywołuje wstrząs wśród jego zaciekłych wrogów żyjących na Ziemi, Garbusie i Eltenerze, trzech ściśle powiązanych ze sobą planet. Eltenera okazuje się miejscem niesamowitych wydarzeń – narodzin boga Woorga, handlu tajemniczymi kwiatami pamięci (zawierającymi zapis wszystkich myśli i wspomnień zmarłych ludzi, które mogą odżywać), powrotu do życia zmarłych (Łazarzy). Tu też buntownicy mający dość takiego porządku rzeczy wypowiadają wojnę armii kongregacji, rządzącej na Eltenerze.

 

I w tym właśnie chaosie powraca mściciel – Escobar, by wziąć odwet na swoich wrogach. Ściga i jest ścigany. Nienawidzi i jest nienawidzony. Bezwzględny, okrutny i konsekwentny w swoich działaniach, a mimo to w czytelniku budzący sympatię [sic!] Sympatia ta pogłębia się wraz z lekturą, gdy czytelnik poznaje więcej szczegółów z życia mężczyzny. Wyłania się z niego obraz człowieka zdradzonego przez kobietę, skazanego przez nią na śmierć. Brzmi jak z melodramatu, czy romansu? Muszę was rozczarować, ta historia to prawdziwie krwista sensacja w konwencji science-fiction.

 

Tu wszystko jest możliwe, a Matrix przy książce Drukarczyka, jest niczym Pchła Szachrajka przy Jamesie Bondzie. Książka wciąga do tego stopnia, że chce się jej więcej i więcej. Nie ma tu pozytywnych bohaterów, herosów, rycerzy, szlachetnych mężczyzn, czy dobrodusznych dam. Są zamiast nich brutalni i bezwzględni wojownicy, szaleńcy przesiąknięci żądzami, głupcy idący za głosem jeszcze większego głupca. Nawet bóg, Pan Porządku Rzeczy, jest okrutnikiem. Wszystko i wszyscy pogrążeni są w chaosie.

 

Często przewija się tu myśl „a jeśli przyjdzie taka chwila, że będziesz musiał umrzeć". Myśl, która nie skłania jednak do refleksji o egzystencji, przemijaniu, sensie bycia. To myśl zagrzewająca do walki o swoje. Nie tylko bohaterów powieści, także czytelników. Bezcenne.

 

„Bogowie..." to książka ku przestrodze. Przed nami samymi, przed ciemną stroną naszej duszy, przed ludzką naturą. Po jej przeczytaniu chyba każdy zada sobie pytanie: dokąd zmierzamy?

 

Cudowna książka, niosąca ze sobą niepokój i odkrywająca prawdę o gatunku ludzkim. I chociaż rodzi mnóstwo strachu i niejednokrotnie obrzydzenia wobec okrucieństwa wobec naszych własnych pobudek, typowo ludzkich, to paradoksalnie, dzięki tej powieści uświadamiamy sobie również i to, że jednak jest światełko gdzieś tam, na końcu tunelu. A bogowie, którymi mienimy się we własnym mniemaniu, są śmiertelni.

 

Przenika do szpiku kości, zapada w pamięć i rodzi kwiaty pamięci. A autorowi tak po ludzku zazdroszczę. Warsztatu literackiego i niebywałej wrażliwości.

Friday, 03 May 2013 18:12

Biały Płomień Na Magię

Agniecha

Powieści fantastyczne, gdzie głównym wątkiem jest magia cieszą się ogromną popularnością wśród młodych ludzi. W 2003 roku w Stanach Zjednoczonych pojawiła się powieść o tytule „Niebieski płomień na koszmary" (Blue is for Nightmares), która była pierwszą powieścią w karierze mieszkanki miasteczka Salem- Laurie A. Faria. Oczywistym jest, że miejsce pochodzenia autorki miało ogromny wpływ na jej twórczość, gdyż to właśnie tam rozpoczęła swoją serię o młodych czarownicach, łącząc w nim elementy powieści fantasy i romansów. Rok później w księgarniach pojawiła się druga część historii rozpoczętej w powieści „Niebieski płomień na koszmary" i przyjęła tytuł „Biały płomień na magię".

 

W drugiej część powieści autorka ponownie powraca do nastoletniej czarownicy - Stacey, uczącej się w szkole z internatem. Zbliża się rocznica tragicznych wydarzeń w jednym z budynków kampusu, gdzie zamordowana została jedna z uczennic, a życie innej- Drei- najlepszej przyjaciółki i współlokatorki Stacey było zagrożone. Jedynie dzięki swoim proroczym snom Stacey udało się uratować przyjaciółkę. Od tamtej pory dziewczyna zrobiła się sławna. Ze szkoły przeniosło się wiele uczniów, którzy zastąpieni zostali nowymi, zafascynowanymi wydarzeniami sprzed roku. Teraz Stacey znowu ma koszmary, które tym razem wydają się nie być prorocze, a jedynie są wskazówką przyszłych wydarzeń. W dodatku ktoś zaczyna nękać Stacey, tak samo jak rok temu ktoś prześladował Dreę. Okazuje się, że do szkoły sprowadził się nowy uczeń o imieniu Jacob, który także śni tragiczne sny, a osobą, która mu się śni jest właśnie Stacey. Więzi między Jacobem i Stacey się zacieśniają, co zagraża jej przyjaźniom, a także związkowi z Chadem.

 

Fantastyczną sprawą w powieści „Biały płomień na magię" jest fakt, iż jest to ewidentna kontynuacja wydarzeń z „Niebieski płomień na koszmary". Mamy tutaj ciągłość wydarzeń, pomimo tego, że akcja rozgrywa się na rok po wydarzeniach z poprzedniej powieści. Nie mniej wszystko bardzo dobrze się ze sobą łączy. Autorka idzie o krok dalej i przywraca elementy z jeszcze dalszej przeszłości, dzięki której Stacey będzie potrafiła rozwiązać zagadkę, któż też czyha na jej życie. Niestety, w tym względzie nie jest to zaskakujące, gdyż w pewnej chwili czytelnik jest w stanie się tego domyślić, jednakże Faria bardzo sprawnie próbuje wywieść w pole czytającego. W efekcie czytelnik przeskakuje z jednego podejrzanego na drugiego, tak samą zresztą jak sama bohaterka. Wydarzenia, które rozgrywają się w powieści momentami budzą niesmak. Chodzi tutaj głównie o reakcję organizmu Stacey na jej wizje. W pierwszej powieści moczyła łóżko, co było cenną wskazówką w momencie poszukiwania Drei, tym razem jednak co chwilę wymiotuje. Niestety, opisy w tym przypadku są bardzo obrazowe. Ze względu na to, że jest to powieść na młodzieży, to nie może oczywiście zabraknąć zwyczajnych problemów zwykłych nastolatków, które tutaj są zwielokrotnione, gdyż Stacey nie jest do końca zwykłą nastolatką. Nie mniej też cierpi z powodu dystansu między nią i jej przyjaciółką, także przeżywa zawody miłosne i liczne rozterki, no i oczywiście musi się uporać z dręczącymi ją innymi uczniami, w szczególności, że od zeszłych wydarzeń wszyscy o niej gadają, o niej, o jej mocy i efektach ubocznych. Wobec tego dziewczyna musi mierzyć się z własnym wstydem, sercem i rozumem, a to niekiedy nie jest takie proste w szczególności, gdy śmierć puka do drzwi.

 

Autorka pozwala nam wniknąć w umysł swojej bohaterki, staje się nią na tych kilkuset stronach. Przemawia do nas językiem prostym, który nawet w połączeniu z magicznymi określeniami jest łatwo przyswajalny. Nie brakuje tu też wielu opisów, a dzięki zdolnością Stacey mamy możliwość dowiedzenia się więcej o pozostałych bohaterach niżeli dowiedzielibyśmy się z innego typu powieści. Bohaterowie, niestety, nie zostali aż tak bardzo rozbudowani, szkoda, że Faria nie przypomniała jak mogliby wyglądać, przez co mamy niekonkretny obraz osoby, o której czytamy.

 

Wydawnictwo Amber nigdy nie przesadza, jeżeli chodzi o wydanie powieści. Tym razem jest tak samo. Jedyne co odróżnia poszczególne powieści z serii „Niebieski płomień na koszmary" jest świeca, która znajduje się na okładce. W „Biały płomień na magię" ma ona oczywiście kolor biały, ale wydawnictwo postanowiło zastosować pewien kontrast dodając ciemne tło. Wygląda to w gruncie rzeczy bardzo oryginalnie, ale nie jest zachwycająco. Gdyby zobaczyło się taką okładkę na wystawie sklepowej, to z pewnością niewielu sięgnęłoby po nią z chęcią. Sama treść napisana jest zwyczajną czcionką o wystarczającej wielkości. Oczy się nie męczą, a fakt tego, że rozdziały są dość krótkie, powoduje iż książka bardzo szybko się czyta.

 

„Biały płomień na magię" jest równie fascynującą powieścią, jak poprzednik. Mamy kolejną tajemnicę i nowe czary. Poznajemy nowych bohaterów i zauważamy zmiany w tych, których poznaliśmy wcześniej. Momentami zbyt obrazowa, ale opisy są bez zarzutu. Jak przystało na dobrą powieść młodzieżową napisana została prostym językiem docierającym do młodych. Nie brakuje elementów grozy, ale także i wywołujących rumieńce scen romantycznych. Ogólnie, powieść jest bardzo przyjemna w odbiorze, miło się ją czyta, chociaż trudno jest dopatrywać się w niej większej głębi.

Friday, 03 May 2013 18:07

Bractwo

Miqa

"Bractwo" uznane za punkt zwrotny w karierze Grishama, jest naprawdę fascynującą książką. Pełną czarnego humoru, ironiczną acz obiektywnie realistyczną. Za każdą stroną kryje się przenikliwy opis obserwacji ludzkich zachowań, często bardzo dowcipny a zarazem groteskowy.

 

Więzienie federalne o złagodzonym rygorze w Trumble. Wielka polityczna intryga i trzech antybohaterów, szereg dobrych i jednocześnie złych postaci, ludzie, którzy są w stanie za milczenie zapłacić każdą cenę.

 

Tym razem nie ma procesów i pojedynków w sądzie, które były niczym znak rozpoznawczy autora. Nie ma samotnego prawnika, stawiającego czoło wielkiemu spiskowi (jak w "Firmie", czy "Raporcie Pelikana"). Ale jest więzienie i polityczna intryga, w którą wplątani są trzej byli sędziowie i ich wspólnik, wysyłają listy i zbijają masę pieniędzy w bardzo wątpliwy sposób. Są też agenci CIA i kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych, który skrywa mroczną tajemnicę. Tajemnicę, która może zniweczyć wszystkie plany różnych ludzi, do jego gorącej posady w Białym Domu.

 

Podzielona na 39 rozdziałów książka, momentami wydaje się zbyt przewidywalna, by w następnej chwili, stać się aż nazbyt zaskakującą. Autor zgrabnie prowadzi główne wątki, nie dołączając do nich niepotrzebnych dygresji. Zmusza czytelnika, by sam domyślił się prawdy i nie narzuca swoich spostrzeżeń.

 

Jakie stosunki łączą dyrektora głównego biura CIA z prezydentem Stanów Zjednoczonych, skoro oboje stoją po tej samej stronie i ich zadaniem jest bezpieczeństwo państwa? Jaką tajemnicę skrywa wręcz idealny kandydat na kolejnego prezydenta USA? Czy mając przed sobą długi wyrok w więzieniu jesteś w stanie zarobić miliony? Jeśli tak, to w jaki sposób? Jaką wartość tak naprawdę ma ludzkie życie? A zwłaszcza, czy ludzie uczą się na swoich błędach?

 

Fenomenalny suspens! Brak jakichkolwiek pościgów i strzelaniny! Tylko potyczka intelektów, przewidywanie kolejnych ruchów przeciwnika, co sprawia, że czytelnik, wręcz nie może oderwać się od książki.
Przyznam, że nie tego spodziewałam się, jeśli chodzi o zakończenie. Wydawało się zbyt szczęśliwe i jakby niedopasowane do reszty książki. Jednakże nie chcąc zniechęcać do czytania, dodam, że podsumować Grishama można tylko słowami: "geniusz sensacyjno-obyczajowych powieści prawniczych"!

Agnesja

Rachel Hawthorne, wraz z Blaskiem księżyca (pierwszą częścią serii Strażnicy nocy), wprowadza czytelnika w świat niewyobrażalnych zjawisk. Aktualnie w naszych księgarniach górują podobne do siebie paranormale powstające na podstawie sprawdzonej receptury: weź ciemny las, zwykłą dziewczynę, nieziemskiego chłopaka oczywiście z nadprzyrodzoną mocą, wielką miłość rodzącą się niemal natychmiast, zamieszaj i voilà!

 

Rudowłosa dziewczyna z piegami o imieniu Kayla, zostaje przewodnikiem w parku narodowym. Jest to forma terapii po śmierci rodziców, ponieważ właśnie w tych okolicach zostali postrzeleni przez pijanych myśliwych, którzy ponoć wzięli ich za wilki. Czy rzeczywiście tak było? Wspomnienia i koszmarne sny Kayli zdają się wyrażać o tej sprawie inne mniemanie. Małoletnich miłośników dzikich ostępów jest więcej. Serce rudowłosej dziewczyny bije coraz szybciej dla przystojnego i milczącego Lucasa. Ten oczywiście skrywa sekret, a Kayla musi się z nim zmierzyć.

 

Od razu chciałabym ostrzec, aby darować sobie czytanie prologu, ponieważ ta część książki jest wręcz niepotrzebna. Autorka przez takie posunięcie mogła naprawdę podziałać na szkodę swojego dzieła. Fabuła książki jest po części schematyczna, ale jednak występuje kilka wątków, które ożywiały lekturę. Był to na przykład proces pierwszej przemiany człowieka wilka. Z pewnością to nie była ot taka sobie przemiana, ale prawdziwy rytuał. Do tego potrzebna była pełnia księżyca, odpowiednie przygotowanie i partner/ka. Bez drugiej osoby mutacja nie jest możliwa. Sama zmiana ciała w wilczą skórę jest bardzo bolesna. Te małe dodatki znacznie poprawiły stan książki. Dzięki nim można było wciągnąć się w lekturę, aczkolwiek muszę przyznać, że często z kartek wiało nudą.

 

Pani Rachel nie zainteresowała się prawie w ogóle zewnętrznym wyglądem postaci. Ich opisy są strasznie ubogie, opierają się tylko na „oczy, włosy" (choć i tak nie mogłam wyobrazić sobie włosów Lucasa – brąz, czerń i biel). Trudno znaleźć jakiekolwiek informacje o ubiorze, posturze, rysach twarzy czy postawie bohaterów. Jedynie dzięki okładce mogę stwierdzić, jak wygląda Kayla. Opisy otoczenia również były dość skąpe. Wyobraźnia czytelnika w tym momencie nie jest w stanie sobie wyobrazić bardzo dużo rzeczy. Która postać najbardziej mi się spodobała? Co dziwnego – główna bohaterka. Kayla nie jest kolejną zagubioną dziewczyną, która działa pod wpływem uroku danego przystojniaka z magiczną mocą, ale asertywną, rozważną i odważną nastolatką. Fakt, może brakowało jej tej przebojowości, luzu, ale mimo wszystko świetnie wczułam się w jej rolę i potrafiłam zrozumieć każde jej działanie. Nie było momentów, w których miałam ochotę cisnąć książką w ścianę.

 

Mimo że książka zawiera wiele schematów znanych wszystkim czytelnikom paranormali, to jednak Blask księżyca jest idealną lekturą na chwilowe oderwanie od rzeczywistości. Lekka, przyjemna, niezbyt wybitna. Uważam jednak, że zamiast kupna warto książkę wypożyczyć. Polecam nastolatkom, które od książki wiele nie wymagają.

Tristezza

"Musisz stawić czoło swoim lękom"

 

Rachel Hawthorne to autorka z list bestsellerów "The New York Times" i "USA Today". Jest laureatką licznych nagród, w tym najważniejszych, m. in. Readers' Choice Award 2005 (nagroda przyznawana przez amerykańskich czytelników). Powieścią "Blask księżyca" Rachel Hawthorne rozpoczęła w 2009 roku serię "Strażnicy Nocy".

 

Kayla wraca tam, gdzie zginęli jej rodzice by stawić czoło swoim lękom. Nie pamięta co dokładnie się stało tamtego dnia i ma nadzieję także coś sobie przypomnieć. Pracując jako przewodniczka idzie coraz głębiej w las, a tam poznaje Strażników Nocy. Przez cały czas towarzyszy jej piękny acz skryty Lucas o srebrnych oczach i wielobarwnych włosach. Siedemnastolatka odkrywa prawdziwą miłość, która jest jednak śmiertelnie niebezpieczna.

 

Postacie w powieści, są słabo zarysowane, a my nie poznajemy do końca ich charakterów. Najwięcej wiemy o Lucasie i Kayli, reszta bohaterów tworzy pewnego rodzaju tło. Większość z nich, gdy od czasu do czasu mieli swoją chwilę, strasznie irytowała mnie swoim naiwnym i dziwnym zachowaniem. To samo tyczy się głównej bohaterki, której wielkim zmartwieniem było to, że czuje coś do Lucasa. I kolejny raz spotkałam się z perypetiami zakochanej nastolatki, które także nie są zbyt interesujące. Lucas zaś był typem chłopaka, który na początku skryty okazuje się opiekuńczy, itd. Jak w prawie co drugiej książce tego gatunku.

 

Fabuła jest banalna i składa się z całkowicie przewidywalnych wydarzeń. W czasie czytania nic nie zaskoczyło mnie w tej lekturze. Jest ona oparta na schematach, a jeżeli niektóre momenty nie są, to mamy wszystko postawione jak na tacy. Jednak mimo, że prawie nic się nie dzieje, niewymagający czytelnik może się zaczytać i ignorować brak wielu potrzebnych, w takiej książce, sytuacji. Wątek romantyczny także nie spełnił moich oczekiwań. Wszystko było oczywiste od początku do końca, szczególnie, że podobne są spotykane już w wielu książkach.

 

Styl pisania autorki jest jedyną podporą tej pozycji. Pisze ona lekko, operując prostym językiem. Co prawda dzięki temu książkę można szybko i łatwo przeczytać, jednak nie pozostanie ona za długo w pamięci. Pani Hearne nie dodaje ani trochę tajemniczości czy skrytości do swej opowieści, nie przyprawia jej szczyptą humoru, i choć historia, którą stworzyła nie jest pozbawiona całkowicie wyobraźni, to czytelnik może czuć się niezadowolony.

 

"Blask Księżyca" jest pozycją niczym niewyróżniającą się, nie wprowadza nic nowego. Przeczytałam ją bardzo szybko, gdyż nad nią nie trzeba było myśleć, po prostu czytało się słowa, które składały się na tą historię, która nie zainteresowała mnie dogłębnie. Można było bez najmniejszego skupienia przejść przez tą książką i ją streścić, jednak jestem pewna, że za kilka dni nie będę już wiedziała co się w niej działo. Lektury tej nie polecam, gdyż jest wyjątkowo banalna, w większości wręcz nudna, a czytelnik, który nie potrafi bezmyślnie czytać, może po prostu nie dojść do końca książki.

Friday, 03 May 2013 17:52

Niebieski Płomień Na Koszmary

Indyvidualna

Zauważałam, że ostatnio wracam do powieści, które kiedyś zaczęłam czytać, ale po kilku stronach zniechęcałam się i odkładałam daną powieść na półkę, a potem oddawałam do biblioteki. Tym razem padło na „Niebieski płomień na koszmary", który wypożyczyłam kilka lat temu jako nastolatka. Wtedy powieść zniechęciła mnie już po kilku pierwszych stronach. Akcja była w nich chaotyczna i poplątana, a główna bohaterka o beznadziejnym imieniu zwyczajnie zsikała się w łóżku.

 

Kiedy w zeszłym tygodniu poszłam do biblioteki, żeby zrobić sobie zapas powieści na święta byłam tak rozczarowana brakiem ciekawych książek, że gdy zauważyłam „Niebieski płomień..." bez zastanowienia zdjęłam go z półki i zaniosłam do biurka bibliotekarki. Za powieść zabrałam się wieczorem i w nieprzyjemny sposób przypomniałam sobie, dlaczego jako piętnastoletnia dziewczyna tak szybko zrezygnowałam z tej pozycji, jednak książki nie
odłożyłam. Postanowiłam dalej brnąć w przygody nastoletniej wiedźmy.

 

Pierwsze rozdziały przełykałam z trudem, bo żaden z bohaterów mi się nie spodobał. Sikająca w łóżko Stacey, zarozumiała zbyt piękna i pewna siebie Drea, przygłupia i szalona Amber, jej dziwny chłopak P.J., mięśniak Chad, kręcący z dwiema dziewczynami i tajemniczy Donovan – za dużo beznadziejnych typów na raz i za dużo wyrazu 'suka', którym obrzucały się zapamiętale dwie bohaterki.
Mimo beznadziejnej 'obsady' powieść zaczęła mnie wciągać. Dlaczego? Zaczynała przypominać horror z tajemnicą i chorym psychicznie prześladowcą, który za cel obrał sobie, jakżeby inaczej, prześliczną Dreę. Stacey stawia sobie za cel ochronę przyjaciółki (osobiście, nienawidziłabym Dreę za te jej głupie komentarze) w szczególny sposób, a mianowicie za pomocą czarów. Dzięki pomocy 'księgi zaklęć' wyczarowuje coraz to nowe sposoby, które mają ochraniać dziewczynę, a jednocześnie stara się odkryć, kto stoi za głuchymi telefonami.

 

Sytuacja staje się poważna, gdy pyskata Drea zaczyna otrzymywać drobne upominki od psychicznie chorego 'cichego wielbiciela', a Stacey coraz częściej prześladują koszmary, które kończą się mokrym prześcieradłem. Dziewczyny z pomocą papli i idiotki Amber robią wszystko, żeby uchronić przyjaciółkę przed spotkaniem z tajemniczym nieznajomym.

 

Autorka pozytywnie zaskoczyła mnie dozowaniem napięcia, czego nie spodziewałam się z racji chaotycznego początku. Książka przepełniona jest magią, która wypływa spomiędzy cieniutkich kartek i oczarowuje czytelnika. Niestety, Faria nie popisała się zakończeniem. Ostatni rozdział totalnie odebrał mi przyjemność czytania i skutecznie zniechęcił do przeczytania kolejnego tomu powieści. Koniec z intrygującej, mrocznej powieści przeistoczył ją w pospolite paranormalne 'czytadełko' kategorii B.

Friday, 03 May 2013 17:45

Bale Maturalne Z Piekła

Grafogirl

Na "Bale maturalne z piekła" natknęłam się w bibliotece przypadkiem i wzięłam tylko dlatego, że nie miałam wyboru i czasu, żeby siedzieć i przeszukiwać półki, a skończyły mi się książki do czytania. Poza tym bardzo lubię krótkie opowiadania, więc liczyłam na coś ciekawego.

 

Gdy spojrzy się na okładkę, to oprócz czerwonej i jaskrawej róży wzrok bardzo mocno przyciąga wielki napis – "Stephenie Meyer". Można nawet rzec, że rzuca się w oczy lepiej od tytułu. Opowiadanie autorki słynnej serii o wampirach – "Piekło na ziemi" znalazło się na samym początku spisu treści, co według mnie, jest błędem. Na tytułowy bal maturalny dostaje się demon, który wszystkimi siłami stara się zamienić go w koszmar – prowokuje kłótnie, bójki, niszczy miłość i przyjaźń, plami sukienki i świetnie się bawi. Jednak na jego drodze staje Grace – wzór cnót wszelakich. Pomysł słaby, nudny i strasznie prosty, wykonanie przeciętne, a zakończenie nieciekawe i przewidywalne. Dzięki temu "Piekło na ziemi" skutecznie zniechęca do dalszej lektury. Po przeczytaniu "Zmierzchu" i późniejszych części nie spodziewałam się szału od strony Stephanie Mayer, ale tutaj wypadła bardzo słabo.

 

"Córka likwidatora" to druga w kolejności historia, tym razem napisana przez Meg Cabot – znaną autorkę powieści dla nastolatek. Gdy byłam znacznie młodsza, czytałam je i niektóre nawet mi się podobały, więc oczekiwałam czegoś dobrego. Niestety się zawiodłam. Przede wszystkim nie podobają mi się opowiadania w czasie teraźniejszym, bo przeszkadza mi to w czytaniu. Na dokładkę autorka pisze z dwóch perspektyw, co wprowadza jeszcze większy bałagan. Raz opisuje sytuację ze strony Mary – córki matki – likwidatora, a raz z punktu widzenia Alana, czyli chłopaka, który z wzajemnością podkochuje się w dziewczynie. Razem starają się zabić Draca – niebezpiecznego wampira. Pomysł wydawał mi się być niedopracowany i bardzo przewidywalni. Bohaterowie niczym się nie wyróżniali, cechował ich nudny charakter oraz naiwność. Czytelnik po raz kolejny zostaje zniechęcony.

 

Całość trochę ratuje "Marison Avery i żniwiarz ciemności" autorstwa Kim Harrison, będące jednocześnie wstępem do powieści "Upadli czasu nie liczą". Początkowo zapowiada się nieciekawie i banalnie; Madison, ośmieszona na balu maturalnym, chce się odegrać, więc pada w ramiona tajemniczego i nieznanego jej Seth'a – pięknego, kulturalnego, wspaniałego mężczyzny. Szybko jednak następuje nagły zwrot akcji i charakter powieści obraca się o sto osiemdziesiąt stopni, bo słodki romans zamienia się w dość dobrą, oryginalną opowieść.

 

Madison sprawia negatywne wrażenie. Gardzi nową szkołą, nudnym miejscem zamieszkania oraz ludźmi i użala się nad sobą, że musiała zrezygnować z pozycji "super laski" i przeprowadzić się do ojca. Ponad to charakteryzuje ją naiwność, bezmyślność i żądza zemsty, która przyćmiła zdrowy rozsądek.

 

"Bukiecik" napisany przez Lauren Myracle średnio mi się podobał. Z jednej strony dodaje całości nutkę grozy i pomysłowości – odchodzimy od aniołów, wampirów i demonów, żeby skupić się na czarnej magii, ale jednocześnie zabija głupotą bohaterki, błahymi problemami i średnim wykonaniem. "Bukiecik" opowiada o tym, jak Frankie bardzo chce pójść na bal maturalny z Willem, który jednaj jest zbyt nieśmiały, żeby ją zaprosić. Nie wiedzą, co ma robić postanawia udać się do wróżki, gdzie zachowuje się jak trzynastolatka, a nie osiemnastolatka, upiera się i opuszcza pomieszczenie z bukiecikiem zwiędłych kwiatów, rzekomo spełniających trzy życzenia. Mimo przestróg używa ich, ściągając jednocześnie przykre konsekwencje.

 

Znów powtarza się tak sama sytuacja, co poprzednio – postacie są nieciekawe i tak bezmyślne, że aż chce się śmiać. Gdyby popracować nad tym dużej, dodać bohaterom rozsądku, to można by było stworzyć coś dobrego i ciekawego.

 

Najbardziej podobało mi się ostatnie opowiadanie – "Superdziewczyny nie płaczą" (Michele Jaffe). Najpierw zniechęcił mnie głupi tytuł, który nijak ma się do fabuły, jednak szybko przekonałam się, że tym razem się nie zawiodę. Miranda jest obdarzona wyjątkowymi mocami – siłą, szybkością, lepszym wzrokiem i słuchem. Pracuje jako kierowca limuzyny i pewnego dnia spotyka rozgadaną, dość dziwną i pustą Sibby, która niestety przyciągnie kłopoty.

 

Mirandę wyróżnia to, że nie należy do osób pustych i stanowi kompletne przeciwieństwo rozrywkowej Sibby. Takie połączenie dało dość ciekawy efekt oraz dynamiczną opowieść, przy której opuściła mnie senność.

 

"Bale maturalne z piekła" powodowały u mnie senność i irytację nad zachowaniem bohaterów. Oczekiwałam kilku ciekawych opowiadań dla młodzieży, idealnych dla odprężenia się, odpoczęcia od trudniejszych powieści i bardzo się rozczarowałam. Książkę polecam młodszym czytelnikom, którzy walczą z nudą lub nie mają pod ręką ciekawszych powieści. Wątpię w to, że sięgnę po następne części tej antologii, mimo że opinie są pozytywniejsze.

Isabelle

Kolejna pozycja wydawnictwa Bezdroża, skierowana ku doświadczonym turystom, jak i tym zupełnie początkującym, ponieważ poziom tras waha się od tych zupełnie łatwych, do najtrudniejszych.

 

Na wstępie, jak niemal w każdym przewodniku, zamieszczono podstawowe informacje, jaki sprzęt należy ze sobą zabrać, na co uważać i czego się wystrzegać na trasie. Zdjęcia przedstawiają nam nie tylko sprzęt na letnie wędrówki, ale również na te bardziej ekstremalne – zimowe i rowerowe.

 

Oczywiście otrzymujemy tez wiele informacji praktycznych, takich jak Baza noclegowa, dojazd, adresy informacji turystycznych, spis schronisk górskich.

 

Ten przewodnik, to jednak przede wszystkich wspaniały zbiór przeróżnych tras wycieczkowych, z podanym poziomem trudności i miejscem rozpoczęcia wycieczki oraz sposobem dotarcia do tego miejsca zarówno samochodem jak i komunikacją miejską. Każda trasa, to ogrom informacji na temat napotykanych po drodze miejsc. Oprócz tego otrzymujemy mapkę z ukształtowaniem terenu, mamy więc czarno na białym, ile czeka nas wspinaczki, poza tym to co najważniejsze, czyli szacowany czas przejścia a do tego wysokość n. p. m. każdego miejsca i współrzędne geograficzne. Nie sposób się z tym przewodnikiem zgubić!

 

Na zakończenie otrzymujemy atlas Beskidu Śląskiego, Beskidu Żywieckiego i Beskidu Małego, czyli kilkanaście stron różnych mapek z oznaczonymi szlakami górskimi.

 

Temu przewodnikowi, nie można niczego zarzucić. Czytelny, przejrzysty, zawiera wszystkie informacje niezbędne każdemu turyście, czegóż chcieć więcej!?

 

Polecam

Isadora

"Błękitna magia" to drugi tom romantycznej trylogii autorstwa S.C. Ransom opowiadającej o nastolatce zakochanej w chłopaku uwięzionym pomiędzy życiem a śmiercią.

 

Siedemnastoletnia Alexa powoli dochodzi do siebie po dramatycznych wydarzeniach w Kew Gardens, których o mały włos nie przypłaciła życiem. Ocalił ją Callum, jeden z żałobników - duchów ludzi, którzy znaleźli śmierć w odmętach rzeki Fleet, a których ponura egzystencja opiera się na konieczności karmienia się szczęśliwymi myślami i wspomnieniami żyjących. Alexa i Callum zakochali się w sobie, a znaleziona w Tamizie bransoletka z błękitnym kamieniem pozwala im się kontaktować stanowiąc jedyny pomost między dwoma światami.

 

Nieoczekiwanie Alexa doświadcza zaciekłych aktów wrogości, których zarówno autor, jak i geneza pozostają nieznane: ktoś próbuje skłócić ją z przyjaciółmi, grozi jej, włamuje się na konto bankowe i do komputera. Osaczona dziewczyna próbuje dociec, komu mogłoby zależeć na zrujnowaniu jej życia. Kiedy dodatkowo znika błękitna bransoletka, która zapewniała jej łączność z Callumem, a Alexa zaczyna mieć podejrzenia co do tożsamości stalkera, robi się naprawdę niebezpiecznie...

 

"Błękitna magia" okazała się lekturą, której - wbrew moim wcześniejszym obawom - udało się skutecznie przyciągnąć moją uwagę, a nawet zaintrygować. Cóż takiego wyróżnia tę właśnie pozycję z całej masy lepszych i gorszych paranormali, od których ostatnimi czasy zaroiły się księgarskie półki? A chociażby atrakcyjne realia - współczesny, tętniący życiem Londyn, który ujawnia także swoje drugie oblicze, nie dla każdego zauważalne i dostępne, przesycone mrocznym klimatem sprzed stuleci, wciąż wyczuwalnym wśród wielkomiejskiego zgiełku. Te dwa wymiary łączy jeszcze jeden, ściśle związany z londyńską rzeczywistością, a jednocześnie tak od niej daleki: zaludniony przez istoty zwane żałobnikami. Koncepcja tych specyficznych duchów, ich geneza, prawa, jakim podlegają oraz skrywane sekrety wydają mi się dość oryginalne, barwne i intrygujące. Są wyjątkowo ożywczą, nowatorską alternatywą dla wampirów, wilkołaków i aniołów, od których roi się w innych powieściach tego gatunku.

 

Sporym atutem książki jest wątek miłosny; choć nie należy do specjalnie oryginalnych, nie można mu też niczego zarzucić. Historia uczucia Alexy i Calluma opiera się na zgrabnej, niezbyt sentymentalnej konstrukcji; fabuła nie jest zbyt przesłodzona czy przerysowana, ale pełna naturalności, wykreowana w sposób, który akceptuje się bez zastrzeżeń i śledzi z zainteresowaniem dopingując bohaterów.
Autorka umiejętnie dawkuje napięcie i drażniąco powoli odkrywa przed czytelnikiem karty. I choć to przedostatni tom serii, nadal więcej jest pytań niż odpowiedzi, co dodatkowo zaostrza apetyt. Jednocześnie zagadki i tajemnice nie są zbyt wydumane, ale stanowią naturalną konsekwencję biegu wydarzeń, co świadczy o tym, że koncepcja autorki była dobrze przemyślana, a zamysł konsekwentnie realizowany. Mimo, że akcja nie pędzi na łeb, na szyję, o wartości fabuły stanowi głównie po mistrzowsku budowane napięcie oraz suspens i wszechobecna atmosfera tajemniczości silnie działające na wyobraźnię i niemal hipnotycznie przykuwające uwagę do ostatniej strony.

 

Polecam tę lekką, magiczną i umiarkowanie mroczną opowieść, która zdecydowanie pozytywnie wyróżnia się na tle innych paranormali. To idealna lektura dla miłośniczek gatunku, która z pewnością nie zawiedzie Waszych oczekiwań.

Page 3427 of 3451

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial