Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Bóg Nie Jada Pałeczkami

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Bóg Nie Jada Pałeczkami | Autor: Czesław Dawidowicz

Wybierz opinię:

Michał Lipka

  Jeśli myślicie, że ta książka to wspomnienia, to relacja i opowieść o tym, co było, zawiedziecie się. Jeśli myślicie, że dostaniecie tu zapis wydarzeń z przeszłości autora w temacie, który rzecz obiecuje, też się zawiedziecie. Jeśli liczycie, że to nie będzie powieść, a po prostu wspominki, ciekawostki i relacje – tak samo. Już na wstępie autor informuje nas, że to, iż rzecz inspirowana jest wydarzeniami, które go spotkały, nie oznacza to, że serwuje nam fakty. Zresztą wita nas tu przypisek mówiący, że i postacie, i lokalizacje, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. A reszta? A reszta jest tak przepuszczona przez filtr fikcji, że pewnie z tym, co się działo, niewiele ma wspólnego. No i to zasadniczy błąd. Bo gdyby zrobić wspominki, tylko z pozmienianymi danymi osobowymi i nazwami miejsc, gdyby tak zaserwować nam to w formie dziennika, byłoby ciekawie. Niestety autor postanowił zrobić z tego coś na kształt powieści – na kształt, bo niestety powieść też to nie jest, zbyt mało wprawna literacko, zbyt nijako napisana i jakoś tak mijającą się z właściwą formą – która, poza paroma ciekawymi rzeczami, też stanowi spory zawód. Szczególnie jakościowy.

 

O czym jest to wszystkie? A no o młodym kucharzu z pasją, który chce, ale realia warszawskiej sceny kulinarnej są, jakie są. Więc w sumie nie wiadomo, czy uda mu się przetrwać i wytrwać.

 

„Bóg nie jada pałeczkami”,. Chwytliwy tytuł? No nie bardzo, jakiś taki trochę wysilony i właśnie o to mi chodzi. Bo to wysilenie widać po prostu w całej książce, tak jak i niezdecydowanie czym to dzieło właściwie być powinno i dokąd ma zmierzać. I to się przekłada na to, jaka jest ta książka. Jak się ją czyta i co z tego wynika. A kiedy tak się to czyta, odnosi się wrażenie, że autor postanowił rzucić się na głęboką wodę z myślą nie wiem, jak się pisze, nie mam planu, zobaczymy, co z tego będzie, przecież źle być nie może, skoro pisze o tym, co znam. Prawda? A no okazało się, że jednak może. Nie, że tragicznie, ale niestety nijako. Złe książki zapamiętujemy, nawet jeśli chcemy wyrzucić z pamięci, dobre zostają z nami na równie długo, ale te nijakie wypadają z pamięci. I ta mi szybko wypadnie.

 

Oczywiście wiem, że metoda autora nie zawsze jest zła. Że to może być jak ze spacer, idziesz w jakieś nieznane sobie miejsce i wiadomo, możesz trafić na coś fajnego, jakąś super miejscówkę, do której chcesz wracać, a może wejść na pełną śmieci polanę albo dostać, kolokwialnie mówiąc, po gębie od szemranego elementu tu zgromadzonego. No i tu akurat ten spacer się nie udał. Stylistycznie nie do końca wiem, z czym mam do czynienia, bo raz autor pisze to tak, jakby to była powieść, a raz, jakby relacja, wspominki, a spójności i zgody między jedną estetyką a drugą nie ma. Niby balansuje Dawidowicz gdzieś na granicy między jednym i drugim, ale niezbyt umiejętnie, więc co chwila łapie przechył to ku jednej wersji, to znów ku drugiej. I nie znajduje wyważenia. Nie ma pomysłu, jak to ugryźć tak, by efekt był satysfakcjonujący.

 

A od strony fabularnej? Cóż, czasem są ciekawe rzeczy zza kulis, niby taka kuchnia od kuchni, gdzie i slang kucharski, i jakieś ciekawostki, ale mam wrażenie, że i tu nie ma balansu. Czasem coś wlecze się niemiłosiernie (jak te głupie żarty robione przez bohaterów), czasem za szybko podawane są fakty, które aż chciałoby się zobaczyć rozbudowane, a kiedy indziej znów miałem wrażenie, że jakoś omija autor sedno. A mogło być ciekawie. Ale wyszło słabo. Ani powieść, bo jako literacko nie ma to właściwego stylu, a bohaterowie są płascy i nijacy, ani reportaż / wspomnienia, bo autor unika wiązania tego wszystkiego z faktami i rzeczywistymi, nawet tymi ogólnymi wydarzeniami, których omijać się nie powinno. Ot taka literacka ilustracja powiedzenia ni pies, ni wydra.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial