Beatrice
-
Dwie są wartowniczki, co nad morzem czuwają,
Groźne, przerażające, lancami się bronią,
Trojga przyjaciół trzeba, co zmóc je zdołają,
Lecz baczność, bo przed nimi łatwo się nie skłonią.
- Ulysses MooreKoniec... ale czy na pewno. Mówi się, że koniec to tak naprawdę początek czegoś nowego. I w tym wypadku miałam takie wrażenie, a pytania ciągle kłębią mi się w głowie. Choć seria została tym tomem zamknięta i skończyła się prawdziwym happy endem, mam wrażenia że Pierdomenico Baccalario pozostawił część rzeczy naszej własnej wyobraźni. Właśnie to cenie sobie w tych książkach, sami musimy część rzeczy przemyśleć...
W Kilmore Cove kończy się najdłuższy dzień. Podczas gdy deszcz okrywa wszystko szarą zasłoną, ciszę zatoki przerywają grzmoty i błyskawice. Ale to nie burza, tylko działa Mary Gray, legendarnego statku kapitana Spencera. To wielka próba dla Julii i Jasona, którzy muszą stoczyć pojedynek z najgorszym z wrogów Ulyssesa Moore'a, jedynego, który był w stanie kiedykolwiek go pokonać...
Zawsze lubiłam styl i klimat w jakim pisał Pierdomenico Baccalario, a ten tom minął mi szczególnie przyjemnie. Rozwiązane zostały zagadki, a pytania, które nurtowały już od pierwszej części, nareszcie znalazły rozwiązanie. Część musimy jednak dopowiedzieć sobie sami, gdyż i tu autor pozostawił pewne sprawy naszej wyobraźni.
Zdecydowanie zaciekawiła mnie wspaniała fabuła i wartka akcja. Dodatkowo wielowątkowość książki i brak tylu utartych schematów naprawdę dodawał uroku. Klub podróżników w wyobraźni to nie książka o nieświadomej dziewczynie i tajemniczym, nieziemsko przystojnym chłopaku. Nie, tutaj mamy chwilę wytchnienia od tych pospolitych tematów, choć romans oczywiście się pojawił. Był on bardzo subtelny i nie był motywem przewodnim co bardzo mi się spodobało. Cieszę się, że autor nie postawił jedynie na romans, co w bardzo wielu przypadkach przyciąga czytelników.
Kolejnym punktem przystanku jest doskonale zbudowana fabuła. Ciągłość zdarzeń i mnogość zagadek, to jest to, w czym autor nie odpuszcza. Tutaj było ich niestety zdecydowanie mniej niż w poprzednich częściach, ale biorąc pod uwagę to, że „Klub Podróżników w Wyobraźni" jest ostatnią częścią serii, autor naprawdę dobrze rozegrał wydarzenia tego tomu. Praktycznie do końca nic nie jest pewne, a czytelnik wczuwał się rolę bohaterów.
Również pod względem stylu pisania nie mam co ująć panu Pierdomenico Baccalario. Książkę czytało się bardzo dobrze i choć młodzieżówki teraz nie zaspokajają już moich potrzeb, do tej serii zawsze chętnie wracałam. Na wydarzenia patrzymy z różnych punktów widzenia, czym autor podbudowuje w wielu momentach akcję. Również humorem ta część nie odstępuje poprzednim. Mamy tutaj wspaniałych bohaterów, których nie sposób nie polubić. Każdy z nich reprezentuje inne cechy, a przeczytawszy całą serię, oni nadal pozostają nieprzewidywalni. Szczególnie Jason, którego zdążyłam pokochać za tą jego pochopność, ale i bystry umysł, dzięki temu był najbardziej zaskakującą postacią. Również reszta postaci była bardzo dobrze wykreowana, szczególnie te, które poznaliśmy już na początku.
„Klub Podróżników w Wyobraźni" był bardzo dobrym zakończeniem serii. Od wielu lat na bieżąco przyglądam się przygodom Julii, Ricka i Jasona. Kiedyś zastanawiałam się nad tajemnicą Ulyssesa Moora, a idąc przez kolejne części uzyskiwałam wiele odpowiedzi oraz nowych zagadek. Teraz czuję smutek, że to już koniec. Moje myśli jednak wciąż dryfują wokół tej książki, a umysł pracuje w poszukiwaniu odpowiedzi na nieodpowiedziane pytania. Jedno z nich to: O co tak naprawdę chodzi w dwustronnymi monetami (medalami?), które uzyskali Ulysses i mały Flint po wejściu do Mrocznych Portów??? Dlaczego w przypadku ich największego wroga okazały się kłamstwem?
Czy dojdę kiedyś do odpowiedzi? Trudno powiedzieć. Nigdy jednak nie zapomnę emocji związanych z czytaniem tej oto serii, bo chwile jakie z nią przeżywałam, już od najmłodszych lat, są bezcenne.