Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Aurora Teagarden Tom 1 Prawdziwe Morderstwa

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Aurora Teagarden Tom 1 Prawdziwe Morderstwa | Autor: Charlaine Harris

Wybierz opinię:

Natula

Charlaine Harris nie trzeba przedstawiać, autorka znana jest ze słynnego cyklu o Sookie Stackhouse na podstawie, którego HBO nakręciło bijący rekordy popularności serial „Czysta krew", a także z wielu poczytnych kryminałów, które sprzedały się na świecie w kilkunastu milionach egzemplarzy i skutecznie okupowały przez wiele tygodni listę bestsellerów New York Timesa. „Prawdziwe morderstwa" to pierwsza część cyklu o Aurorze Teagarden; inteligentnej, pomysłowej, drobniutkiej bibliotekarce z burzą brązowych włosów oraz w charakterystycznych dużych okularach.

 

Roe (zdrobnienie od Aurory) ma bardzo interesujące hobby, otóż wraz z grupą dwunastu innych osób, należy do klubu Prawdziwe Morderstwa, zrzeszającego miłośników analizowania słynnych spraw kryminalnych. Być może pasja ta brzmi makabrycznie i niepoważnie, jednak członkowie klubu ze śmiertelną powagą przykładają się do wspólnych wykładów, do tego stopnia solidnie, że pewnego wieczoru tuż przed spotkaniem na którym ma być omawiane słynne zabójstwo Julii Wallace, Roe trafia na ciało brutalnie zamordowanej członkini klubu. Jak się okazuje zbrodnia ta przypomina mord ze sprawy Wallanc'a. Wiadomość o morderstwie wywołuje panikę w małej społeczności Lawrenceton w stanie Georgia, tym bardziej, że w kolejnych dniach liczba kopiowanych zabójstw zaczyna rosnąć. Strach opanowuje okolicznych mieszkańców.

 

Jak można się domyśleć Roe nie pozostanie bierna i będzie próbowała wyjaśnić zagadkę tych przerażających czynów. Teoretycznie będzie szło jej bardzo sprawnie, zaś niekoniecznie jej teorie będą przekładały się na trafne działania, gdyż zabójca mało tego, że jest skuteczny to na dodatek potrafi doskonale się kamuflować, nie ulega wątpliwości, że sprawa będzie mocno skomplikowana.
„Prawdziwe morderstwa" to zwięzła i tajemnicza historia w której fabuła jest bardzo zaskakująca, do ostatnich stron nie sposób przewidzieć, kto stoi za serią brutalnych zabójstw, chciał nie chciał (bardziej chciał) czytelnik w napięciu oczekuje wielkiego finału, który... szokuje. Autorka tak prowadzi intrygę, że czytelnik nie jest wstanie wyłapać subtelnych tropów i całkowicie zdaje się na przebojową bibliotekarkę, której łączenie pozornie niezwiązanych ze sobą śladów ma różne nieprzewidziane skutki; wędrówka szlakiem myślowym Roe jest ciekawym doświadczeniem i dostarcza interesującej rozrywki.
Powieść nie ma większych wad, jednak za pięknie było by, gdybym opisała ją tylko w superlatywach, więc teraz będzie malutka kropelka goryczy. Rozczarowało mnie umotywowanie działań zabójcy, a właściwie jego brak, gdyż tak naprawdę nie wiem co spowodowało tą potworną aktywność jednostki uznanej ogólnie za osobowość normalną. Pobieżne wyjaśnienie tego tematu nie usatysfakcjonowało mnie, ale kierując się mądrym polskim przysłowiem „Jeszcze się taki nie narodził co by wszystkim dogodził" puszczam to w niepamięć.

 

Książka Charlaine Harris to pozycja godna uwagi. Autorka posługuje się poprawnym, kreatywnym stylem, który sprawia, że powieść czyta się z zainteresowaniem i przyjemnością, tym bardziej, że akcja jest przemyślana, a bohaterzy pieczołowicie skonstruowani. Według mojej oceny prezentowana przeze mnie lektura to taki soft kryminał, w którym krew leje się z umiarem, opisy zabójstw nie rażą, ponieważ fabuła w głównej mierze skupia się na odnalezieniu klucza łączącego wszystkie zabójstwa oraz na analizie podejrzanych, czyli coś na wzór klasycznych powieści kryminalnych.
„Prawdziwe morderstwa" polecam miłośnikom gatunku; skrupulatnie poprowadzona zagadka i profesjonalny warsztat pisarski na pewno nie rozczaruje.

Scathach

Charlaine Harris poznałam już za sprawą serii z Sookie Stockhouse, a także innej – z Lily Bard, jednak dopiero o serii powieści z Aurorą Teagarden w roli głównej, którą zapoczątkowały Prawdziwe morderstwa, mogę uznać za najlepszą i najbardziej wciągającą. Dlaczego ryzykuję takie stwierdzenie już po pierwszej części?

 

Do tej pory słysząc peany na cześć talentu Harris, kiwałam nieznacznie głową, sądząc, że tak naprawdę jest ona jedynie dobra, nie zaś jak twierdzą niektórzy – wybitna, jeśli idzie o pisanie tekstów komercyjnych. W wybieraniu tematyki, która pociągnie miliony, prawdopodobnie zasiada ona dziś na podium, jako jedna z trójki najlepszych pisarzy w tej kategorii. Jej książki są lekkie, pisane prostym językiem, z fabułą może niekoniecznie bardzo wciągającą, ale mającą w sobie coś nienazwanego, co sprawia, że po prostu chce się czytać dalej, chce się sięgać po kolejne części, choć są lepsze i gorsze [z przewagą tych drugich].

 

Do tej pory Harris nie potrafiła jednak wykreować świata, który miałby w sobie jakiś element, który przyciągnąłby mnie na tyle, bym sama mogła nazwać się fanką pisarstwa tej autorki. Aż do teraz.
Stworzenie głównej bohaterki, którą byłaby niepozorna bibliotekarka, siedząca z nosem, na który opadają duże okulary utkwionym w książkach, a która interesuje się sprawami morderstw, a po czasie staje się także ich niemalże główną bohaterką, było strzałem w dziesiątkę. Harris wreszcie wybrała temat, który sprawia, że choć do wybitności, wciąż Prawdziwym morderstwom daleko, ja już wiem, że serię, którą ta książka zapoczątkowała będę śledzić z należytą jej uwagą, nie opuszczając ani jednej jej części, nawet jeśli jej wartość daleka będzie od zadowalającej. I to jest chyba to, na czym najbardziej zależy twórcom komercyjnym – owinięcie sobie czytelnika wokół palca, za sprawą drobnych elementów.
Za to, Harris należą się gratulacje.

 

Czym jednak tak bardzo mnie zainteresowała? Brawa należą się w pierwszej kolejności Wydawnictwu, które zdecydowało się na taką okładkę – nie znając opisu fabuły, wiedząc jedynie, że to kryminał – kupowałabym w ciemno. I nie zawiodłabym się, bowiem wnętrze jest nie mniej frapujące.

 

Inteligencja, przenikliwość, bystrość, zdolność szybkiego kojarzenia faktów – cztery cechy, których zewnętrznym symbolem są w przypadku Aurory duże okulary, to elementy, które powinien mieć każdy szanujący się „detektyw", nawet amatorski. Myślę, że takim mianem z powodzeniem można nazwać bohaterkę, która wraz z innymi mieszkańcami Lawrenceton należy do klubu o wdzięcznej nazwie Prawdziwe Morderstwa, zrzeszającego ludzi interesujących się dawnymi zbrodniami, wspólnie dochodzącymi do prawdy i dzielącymi się celnymi spostrzeżeniami. Grupa spotyka się raz w miesiącu, wtedy też jedna z osób przedstawia jakąś znaną sprawę, którą wspólnie analizują.
Tym razem swoją kolej ma Autora, która postanawia wygłosić konferencję na temat sprawy Julii Wallace. Nieprzypadkowo tego samego dnia dochodzi do brutalnego morderstwa, które w najdrobniejszych szczegółach przypomina sprawę, którą miała omawiać Roe.

 

Od tego dnia miasteczkiem zaczyna wstrząsać seria zabójstw kopiowanych, wiernie przypominających te sprzed lat. Automatycznie w gronie podejrzanych znajdują się wszyscy członkowie klubu Prawdziwe Morderstwa, a Aurora wraz z należącym do grupy policjantem, starają się szybko odnaleźć sprawcę. Niestety, oprócz tego, że osoby zrzeszające się co miesiąc na spotkaniach grupy, oprócz tego, że stały się podejrzane, okazały się być potencjalnymi ofiarami...

 

W najnowszej książce Harris trup ściele się gęsto, nikt nikomu nie ufa, każdy żyje w strachu, a jednocześnie bardzo przeżywa całą sprawę – wszyscy bowiem niezdrowo interesują się morderstwami i nie ma dla nich znaczenia fakt, że sami mogą okazać się kolejnymi ofiarami.

 

Autorka zbudowała intrygę, która nie pozwala o książce zapomnieć, czyta się ją jednym tchem, zapominając przy tym, że na moment sami stajemy się nadmiernie interesującymi się sprawą morderstwa czytelnikami.
Lektura z całą pewnością przypadnie do gustu osobom, które lubują się w makabrze, interesują się starymi zbrodniami i marzą o tym, by samym należeć do podobnego klubu. Dla mnie była to doskonała lektura i idealne rozpoczęcie serii, budzące apetyt na więcej.
Szkoda, że książka ta jest stosunkowo niewielkich rozmiarów, bowiem nie do końca pozwala to intrygę rozbudować fabularnie, jednak z drugiej strony sprawia, że napięcie zaskakująco szybko rośnie, a podejrzanym staje się niemalże każdy. Zakończenie na miarę hollywoodzkich filmów, książka stanowi zatem doskonały materiał na film lub też, idąc w ślad za Czystą krwią – na serial.
Polecam i z niecierpliwością oczekuję kolejnych części!

 

Bezimienna

Jeśli śledzicie mojego bloga z łatwością zauważycie, że rzadko kiedy sięgam po kryminały. Chociaż ostatnio staram się do nich przekonać jak tylko mogę. Z tego powodu sięgnęłam po "Prawdziwe morderstwa" mając nadzieję, że nie będzie to porażką taką jak "Ulica Ukryta" i na szczęście nie była. Przyznaję jednak, że spodziewałam się czegoś innego po Charlaine Harris, w końcu o tej autorce jest dosyć głośno.

 

Historia opowiada o Aurorze Teagarden, bibliotekarce szczególnie zainteresowanej wielkimi zbrodniami, -morderstwami. W Lawrenceton stworzono nawet klub, tytułowe "Prawdziwe morderstwa", poświęcający temu zagadnieniu. Oczywiście główna bohaterka jest jego uczestniczką. Pewnego dnia, gdy nadszedł jej dzień na przedstawienie swojej prezentacji ma miejsce coś przerażającego. Jedna z członkini zostaje brutalnie zamordowana. Okazuje się, że to kopia jednej ze sławnych zabójstw. Przez Lawrenceton, z pozoru spokojną mieścinką przelewa się fala morderstw. Kto jest ich sprawcą? Aurora Teagarden znalazła się w samym sercu tych zdarzeń. Stara się rozwiązać zagadkę. Tylko, czy jej się uda?

 

Aurora Teagarden to niewyróżniająca się postać. Młoda bibliotekarka, niziutka kobieta, na którą raczej nie zwróci się uwagi. Za to charakterkiem może się pochwalić. Jest inteligentna, zacięta i dąży do celu. To pracowita postać, która przypadła mi do gustu. Aurorę polubiłam i miło spędziłam z nią czas.

 

W "Prawdziwych morderstwach" znajdziemy również mały wątek romantyczny. Otóż Roe - tak na główną bohaterkę mówią znajomi - wpadła w oko dwóm mężczyznom. Jeden z nich to sławny pisarz Robin, drugi policjant o imieniu Arthur. Na szczęście trójkąt romantyczny nie zniszczył całej książki, jest on nieznaczny i nie męczy czytelnika.

 

Pomysł jest naprawdę dobrym, choć nie do końca oryginalny. Z tego typu kopiowaniem zbrodni spotykamy się dość często w kryminałach. Mimo tego książka od strony fabularnej bardzo mi się podobała. Niestety nierozwinięte wątki zepsuły frajdę z czytania. "Prawdziwe morderstwa" były za proste. Od książek z tego rodzaju wymagam łamigłówek nie tylko dla bohaterki, lecz również czytelnika. Rozłożenie akcji także nie powala. Raz nic się nie dzieje, po chwili mamy masę wydarzeń, których nie da się poukładać. Czasem nudziłam się przy lekturze, z drugiej strony nie nadążałam za przerzucaniem kartek.

 

Charlaine Harris znana przede wszystkim z serii "Czysta krew" pisze w sposób niesprawiający problemu. "Prawdziwe morderstwa" czytało się łatwo i szybko. Więc dlaczego lektura zabrała mi, aż cztery dni? Niestety książka mnie nie wciągnęła. Wiele razy odkładałam ją na bok, ponieważ nie miałam już na nią ochoty. Mimo wszystko chęć rozwiązania zagadki pchała mnie dalej. I bardzo dobrze. Otóż lektura okazała się lepsza, niż z początku mi się wydawało. Zakończenie było przewidywalne, lecz pasowało do "Prawdziwych morderstw". Nie brzmi to dobrze, prawda? A miał to być komplement!

 

Podsumowując: Czy ten kryminał jest warty uwagi? Wymagającym czytelnikom może się nie spodobać, ja sama nie jestem przekonana do tej serii. Jednak sięgnę po kolejne części ze zwyczajnej ciekawości. Nie przychodzi mi do głowy nic co autorka mogłaby przygotować dla nas w kolejnym tomie serii o Aurorze Teagarden. Jeśli macie ochotę na lekki, niezobowiązujący kryminał to polecam właśnie "Prawdziwe morderstwa".

 

Dariusz S. Jasiński

Każdy ma jakieś hobby. Niektóre, jak choćby himalaizm są bardzo niebezpieczne, ale spotykanie się w kręgu znajomych i rozmawianie o zbrodniach sprzed lat wydaje się zajęciem niegroźnym. Tak właśnie myślała Aurora „Roe” Teagarden, bohaterka „Prawdziwych morderstw”, książki Charlaine Harris.

 

Młoda, niewysoka bibliotekarka wraz z niewielką grupą mieszkańców Lawrenceton założyła klub, w którym raz na miesiąc jeden z jego członków opowiadał o jakiejś zapomnianej zbrodni. Jednak kolejne spotkanie, w czasie którego Roe miała przedstawić pewne nierozwiązane morderstwo, miało zupełnie inny przebieg. Jego scenariusz rozegrał się naprawdę. Ofiarą była przewodnicząca grupy, a na spokojne dotąd miasteczko padł strach. Kobieta została zmasakrowana, zaś tuż przed odkryciem zwłok Aurora odebrała dziwny telefon, który początkowo uznała za pomyłkę i dopiero później zrozumiała, że rozmawiała z zabójcą!

 

Niestety nie miała na to świadków, więc w oczach policji musiała uchodzić za jedną z podejrzanych, tym bardziej, że najlepiej znała przebieg wydarzeń na których ta zbrodnia była wzorowana. Niewiele pomagał jej fakt, że jednym z policjantów prowadzących śledztwo był Arthur - zadurzony w niej inny członek „Prawdziwych Morderstw”. Problem wynikał z tego, iż nie był jedynym adoratorem, bo w dniu zabójstwa w siedzibie grupy pojawił się atrakcyjny autor powieści kryminalnych - Robin.

 

Dziewczyna stara się lawirować pomiędzy nimi dwoma, sama nie będąc pewna swoich uczuć. Musi stawiać czoła detektyw Lindgren, która widzi w niej sprawcę. Na dodatek ma na głowie matkę oraz wizytę młodszego brata Philipa - dziecko jej ojca z drugiego małżeństwa.

 

A nie zdradzę chyba wielkiej tajemnicy, jeśli powiem, że to był dopiero początek makabrycznej serii zabójstw...

 

Książkę czyta się lekko. Tak lekko, że kolejne zabójstwa przyjmuje się z zatrważającą łatwością, zaś potencjalnego zbrodniarza nie traktuje się zbyt poważnie. Nie przeszkadza to absolutnie w lekturze. Wręcz przeciwnie, jest ona przyjemna, a książka daje się pochłaniać bardzo szybko, choć niestety przez to wydaje się za krótka.

 

Błogi nastrój, jaki towarzyszył mi od początku całkowicie zmienił się w samej końcówce, kiedy autorka wreszcie odkrywa całą tajemnicę. Tu już nie ma mowy o łatwej przyjemności. Wreszcie zaczął się thriller krótko, acz intensywnie trzymający w napięciu. Muszę przyznać, że Charlaine Harris pozytywnie mnie zaskoczyła tak zręcznie zmieniając nastrój powieści w miejscu, gdzie należało wprowadzić więcej absolutnej powagi. Dobra robota!

 

Powtórzę - dobra robota i przede wszystkim od pierwszej do ostatniej strony świetna zabawa. Replika w przeszłości nie zawsze trafiała w moje gusta, ale teraz po „Niewinnej krwi” Grahama Mastertona i „Bóg nosi dres” Piotra Sendera kolejna ich propozycja zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie.

 

Mam nadzieję, że kolejna część przygód Aurory Teagarden będzie równie udana... A nie wspomniałem o tym wcześniej? Tak, tak, o młodej bibliotekarce powstał cały cykl. Pozostaje więc czekać na następne jej odsłony. Ja czekam z niecierpliwością!

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial