Asymaka
-
Simon Spence to człowiek, który zajmuje się dziennikarstwem muzycznym, ma żonę i trójkę dzieci. W swojej książce opisuje początki kariery zespołu znanego na całym świecie, lecz w ojczystej Wielkiej Brytanii nigdy niedocenianego należycie. Autor pisze tę książkę, snuje swoja opowieść, zanurza się we wspomnieniach z perspektywy fana zespołu, posiadał bowiem wszystkie ich płyty i gdyby nie nałóg, pewnie miałby je do dnia dzisiejszego.
We wstępie zauważa:
„W Wielkiej Brytanii Depeche Mode nigdy nie zyskali jednak uznania krytyków. Jest to, być może, najwybitniejszy zespół na świecie, z pewnością najbardziej wielbiony, a mimo to ich osiągnięcia i znaczenie przechodzą bez większego ech w rodzinnym kraju. Brytyjczycy pytają, czy zespół nadal istnieje, i pamiętają, że był on kiedyś bardzo popularny w Niemczech. To oczywiście frustrowało muzyków przez wiele lat."*
W tej książce nie znajdziemy wcześniej publikowanych wywiadów, opinii, wszystkiego tego, co już zostało powiedziane i napisane. To spojrzenie z zupełnie innego, nowego punktu widzenia, oczami kogoś, kto żył w tamtym okresie, kto uczestniczył w tworzeniu legendy. Powstała historia ulepiona z opowieści bliskich, przyjaciół, dziennikarzy. Bardzo dużą wagę przywiązuje się tutaj do rodzinnego miasta członków grupy, ponieważ autor sądzi, że to miejsce odcisnęło swe piętno na młodych ludziach, jego specyfika, niecodzienny charakter, brak perspektyw. Czy to przeszkadza komukolwiek, czy odbiera drogę do sukcesu? Dla młodych ludzi, mających pasję, kochających muzykę, czy jest istotne to wszystko, a może dla nich nie istnieje niemożliwe, wierzą w siebie i w swoją przyszłość? Czy ktoś jeszcze w nich wierzy, czy ktoś byłby w stanie przewidzieć, że staną się aż tak popularni?
Betty Page, dziennikarka tak wspomina rok 1981:
„Mieli urok takich chłopców ze szkoły. W ich muzyce można było usłyszeć pewną dozę naiwności, ale na tym własnie ten ich urok polegał. To już był ten moment, że chłopcy, którzy chcieli mieć syntezatory, mogli sobie na nie pozwolić" *
Szukali swojego stylu, próbowali odnaleźć się w tym specyficznym świecie, znaleźć w tym wszystkim indywidualizm i być sobą. Potrzebowali większej pewności siebie, poczucia, że coś znaczą, nabierali dystansu, uczyli się bycia zespołem rockowym, choć początkowo cieszyła ich przypięta łatka zespołu popowego.
Moim zdaniem najciekawszy z całej książki jest polski dopisek Piotra Metza, szczególnie wywiad z marca 2013 roku z zespołem. Nie twierdzę, że całość jest mało interesująca, ale bez tego zakończenia czegoś by mi w tej historii brakowało, jest ona doskonałym uzupełnieniem całości.
„Jesteśmy z innej, tradycyjnej, analogowej epoki. Żeby pojechać w trasę musimy nagrać płytę. (...) Tak naprawdę my wciąż podświadomie myślimy w kategoriach „winylowych" – pierwsza strona płyty, jej początek, koniec, strona druga. Nie opuszczamy myślenia albumowego. A wersję winylową wydamy obowiązkowo." *
*wszystkie fragmenty pochodzą z książki „Depeche Mode. I just can't get enough. Narodziny ikony" Simon Spence