Marta_25
-
Literatura faktu to bardzo specyficzny gatunek. Czytelnik mając świadomość tego, że odkrywane przez niego historie nie są fikcją, lecz niejednokrotnie wstrząsającą rzeczywistością ulega większym emocjom. Do takich historii należy „Światło w oknie" autorstwa June Goulding.
June napisała tę książkę, jak sama twierdzi „bo obiecała." Obiecała, że świat dowie się o wydarzeniach, których musiała być uczestniczką.
Autorka, z zawodu położna w 1951 roku zatrudniła się w irlandzkim domu dla samotnych matek, prowadzonym przez siostry zakonne. I właśnie losy kobiet tam mieszkających przedstawia w swojej książce.
June wyjawiła prawdę dopiero po 43 latach. Prawdę o tym, że dom nie był domem, a więzieniem.
Całą „instytucją" kierowała Siostra Przełożona, która w ciężarnych kobietach budziła lęk. Była to kobieta bezduszna, która każdą kobietę traktowała, jak zwierzę. Uważała, że samotne, porzucone kobiety z dziećmi same są sobie winne.
Przełożona sumiennie przestrzegała pewnych reguł, które sama ustaliła. Kobiety musiały rodzić bez znieczulenia, nie wolno im było krzyczeć, ani się skarżyć. I właśnie światło w oknie miało być znakiem dla June, że któraś z kobiet rodzi. Jej zadaniem było wtedy odebranie porodu, zanim Siostra Przełożona nie przejęła kontroli nad jego przebiegiem.
Mieszkanki Domu miały zakaz rozmawiania ze sobą i z personelem na tematy prywatne, mimo swojego „odmiennego" stanu musiały wykonywać ciężkie prace. Dzieci były odbierane matkom siłą...a to dopiero początek historii przedstawionej przez June.
Autorka nie uciekła, została, aby jakoś wesprzeć te zastraszone dziewczyny. Chroniła je, jak tylko mogła przed siostrą przełożoną. Jednak poznając tę historię miałam wrażenie, że kobieta nie wyczerpała wszystkich źródeł pomocy. Nasuwa się pytanie dlaczego nie zgłosiła się do odpowiedniej instytucji? Dlaczego nie miała odwagi mówić o tym głośno?
Lekturę czyta się sprawnie, choć momentami męczą powtarzające się opisy np. któregoś tam z rzędu porodu, czy kolejnej randki June z narzeczonym, bo i o nim pisała.
Nie uważam, że jej przeczytanie było całkowitą stratą czasu, jednak drugi raz po nią bym nie sięgnęła.