Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Żmije Z Montesecco

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Żmije Z Montesecco | Autor: Bernhard Jaumann

Wybierz opinię:

Alex9

Toskania, kraina tysiąca zapachów, miliona niepowtarzalnych pejzaży oraz miast i miasteczek, gdzie życie płynie wbrew zegarowi i upływowi czasu. Spokój i pokój, niezmącona cisza. Urocza prowincja, taka jak z obrazów, gdzie życie płynie wolniej, każdy każdego zna, a jeżeli pojawia się już ktoś obcy, to nie mija dużo czasu, gdy jego przeszłość jest już znana. Oczywiście jest także mniej przyjemna strona zamieszkiwania w takiej okolicy - trudno cokolwiek przed kimkolwiek ukryć, a plotki powstają w mgnieniu oka. Jak to się mówi coś za coś, spokój kosztem utraty części prywatności lub zgiełk i odosobnienie w metropolii. Błogi spokój, życie biegnące sobie swoimi ścieżkami, z rzadka zakłócane przez niespodziewane wydarzenia, po prostu żyć i nie umierać! Zawsze można odwiedzić większe miasto by zakosztować "rozkoszy" miejskiego zgiełku i innych atrakcji spod przestępczego znaku. Zbrodnia w tych jakże pięknych okolicznościach przyrody wydaje się ideą, nie tyle na wyrost, co wprost nie do pomyślenia, no bo jakże to możliwe w miejscu kiedy sąsiad wie o wszystkim co dzieje się na podwórku obok, a gdy odległość nawet większa to i tak znajdzie się dobra duszyczka widząca to co nie przeznaczone dla jej oczu.

 

Jednak i w tej sielskiej oazie zaczynają pojawiać się rysy i to z kategorii tych śmiertelnych, jednak czy słuszne są podejrzenia, że nie są dziełem przypadku? Policja nie widzi żadnych zbrodniczych śladów, które wskazywałby na udział osób trzecich w tych tragediach, ale mieszkańcy malowniczego Montesecco mają inne zdanie. W końcu to na ich terenie doszło do tych wydarzeń, a potencjalnego podejrzanego znają wszyscy, lecz czy nie byłoby to aż nazbyt oczywiste? Co tak naprawdę dzieje się pośród kamiennych domów i placów? Może idylliczna panorama skrywa inną scenerię, gdzie zdrada i tajemnice grają główne role, a tytułowe żmije są jak biblijna zapowiedź końca rajskiej ułudy? Jedno jest pewne mieszkańcy są zbyt przywiązani do rodzinnej ziemi by zgadzać się na jakiekolwiek zakłócenia bądź niejasności w ich egzystencji, powodujące niepotrzebne zamieszanie. Najlepiej takie sprawy załatwia się we własnym gronie, bo komu jak nie autochtonom będzie zależało na wskazaniu ewentualnego winnego?

 

"Żmije z Montesecco" to kryminał, jednak nie z gatunku tych, w których akcja opiera się na brawurowych pościgach i błyskotliwych detektywach. Zamiast tego autor postawił na toskańskie klimaty i uzyskał nie tylko malownicze tło, lecz również niecodzienną atmosferę. W miejsce pośpiesznego, gorączkowego dochodzenia jest śledztwo, toczące się w swoim tempie, a raczej rytmie, gdzie każdy wydarzenie ma swój czas i punkt zaistnienia, nic wcześniej i nic później nie nastąpi niż powinno. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się wiadome i pozostaje jedynie odkryć szczegóły, ale to tylko pozory, bo wyczuwalne jest, że gdzieś pod pierwszą warstwą kryje się kolejna, bardziej skomplikowana i dająca odpowiedzi, chociaż nie takie jakich można by się spodziewać. Ostateczny wynik specyficznego dochodzenia zaskakuje, podobnie jak i śledczy, którzy mają wiele twarzy, czasem zupełnie odmiennych od tych dobrotliwych i serdecznych ... Podczas czytania można zasmakować się w toskańskich plenerach, letnich i upalnych, wejść pomiędzy wąskie uliczki, przespacerować się polnymi drogami, odpocząć na kamiennych ławeczkach i poobserwować wyciszoną melodię życia. Kolejna wizyta w Montesecco zapowiada się równie interesująco, a może nawet bardziej, w końcu prawdziwe oblicze jest już znane, jednakże czy na pewno?

Isadora

"Mieszkańcy wioski przypominali kłębowisko splecionych ze sobą, wijących się węży, z którego nie sposób jednym ruchem wyłowić tę jedną jedyną, która jest jadowita."

 

"Żmije z Montesecco" to pierwsza część serii toskańskiej autorstwa Bernharda Jaumanna (pozostałe to "Latawce nad Montesecco" i "Oczy meduzy"), której akcja toczy się w małym, prowincjonalnym miasteczku na południu Włoch. Życie płynie tu leniwym, spokojnym, ustalonym od stuleci trybem; mieszkańcy znają się od pokoleń i wiedzą o sobie wszystko, role społeczne są z dawien dawna ustalone i uświęcone wielowiekową tradycją, każdy zna swoje miejsce i nie wychyla się przed szereg. Życie w tej hermetycznej społeczności z pewnością jest idealną ucieczką od wielkomiejskiego zgiełku, ale niestety kosztem prywatności i bezwarunkowego poddania się prawom nią rządzących.

 

Jednak w jaki sposób zareagują członkowie tej społeczności, kiedy niespodziewane wydarzenie zatrzęsie posadami ich małego świata?

 

Do Montesecco wraca Matteo Vannoni skazany na piętnaście lat więzienia za zabójstwo żony. Spokój i monotonia miasteczka zostają nagle brutalnie zakłócone, kiedy wkrótce po jego przyjeździe ginie od ukąszenia żmii Giorgio Lucarelli, kochanek zamordowanej żony Matteo. Choć policja jest zdania, że śmierć Giorgia była wynikiem nieszczęśliwego wypadku, nikt z mieszkańców nie wierzy w tę wersję wydarzeń. Ojciec zmarłego jest przekonany, że syn został zamordowany i poprzysięga sprawcy krwawą zemstę. Powszechnie wiadomo, że nie tylko Vannoni miał z Lucarellim na pieńku, a tym samym motyw do popełnienia morderstwa. Mieszkańcy wsi na własną rękę próbują odkryć prawdę, zdemaskować zabójcę i wymierzyć mu sprawiedliwość - śmierć Giorgia traktują jako cios skierowany przeciw całej społeczności i ustalonemu porządkowi świata, za który kara może być tylko jedna.

 

Tymczasem w okolicy Montesecco pojawia się zadziwiająca ilość żmij, które atakują kolejne osoby. Atmosfera gęstnieje od podejrzliwości i wzajemnych oskarżeń, napięcie rośnie, zaś nieuchronna tragedia wydaje się być tylko kwestią czasu...

 

"Żmije z Montesecco" okazały się lekturą, która pozytywnie mnie zaskoczyła. Szczerze mówiąc spodziewałam się kolejnego kryminału w toskańskiej scenerii, który w krótkim czasie zblednie w pamięci, a ja poświęcę jego uwadze niewiele więcej czasu ponad ten przeznaczony na lekturę. Tymczasem pióro Jaumanna wykreowało raczej powieść psychologiczno - obyczajową z wątkiem kryminalnym, gdyż nie morderstwo jest kwintesencją fabuły, lecz kręgi na wodzie, jakie wywołuje. Śledzenie mechanizmów psychologicznych rządzących zamkniętą, odizolowaną mentalnie od świata społecznością okazało się zajęciem niebywale fascynującym. Autor nadzwyczaj wiarygodnie oddał duszną, złowieszczą atmosferę małej wsi, gdzie pod fasadą pozorów kryją się wielkie namiętności i występek, a pod maską sielskiej prostoty - dzikie, pierwotne instynkty nie mające wiele wspólnego z człowieczeństwem, każące mścić się na każdym, kto pogwałci w jakikolwiek sposób odwieczne jej prawa.

 

Narastająca atmosfera grozy, fatalistyczne przeświadczenie o nadciągającej katastrofie ma dwojaki wymiar: dla mieszkańców wsi nagła śmierć Giorgia stała się zabobonnym znakiem nadchodzących ciężkich czasów, którym trzeba zapobiec; dla czytelnika to eskalujące katastroficzne nastroje, wzajemne oskarżenia i podejrzenia doprowadziły do tragedii.

 

Jaumann niezwykle realistycznie ukazał całą grozę potencjału niewielkiej, ale zżytej społeczności stojącej w obliczu zagrożenia. "Los każdego z nich był na dobre i na złe złączony z losami pozostałych", pisze autor i trudno się z nim nie zgodzić. Po raz kolejny okazuje się, że prawdziwe zło nadchodzi z najmniej spodziewanej strony i że najbardziej przerażające jest to, co drzemie w umysłach pozornie życzliwych, sympatycznych i dobrze nam znanych ludzi.

 

Jeśli nastawiacie się na skomplikowaną kryminalną intrygę z wartką akcją i brawurowymi pościgami - będziecie rozczarowani. Urok tej powieści tkwi bowiem w drobiazgowej analizie ludzkich zachowań, zgłębianiu psychologicznych mechanizmów, jakie kierują członkami małej społeczności - autor położył nacisk nie na sportretowanie poszczególnych bohaterów, których sylwetki notabene niczym niezwykłym się nie wyróżniają, lecz na zobrazowanie wspólnoty - mieszkańców wsi tworzących jednorodny organizm, mający swój etos, psychologię i spełniający pewien wzorzec zachowań. Ten zabieg w połączeniu z niesamowitym klimatem przesyconym fatalizmem i grozą sprawia, że powieść czyta się dosłownie jednym tchem, lekturze zaś towarzyszy niewyraźny, lecz stale narastający niepokój związany rzecz jasna z atmosferą powieści.

 

Książka Bernharda Jaumanna w brawurowy sposób łączy w sobie konwencję kryminału oraz powieści psychologicznej gwarantując prawdziwą ucztę dla koneserów obu gatunków. Serdecznie polecam!

Dosiak

Montesecco to niewielka wioska leżąca na południu Włoch. Jej mieszkańcy wiodą życie pełne codziennych obowiązków, utartych zwyczajów i wieczornych pogaduszek w jedynym w okolicy barze. Rutynę zakłóciło pojawienie się Matteo Vannoni, który po spędzeniu piętnastu lat za więziennymi murami powrócił w rodzinne strony. Mężczyzna odsiadywał karę za zabicie zdradzającej go żony. Wszyscy we wsi z napięciem oczekiwali jego powrotu a gdy w końcu to nastąpiło atmosfera zaczęła wyraźnie gęstnieć. Niektórzy uważali, że wszystko wskazuje na nadchodzące nieszczęścia, a śmierć już szykuje się do krwawych żniw w Montesecco. Inni starali się bagatelizować te przeczucia, ale gdy znaleziono zwłoki miejscowego Casanovy Giorgia Lucarelliego nikt nie śmiał poddawać ich w wątpliwość. Kiedy ginie kolejny członek tej małej społeczności, mieszkańcy postanawiają zdemaskować mordercę i na własną rękę wymierzyć mu sprawiedliwość.

 

Książka Bernharda Jaumanna niewiele ma wspólnego z powieścią detektywistyczną, mimo że motyw zbrodni został bardzo silnie zaakcentowany. W tej historii rola policji i wszelkich innych osób spoza wioski jest marginalna, ponieważ Żmije z Montesecco skupiają się na charakterystyce słynnej włoskiej rodziny, dla której nie ma większej wartości niż dobro wszystkich krewnych. Z tą jednak różnicą, że w tej opowieści rodziny nie tworzą osoby spokrewnione, ale stają się nią wszyscy mieszkańcy osady. Ludzie cenią sobie jej spokój, ciszę, harmonię i ustalony od lat porządek. Każdego niemal dnia zachowują się w ten sam sposób, wykonują te same obowiązki, a wieczorem spotykają się w knajpie, by wypić wino i pograć w karty. Morderstwo zburzyło wypracowany przez lata ład, ugodziło w samo serce wsi i dlatego wszyscy zgodzili się, że dawną atmosferę trzeba jak najszybciej przywrócić. Nawet za cenę wykluczenia kogoś ze społeczności.
Żmije z Montesecco nie są powieścią idealną, ale zanim przejdę do tych kilku niedociągnięć muszę wspomnieć o rewelacyjnie nakreślonym portrecie zbiorowości. Autor napisał książkę, w której trudno jest wskazać głównych bohaterów, ponieważ wszyscy mieszkańcy wioski mają w tej historii znaczący udział. Każda postać jest tak samo ważna, ale tylko jako część większej całości. Bernhard Jaumann niepostrzeżenie włącza czytelnika do tej jedności i pokazuje mu jak silne mogą być zakorzenione w człowieku instynkty, które rzekomo wyplenił przez setki lat cywilizacji. Oko za oko, wet za wet – takimi prawami kierują się bohaterowie i nikt nie uniknie kary jeśli na nią zasłużył. Zbrodnia i poszukiwania mordercy stają się pretekstem do ukazania siły grupy zwierającej szyki i działającej razem nawet pomimo wewnętrznych konfliktów, gdy tylko zajdzie taka konieczność. Akcję trudno nazwać dynamiczną, ale kolejne wydarzenia niosą ze sobą poważne konsekwencje, nadające powieści specyficzny leniwo-elektryzujący rytm. Od pierwszej strony wiadomo, że Montesecco to nie jest zwyczajna włoska prowincja i prędzej czy później zdarzy się w niej coś złego. Pisarz wykreował duszną, przytłaczającą atmosferę, stanowiącą idealne dopełnienie opisanych wydarzeń. W warstwie językowej niby nic nie zaskakuje, ale niektóre zdania wywołują dreszcz przerażenia, a niepokój czytelnika rodzi się głównie przez sugestywne opisy zmieniającego się Montesecco.

 

Tytuł interpretuję na dwa sposoby – dosłownie jako podkreślenie udziału żmij w całej historii oraz metaforycznie jako hasło określające charakter bohaterów. Żmija kojarzy się z podstępnością, nagłą agresją i niespodziewanym atakiem. I właśnie takimi cechami odznaczają się mieszkańcy wsi. Zazwyczaj opanowani, skorzy do pomocy, mili ludzie potrafią przemienić się w nieubłaganych oskarżycieli, sędziów i wykonawców wydawanych osądów. Matkę zamordowanego Giorgia przepełnia nienawiść, sącząca w jej serce pragnienie zemsty. Żona ofiary wydaje się obojętna na wszystko i nieobecna. Nie chce podejmować żadnych decyzji, ale też nie sprzeciwia się ustaleniom ogóły. Matteo od początku jest jednym z głównych podejrzanych, bo skoro zabił raz to mógł też popełnić zbrodnie po raz drugi. Jest też jego siedemnastoletnia córka, która skrywa pewną tajemnice oraz inni mieszkańcy, mający powód i sposobność, by zlikwidować Giorgia. Na początku zachowanie bohaterów można wytłumaczyć osobliwym poczuciem solidarności i niecodziennymi przekonaniami, lecz im dalej tym dziwniej, ponieważ napięcie wzrasta i wszyscy czują, że sprawa powinna zostać jak najszybciej rozwiązana. Stopniowo narastające rozdrażnienie powoduje, że bohaterowie decydują się na ostateczny krok, mający wyłonić mordercę spośród ich grona.
Wątek kryminalny nie należy do oryginalnych, ale nie jest też banalny. Powiedziałabym, że zabójca Giorgia kierował się motywem starym jak świat, ale natłok postaci sprawia, że trudno swoje podejrzenia skupić na jednej osobie i od razu odgadnąć tożsamość zbrodniarza. Zasadniczą wadą tej książki jest zbyt małe skupienie się na każdym bohaterze z osobna. Jak całość zostali opisani fenomenalnie, ale zabrakło mi koncentracji na niektórych postaciach i ich pogłębionej charakterystyki, wyjaśniającej podjęte działania. Na początku niełatwo też zorientować się kto jest kim, ponieważ nazwiska mieszają się z profesjami, koneksjami rodzinnymi i pobieżnymi biografiami. Później jakoś to wszystko się powoli układa i dopasowuje, ale nawet pod koniec zdarzały mi się zastanawiać, czym zajmuje się Ivan i kim dla niego jest Paolo.

 

Żmije z Montesecco to interesująca powieść ilustrująca jak silne i niebezpieczne mogą okazać się wartości takie jak przywiązanie do miejsca zamieszkania, solidarność z sąsiadami i obrona własnego terytorium przed ludźmi z zewnątrz. Recenzowana książka stanowi początek tzw. toskańskiej serii i przyznam, że jestem bardzo ciekawa, co też autor zgotuje czytelnikom następnym razem. Czy nad Montesecco znowu zawiśnie cień zbrodni? A może dawne grzechy mieszkańców dadzą o sobie znać? Cokolwiek się nie zdarzy jestem przekonana, że znów przeniosę się do urokliwego, a zarazem groźnego miejsca, w którym ciągle żywe są dawne prawa i przekonania.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial