Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Legenda Tom 2 Wybraniec

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Legenda Tom 2 Wybraniec | Autor: Marie Lu

Wybierz opinię:

Lilien

O przygodach June i Daya pisałam już jakiś czas temu, po przeczytaniu pierwszego tomu trylogii. Tym razem przyszedł czas na kontynuację. „Wybraniec" to drugi z trzech tomów poświęcony ten jakże dobranej, a zarazem różniącej się parze.

 

W „Wybrańcu" dowiadujemy się, że Day i June, chcąc ratować Edena, dołączają do Patriotów, a wielki elektor Primo umiera. Władzę obejmuje jego syn, – Anden. Światu grozi rewolucja, a Day i June muszą podjąć decyzję, po której stronie stanąć. Wszystko zaczyna nabierać tempa, gdy para postanawia zorganizować zamach na nowego elektora. Jednak June zdaje sobie sprawę, że Anden w niczym nie przypomina swojego ojca. Dziewczyna jest rozdarta...

 

„Przecież gardzę Republiką, prawda? Chcę, by upadła, no nie? Sęk w ty, że dopiero teraz widzę pewną różnicę – nienawidzę praw, które rządzą Republiką, ale sam kraj kocham. Kocham tych ludzi. Nie robię tego dla Elektora. Robię to dla nich."

 

Jak na powieść utopijną, to jest dostosowana do tematyki wręcz idealnie. Powieść wciąga już od początku, a poszczególne wątki i problemy się ze sobą nie mieszają. Gdybym miała przyrównać go do tomu poprzedniego, to według mnie wypada o niebo lepiej. Tutaj akcja jest nakręcona od pierwszej strony. Czytelnik jest jak gdyby wrzucony w wir wydarzeń. Z jednej strony mamy walkę o przyszłość i wolność kraju i jego ludności, z drugiej strony uczucie, jakim darzą siebie główni bohaterowie.

 

„Day, ów chłopiec z ulicy, którego całym bogactwem było brudne ubranie i szczerość w oczach, zawładnął moim sercem. Jest najpiękniejszy na świecie, zarówno ciałem jak i duszą. Jest srebrnym błyskiem w świecie ciemności. Jest moim światłem."

 

Jeśli chodzi o owo uczucie, to przyznaję, że już dawno nie czytałam czegoś tak realistycznego i głębokiego. Wszystko tutaj jest tak realne, że ukochałam sobie nie tylko fabułę, ale i głównych bohaterów. Nic, więc dziwnego, że w ostatniej scenie wręcz ryczałam tak długo, że w domu myśleli, że coś mi się stało. Całość nasycona jest takimi emocjami, że płacz, śmiech, nostalgia, niepewność i przerażenie były u mnie na porządku dziennym. Fabuła i problematyk utworu są nad wyraz przekonujące i każdy powinien się zaznajomić z ta serią. Dla mnie osobiście już nosi i zawsze będzie mieć miano prawdziwego bestselleru.

 

Książka tak samo, jak w przypadku poprzedniego tomu, podzielona jest na dwie części. Chociaż słowo „części" może być tutaj źle odebrane. Mam na myśli to, że na przemian czytamy wspomnienia i wydarzenia June i Adama. Każdy ma swój rozdział. 1 os. l. poj. Dodatkowo pomaga wczuć się w odczucia bohaterów, a dzięki zmiennej czcionce nie ma problemu z rozpoznaniem, kogo „dziennik" tym razem czytamy. Czyta się szybko, nadzwyczaj szybko. Nie ma problemów z samą treścią, jednak jedyny minus to chyba fakt, że chwilami dało mi się pogubić, kogo "dziennik" aktualnie czytam - Day'a czy June. I nawet zmienna czcionka mi nie pomogła.

 

Na koniec muszę przyznać, że szata graficzna jest w tym wypadku zniewalająca. Zarówno, jeśli chodzi o kolorystykę, prostotę, czy przesłanie, to grafikom należą się spore ukłony w ich stronę. Osobiście nie mogę się na nią napatrzeć. Może z początku wydaje się strasznie wzorowana na „Igrzyskach śmierci", jednak mimo to po dłuższym zastanowieniu widać, jak bardzo się od siebie różnią.

 

Ogólnie gdybym miała podsumować swoje ostatnie czytelnicze wyzwania, to muszę z czystym sercem przyznać, że „Wybraniec" praktycznie, jako jedyny z nielicznych podbił moje serce. Nawet pod względem utopii. Nie wierzę, że to mówię, ale ta trylogia podoba mi się o wiele bardziej, aniżeli „Igrzyska śmierci", które czytałam już parę lat temu, czy chociażby takie pozycje, jak „Atrofia" czy „Deklaracja".

 

„Wybraniec" to naprawdę fenomen na rynku wydawniczym. Jak dla mnie jest zdecydowanie ciekawszy i bardziej porywający niż tom pierwszy. Czy polecam? Oczywiście, że tak! Każdemu. I nie ważne, czy jesteś stary, czy młody, mężczyzna czy kobieta, fanatyk kryminałów, paranormali czy romansów. Idealna dla każdego. A czy warto? Jak najbardziej. Ja osobiście już się nie mogę doczekać finalnej części, na którą czekam z zapartym tchem zwłaszcza po tak emocjonalnym zakończeniu drugiego tomu. Do tego czasu będę się zaczytywać we wspaniałych cytatach, które znalazłam w trakcie czytania, a które to mają niesamowite przesłanki i przekazują całkiem sensowne mądrości życiowe.

Karolina Marcepankowa

Z NOWYM SPOJRZENIEM

 

"Ślubuję wierność fladze wielkiej Republiki Amerykańskiej, naszemu Elektorowi Primo oraz naszym wspaniałym stanom. Ślubuję wspierać wysiłek zbrojny w wojnie przeciwko Koloniom aż po dzień rychłego zwycięstwa!"

 

Niektórzy psychologowie uważają, że komunikacja, czyli wymiana informacji, jest jedną z potrzeb życiowych człowieka, podobnie jak pragnienie bezpieczeństwa i akceptacji. Dlatego wszelakie media odgrywają w naszym życiu ogromną rolę. Gdy mamy jakiś problem i chcemy znaleźć jego rozwiązanie, prędzej zapytamy wujka Google niż poprosimy jakiegoś człowieka o pomoc. Popełniamy jednak jeden, bardzo znaczący błąd – zakładamy, ze wszystkie informacje znalezione w Internecie, gazetach, telewizji są rzetelne i w całości prawdziwe. A najgorsze jest to, że nawet nie usiłujemy tego sprawdzić, tylko od razu na ślepo im wierzymy. A gdyby wszystko, czym karmią nas media okazało się propagandą rządową? Czy tak jak June i Day postanowilibyście na własną rękę poszukiwać prawdy?

 

„Zabicie człowieka, który stoi na czele całego systemu, wydaje się niewielką ceną w zamian za wywołanie rewolucji, nie sądzisz?"

 

Day i June, chcąc ratować Edena, dołączają do Patriotów.
Elektor Primo umiera. Władzę obejmuje jego syn – Anden. Kim jest? Wrogiem czy wybawcą?
Przywódca Patriotów jest pewien odpowiedzi i wierzy, że tylko krwawa rewolucja może uratować kraj. Day i June muszą podjąć decyzję, po której stronie barykady stanąć.
Day i June docierają do Vegas w chwili, kiedy staje się coś nieprawdopodobnego: Elektor Primo umiera, a jego syn – Anden – przejmuje rządy w Republice. W chwili kiedy kraj pogrąża się w chaosie, Day i June dołączają do Patriotów. W zamian za obietnicę odnalezienia Edena oraz przerzucenia ich do Kolonii, Day decyduje się na coś, czego unikał przez całe życie – razem z June wezmą udział w zamachu na nowego Elektora Primo.
Śmierć Elektora to szansa na zmiany w kraju, w którym mieszkańcy zbyt długo byli zmuszani do milczenia.
Jednak kiedyJune zbliża się do Elektora, zdaje sobie sprawę, że Anden w niczym nie przypomina swojego ojca. Dziewczyna jest rozdarta między tym, czego oczekują od niej Patrioci, a swoim przeczuciem: A jeśli to właśnie Anden jest nadzieją na nowy początek? Czy rewolucja nie powinna być czymś więcej niż zemstą pełną gniewu i krwi? A co jeśli Patrioci się mylą? [opis z okładki]

 

Przecież gardzę Republiką, prawda? Chcę, by upadła, no nie? Sęk w tym, że dopiero teraz widzę pewną różnicę – nienawidzę praw, które rządzą Republiką, ale sam kraj kocham. Kocham tych ludzi."

 

Tak z grubsza prezentuje się fabuła drugiej już części „Legendy" Marie Lu. Zwykle uważam, że druga część cyklu jest najbardziej decydującym fragmentem kariery pisarza. Tom pierwszy ma za zadanie tylko przyciągnąć czytelnika tak, żeby ten nawet tylko z czystej ciekawości sięgnął po kolejną część. Na tym etapie można wybaczyć większość pomniejszych błędów – dopiero zaczyna, przecież jeszcze będą z niego ludzie pisarze! Dlatego w pierwszej części wystarczy dobra historia, w sam raz, żeby zaciekawić potencjalnego odbiorcę. Schody zaczynają się dopiero później, tak w okolicach drugiego tomu serii. Wtedy, obeznani już z ogólną fabułą, zaczynamy dostrzegać te większe niedociągnięcia, bo przecież nie jest to pierwsza książka tego autora i już tylko od niego zależy, czy będziemy mieli czym się bulwersować. Jeśli teraz zauważymy, że książka i styl pisania wcale nie jest taki genialny, wcale nie ma pewności czy sięgniemy po kolejne części cyklu. Jak już mówiłam, na tym etapie wszystko zależy od autora – miał już w końcu czas, żeby się „obrobić" i nabrać dobrych nawyków. Jeśli dobrze to wykorzystał i na przestrzeni pierwszej i drugiej części cyklu widać jakiś postęp – wtedy nie można sobie wyobrazić lepszej sytuacji. Niestety, część młodych autorów, których pierwsza książka osiągnęła sukces, próbują popłynąć na tej fali sławy dalej i zapominają o jakości, która przecież powinna być najważniejsza. Dobrze, za bardzo się rozpisałam. A jak to było z Marie Lu? Osiadła na laurach i pozwoliła, żeby kolejna książka popłynęła na fali poprzedniej, czy wbrew przewidywaniom kolejny tom „Legendy" jest jeszcze lepszy?

 

Nie mogło być inaczej, oczywiście Marie Lu nie zawodzi swoich czytelników i prezentuje kolejną część co najmniej równie dobrą jak pierwsza, a może nawet lepszą. Wrażenie jedności tych dwóch tomów potęguje fakt, że akcja „Wybrańca" rozpoczyna się zaledwie kilka dni po zakończeniu akcji „Rebelianta". Z pierwszą częścią cyklu niestety nie jestem „na świeżo", więc gdy od razu wpadłam do jakiegoś pociągu razem z June i Dayem, poczułam się trochę... zdezorientowana. Co oni robią w tym pociągu? Kto ich goni? Gdzie podążają? Na szczęście ten stan nie trwał długo i już po chwili przypomniałam sobie nie tylko zakończenie poprzedniej części, ale nawet ogólny zarys wydarzeń! Czuję się mądra. Ale spokojnie, nawet ci mniej ogarnięci się połapią, bo autorka co jakiś czas podrzuca różne flashbacki, a niektóre sceny znane z poprzedniej części przedstawia w nowym świetle. I musicie mi uwierzyć na słowo, całkiem fajnie to wyszło.

 

„Day, ów chłopiec z ulicy, którego całym bogactwem było brudne ubranie i szczerość w oczach, zawładnął moim sercem. Jest najpiękniejszy na świecie, zarówno ciałem jak i duszą. Jest srebrnym błyskiem w świecie ciemności. Jest moim światłem".

 

Barwne i częste opisy są tym, po czym rozpoznajemy styl Marie Lu. Za pomocą samego słowa autorka ukazuje nam nieprawdopodobne obrazy przyszłości. Dwie wersje, tak dla ścisłości. W pierwszej z nich, Republice, władza szerzy się rządami terroru, a ludność dziesiątkowana jest przez epidemię, na którą „nie ma" lekarstwa. Z drugiej strony, Kolonie także nie prezentują się najlepiej. Nie na miejscu chyba będzie, jeśli scharakteryzuję tutaj to miejsce (spoilery, spoilery wszędzie!), więc powiem tylko tak: warto jest się samemu przekonać. Wracając do opisów, to „Rebeliant" jest książką jedną z niewielu, w których tak rozbudowana ilość mi nie przeszkadza. Wyjaśnienie jest proste: Marie Lu po prostu ma CO opisywać, więc nie czujemy się znużeni.Różnorodne wątki przeplatają się, tworząc szalone tempo akcji przepełnionej licznymi zwrotami i wydarzeniami, co sprawia, że książkę czyta się stosunkowo szybko. Ma na to wpływ także lekki język, jaki posługuje się autorka, a także to, że Lu co jakiś czas przerzuca punkt widzenia. Dwutorowa narracja, tak ja w poprzedniej części, pozwala dogłębnie poznać każdego z dwojga głównych bohaterów z osobna. Zarówno June, jak i Day ciągną za sobą pewien bagaż doświadczeń związanych z utratą bliskich, co wyciąga z nich uczucia, które normalnie pozostałyby ukryte. Pozwala nam to na dogłębną analizę ich charakterów, dzięki której dochodzimy do wniosku, że autorka odwaliła genialną robotę kreując bohaterów „Legendy". Tak dobrą, że nawet wątek romantyczny pomiędzy nimi mi nie przeszkadza.

 

„ - A jak twoim zdaniem Elektor chce naprawić ten kraj swoimi idiotycznymi pomysłami? Jak ten bogaty dzieciak chce nas zbawić?
- Przestań go tak nazywać! Jeśli zmieni ten kraj, to dokona tego dzięki swoim pomysłom, a nie pieniądzom! Pieniądze nie liczą się, gdy...
- Nie waż się powiedzieć mi tego prosto w oczy. Pieniądze to najważniejsza rzecz pod słońcem.
- Nie, to nieprawda.
- Mówisz tak, bo nigdy ci ich nie brakowało."

 

Podsumowując, „Rebeliant" to książka co najmniej wybitna, obok której nie można przejść obojętnie. Może nie zaryzykowałabym stwierdzenia, że jest lepsza niż osławione „Igrzyska śmierci", jednak na pewno zwraca uwagę niebanalną scenerią i fenomenalną historią. Dystopijno-przygodowy charakter książki z pewnością przypadnie do gustu wielu osobom, zwłaszcza że akcja goni akcję, a autorka płynnie przechodzi pomiędzy wydarzeniami i narracją. Jak dla mnie, tyle wystarczy, żeby „Wybraniec" osiągnął zasłużony sukces.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial