Versatile
-
Znasz to uczucie kiedy film, który miał być dobrą i przede wszystkim zabawną komedią, okazuje się godny pożałowania, a wszystkie sceny mające rozbawić odbiorcę wzbudzają jedynie uśmiech litości? Jestem przekonana, że to uczucie nie jest Ci obce. Dlatego też, jeśli nie przepadasz za wyżej wspomnianymi filmami (a zapewne tak właśnie jest) trzymaj się z dala od książki Davida Nichollsa, która niestety jest pisaną wersją żenującej telewizyjnej komedii.
Zacznijmy może od fabuły, która niestety ani nie jest wyszukana ani tym bardziej wciągająca. Brian Jackson to typowa klasowa ofiara losu, zafascynowana pewnym telewizyjnym teleturniejem. Dlatego też, gdy tylko bohater podejmuje naukę na uniwersytecie, od razu zapisuje się do szkolnej wersji „Rozgrywek uczelnianych". Myśli, że tym sposobem uda mu się zainteresować swoją osobą lokalną piękność Alice Harbinson. Jednak jego starania przynoszą marny skutek i chłopak zamiast zdobywać serce dziewczyny, cały czas się kompromituje i popełnia różnego rodzaju wpadki. Zresztą czy tak naprawdę taka oferma jak Brian kiedykolwiek będzie w stanie zaintrygować jasnowłosą seksbombę?
„Dobry początek" otrzymałam w prezencie urodzinowym wraz z rekomendacją „przezabawnej lektury". Zachęcona pozytywną opinią przyjaciółki praktycznie od razu wzięłam się za czytanie książki. W tym przypadku im szybciej tym lepiej. Niesamowicie cieszę się, że powieść tą mam już za sobą, bo tak za przeproszeniem durnej książki to tylko ze świecą szukać.
Najbardziej irytującą rzeczą w całej książce jest postać głównego bohatera. Jego zachowanie, sposób wypowiedzi a nawet wygląd budzi zniesmaczenie i zdegustowanie czytelnika. Często czytając tę książkę byłam pod wrażeniem jego głupoty i braku logicznego myślenia. Ponadto już samo czytanie o pryszczach tego mężczyzny przyprawiało mnie o mdłości. O innych kwestiach wolę już nawet nie wspominać.
Sięgając po „Dobry początek" nie ma co liczyć na żadne wybuchy śmiechu. Tej powieści zdecydowanie bliżej jest do żenady aniżeli komedii. Zupełnie nie rozumiem wziętych chyba z kosmosu pozytywnych recenzji owej książki. Co więcej utwór brytyjskiego pisarza nie niesie za sobą absolutnie żadnego przesłania. W sumie to nie mam pojęcia, czym kierował się autor, tworząc tę powieść.
Szczerze powiedziawszy na miejscu Davida Nichollsa, który napisał tak znakomitą książkę jaką jest „Jeden dzień", w ogóle nie przyznawałabym się do autorstwa „Dobrego początku". Lektura tego utworu jest istną katorgą, której nie życzyłabym największemu wrogowi.