upupa-epops
- Och, jakie to było smaczne!
Od pierwszej literki aż do ostatniej kropki.
Paul Kenyon opowiada czytelnikowi na wstępie w jaki sposób trafił do Rumunii, z którą związał się nieco bardziej niż mógł zakładać planując podróż tam, mianowicie poznał w Rumunii swoją żonę. W tym upatrywałabym wyjątkowości tej książki. Bo z jednej strony wypełnia ją ciekawość historii kraju, którego dotyczy, przebłyskują uczucia, takie jak podziw, głęboka sympatia i poczucie wyjątkowości, z drugiej strony da się wyczuć, że autor nie pozbył się przez swój mariaż obiektywności względem opisywanych wydarzeń.
Autor, który zadedykował książkę właśnie swojej rumuńskiej żonie – Flavii, opisuje najbardziej istotne czy zwrotne punkty z dziejów Rumunii, tego jak kształtowała się jej granica, jaką rolę odgrywała w czasie obu wojen światowych i co działo się z krajem już po zakończeniu tej ostatniej, najbardziej krwawej jak do tej pory II wojny światowej. Dostajemy też solidną dawkę informacji o jednym z najbardziej krwawych duetów dyktatorskich w historii współczesnej Europy – czyli Elenie i Nicolai Caucescu. Należy również wspomnieć, że autor nie zapomina o towarze eksportowym Rumunii, jakim jest bez wątpienia Wlad Palownik – czyli Drakula. Dzięki książce poznajemy historię jego ojca i braci, oraz wczesnej młodości, którą spędzał w charakterze zakładnika na dworze tureckiego sułtana.
Książką napisana jest w sposób niebywale przystępny, nie przynudza nadmierną ilością faktów, dat i opisów iście historycznych. Zdaje się, że autor z wydarzeń wybiera to, co najciekawsze i umiejętnie opisuje historię budując coś na wzór fabularyzowanego dokumentu. Czytamy opowieść o historii kraju z Europy Środkowej a zdaje się, jakbyśmy pochłaniali powieść historyczno-obyczajową. Lekkie pióro i poczucie humoru, jakie wyraźnieczuć sprawia, że czyta się tę książkę lekko i przyjemnie. Paul Kenyon poprzedza każdy rozdział cytatami literackimi, których część dotyczy bezpośrednio Rumunii, jak np. fragmenty „Draculi” Bram Stokera, inne zaś po prostu mają za zadanie wprowadzenia czytelnika w kolejną opowieść – jak cytat z Owidiusza czy licznie przytaczanych literatów rumuńskich. Dzieło objętościowo jest dość słuszne, gdyż całość z licznymi przypisami ma 510 stron, jednak niech Was to nie przeraża. Ta opasła księga jest naprawdę wspaniałą podróżą do kraju o którym wiadomo nam stosunkowo niewiele.
Historia Rumunii to nie historia Anglii i jej królów, która była wielokrotnie sfabularyzowana i podawana przeciętnemu odbiorcy w postaci łatwo przyswajalnego serialu czy filmu fabularnego. Pięknie wpisuje się w powyższe stwierdzenie fragment książki Brama Stokera Dracula: „ Jesteśmy w Transylwanii, a Transylwania to nie Anglia. Nasze zwyczaje różnią się od waszych, wiele rzeczy może się panu wydać dziwacznymi. Z tego, co mi pan powiedział o swoich doświadczeniach, wnioskuję, że wie pan coś już na ten temat”. Cytatem tym angielski pisarz rozpoczyna rozdział 2 książki. Książki o historii Rumunii, która jest nieco schowana, jak siedziba rodu Drakuli, ukryta gdzieś przed ludzkim wzrokiem w lasach, spowita mgłą w górach Siedmiogrodu i Transylwanii.
Paul Kenyon wykonał fantastyczną pracę, która mam nadzieję, zaowocuje wzrostem zainteresowania tym zdaje się nieco zepchniętym na ubocze a jakże ciekawym regionem Europy Środkowej. Mam również przekonanie graniczące z pewnością, że jeśli w taki sposób przekazywano by historię w szkołach to stuprocentowa frekwencja na zajęciach byłaby gwarantowana a kółka historyczne pękałyby w szwach.