Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Tae Ekkejr!

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Tae Ekkejr! | Autor: Eleonora Ratkiewicz

Wybierz opinię:

Jemenos

Miało być pięknie, a było tragicznie - czyli rosyjska bajka o elfach

 

Tae ekkejr!, Eleonory Ratkiewicz z zewnątrz, czyli od strony wizualnej , graficznej wygląda na klasyczną powieść rodem z tolkienowskiego świata - przepiękna okładka, świetnie zwiastujący tytuł, tłumaczony na nasz, jako "nie umrzesz" dzięki, któremu chociaż przez chwilę mogłem poczuć się, tak jak chciałem (gdy przystępowałem do książki), jednak tuż po prześledzeniu wzrokiem kilku stronic na poważnie się rozczarowałem.

 

Sięgając po tą pozycję przede wszystkim byłem nastawiony, a raczej nakręcony na klasyczną powieść o elfach, tutaj jednak, autorka zastosowała swoje oryginalne pomysły, które dobrze wróżyły na przyszłość np. "ni-kerui" - dosłownie "wąska śmierć", to stan w który wprowadzał elfy w stan głębokiego snu, zatrzymując wszystkie procesy życiowe, elfy korzystały z niego tylko w sytuacjach zagrażających życiu, o czym można przekonać się na kartach książki, czy zwierciadełko, które każdy elf miał zawsze przy sobie, jeśli jesteście ciekawi jakie funkcje pełniło musicie niestety przeczytać książkę i ostrzegam to jest pierwsza i ostatnia zachęta po sięgnięcie za rosyjskie elfy Eleonory Ratkiewicz.

 

"My elfy jesteśmy żywotne.."

 

Lermett, to pierwszy z dwóch głównych bohaterów jakich przyjdzie nam poznać. Jest księciem następcą tronu, a tymczasowo ambasadorem. Spotykamy go podczas podczas podróży, zresztą tak samo jak i Enneariego, co ciekawe, to także książę i następcę tronu, lecz elfi, a nie ludzki. Każdy z ich dwojga ma początkowo inny cel podróży, prościej mówiąc każdy idzie w przeciwną stronę. Jednakże przypadek sprawia, że tajemniczy najemni zabójcy napadają na niewinnego, niczym owieczkę księcia elfów, bijąc go brutalnie, a później na dokładkę spada na niego lawina. Lermett zupełnie przypadkiem, akurat zaszywa się na noc w jaskini obok, której pod zaspami śniegu leży Enneari. Jak myślicie, co zrobi? No jasne! Bystrzaki jesteście, nie ma co - odkopuje go, a potem no cóż - podróżują razem. Zapomniałbym jeszcze, kilka chwil po niezwykle intrygującej akcji ratowniczej elfi książę daje pokaz jakoż ciekawej żywotności i witalności swego narodu.

 

Podczas wspólnej wędrówki, którą odbywają, początkowo się kłócą, co jest skutkiem zetknięcia obydwóch odmiennych ras i kultur - podejrzewam, że o to głównie autorce chodziło, aby pokazać różnicę między elfami i ludźmi (o krasnoludach też coś nabazgrała, ale bardzo malutko i z tego, co się orientuję nic nowego). Same kłótnie stwarzały nawet zabawne sytuacje, typu - "jeszcze się taki nie narodził, co by elfa przegadał", bądź w stronę odwrotną - "wiadomo przecież człowieka nie przegadasz", "takiego chciwego stworzenia, jak człowiek ze świecą szukać" - ale, żeby stworzyć dobrą powieść nie wystarczy kilka dobrych pomysłów i "przeciętny" dobry humor.

 

Chodźcie, bierzemy pod lupę obydwóch przyszłych królów

 

Jeśli by wziąć ich lupę, to pierwszy z nich ludzki książę, którego przemyślenia zdecydowanie dominują książkę jest dla mnie taki jakiś nijaki - widać po nim, że z elfami styczności nie miał, ale widać także, że jest pod każdym względem niemal doskonały, co tłumaczy to, że w dzieciństwie musiał uczyć się wszystkiego, o wszystkim, a przynajmniej podstawie, ponieważ jego nauczyciel, czyli krasnolud (mówiłem, że trochę nabazgrała) uważał, że król musi znać wszystko i mieć pojęcie o wszystkim. Czyli rośnie nam kolejny super-bohater, dodając do tego jeszcze fakt, że niczego tak nie uwielbiał, jak wędrówek. A tak zbaczając trochę z tematu, to fajny by był taki nowy model super-bohatera (jeśli do tej pory taki nie powstał, o czym ja nie słyszałem), który ratowałby świat nie mocą swoich mięśni i nadzwyczajnymi mocami, a inteligencją i znajomością wszystkiego, tylko nie wiem jakby, to niszczenie czarnych charakterów przebiegało, no ale cóż.. Zdecydowane jest to, że nowy model super-bohatera, który teraz wpadł mi do głowy jest bardziej interesujący niż ta książka, którą teraz Wam przedstawiam (a przynajmniej dla mnie).

 

Drugim i ostatnim zarazem bohaterem jest książę elfów. Wydaje mi się on lekko zarozumiały i niegrzeczny, ale to tylko moje wrażenia, zresztą jego niegrzeczność tłumaczy odmienna kultura. Oczywiście towarzyszy mu odpowiednia, co do elfów szlachetność i głęboka żywotność.

 

Tak więc wyglądają bohaterzy w moim skromnym odbiorze - szczerze mówiąc byłbym bardziej zaciekawiony myślami elfa, no ale cóż nie było to czytelnikowi przez panią Eleonorę dane.

 

Jak takie beztalencie się w ogóle do fabryki dostało?

 

Powracając do fabuły jeszcze na chwilę i stażu pisarskiego Ratkiewicz, to mogę śmiało powiedzieć, że fabuła jest do niczego, a pomysły, które były dobre można było wykorzystać sto razy lepiej. Szczerze mówiąc Indeks, który był na końcu książki bardziej mnie wciągnął, niż sama powieść. Jeśli chodzi, o dokładne opisy miejsc i opis samej podróży, to stoi to na bardzo niskim poziomie, po opisach autorki nie odczuwałem prawie w ogóle, że zmieniają oni położenie - wyjątkiem było tutaj poszukiwanie bandytów, którzy bliżej będą znani zapoznanym z książką. Tak więc na podstawie powieści - Tae ekkkejr!, stwierdzam, że jak długo Eleonora Ratkiewicz by nie pisała, to zupełnie nie ma do tego smykałki, talentu.

 

O świecie przedstawionym pisać mi się już nie chce - został w moim odczuciu potraktowany totalnie pobieżnie, po macoszemu.

 

Podsumowując....

 

Kupując, jak i zarazem zaczynając miałem nadzieję na epicką opowieść rodem z klasyków, niestety kończąc cieszyłem się, że to już za mną i byłem niezwykle, co podkreślam zawiedziony i znudzony.

 

Nie polecam takich męczarni, jakie odtwarza ta książka na czytelniku nikomu spośród Was - osób czytających tą opinię. Myślę, że większość osób, które przeczytały Tae ekkejr!, w jakimś stopniu: większym, bądź mniejszym zgodzą się ze mną.

 

Co do drugiej części, bo wiem, że taka istnieje jestem po pierwszej uprzedzony i nie wiem, czy kiedykolwiek się za nią zabiorę - nawet ze względu, że lubię kończyć rozpoczęte historie, a koniec nie był, jako tako najgorszy i podsycił trochę moją ciekawość, a może lepszym określeniem będzie tutaj "obudził mnie", tylko trochę za późno nastąpiło, to obudzenie, więc na ten rok drugiej części mówię stanowcze Nie!

 

***
Takiej złej książki od "Kronik Jakuba Wędrowycza" jeszcze nie czytałem, ale to tak na marginesie :)

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial