Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Violeta

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Violeta | Autor: Isabel Allende

Wybierz opinię:

Doris

        Twórczość chilijskiej pisarki Isabel Allende to moja słabość. Wszystkie jej grubaśne powieści rozpierają się u mnie na półce w równym rzędzie, błyszcząc kolorowymi grzbietami. Sięgam po nie, gdy potrzebuję oddechu, rozrywki, gdy chciałabym zniknąć z „tu i teraz” wrzucona w jakąś zajmującą epicką opowieść nie wymagającą wielkiej umysłowej ekwilibrystyki. Ameryka Łacińska ze swoim egzotycznym kolorytem, burzliwą historią, wszechobecnym echem dawnych wierzeń, tworzącym pomost między światem ludzi i światem duchów, wydaje się być idealnym wyborem.

 

        „Violeta” to najnowsza powieść Allende, tym razem mocno trzymająca się realiów, magia pozostaje jedynie jako jeden z wycinków obyczajowości, choćby w postaci uzdrowicielki Yaimy, posługującej się szamańskim ceremoniałem podczas praktyk leczniczych.  Mamy przed sobą obszerną sagę rodzinną del Vallów, opowiadaną drobiazgowo, chronologicznie, z doskonałym wyczuciem dramaturgii przez Violetę, już stuletnią, wnukowi, księdzu Camilo. Dzielą ich tysiące mil. Ona umiera w Chile, on przebywa jako jezuicki misjonarz w Afryce. Jest dla niej najbliższą osobą, większość rodziny już nie żyje. To jemu więc pragnie opowiedzieć swoje życie i dzieje del Vallów, szczerze, bez niepotrzebnej pruderii, wszystko co było złe i co dobre.

 

        Akcję, niczym złowieszcza klamra, spina pandemia. Narodzinom Violety towarzyszy legendarna hiszpanka, dziesiątkująca ludność świata po Wielkiej Wojnie, jakby już ona sama nie zebrała dostatecznego żniwa. Śmierć zaś przychodzi po Violetę w czasie koronawirusowej kwarantanny. Między 1920, a 2020 rokiem w Chile, w Europie i na świecie sporo się zadziało, zmiany zaszły w każdej dziedzinie życia, a te wręcz milowe – w obyczajowości.

 

        Isabel Allende znów pięknie rozpędziła swoje pióro. Stworzyła portret rozgałęzionej rodziny przeżywającej wzloty i upadki w targanym niepokojami kraju. To Ameryka Łacińska, więc i temperamenty krewkie, południowe, które często wiodą del Vallów na manowce, prowokują kłopoty, każą zrywać więzi, wrzucają w namiętne, straceńcze romanse. Można by rzec, że przydarza się im niemal wszystko, jakby sobie wykupili abonament na „życie na pełnej petardzie”. Jest ryzykowne obracanie kapitałem, samobójcza kula i wieloletnie „wygnanie” na prowincję z powodu biedy i skandalu. Są związki z mafią (z samym Lucky Luciano), podejrzane konszachty z terrorystami, życie w hipisowskiej komunie w oparach narkotyków i objęciach wolnej miłości, podejrzana sekta i związki z pronazistowską kolonią w Chile. Ale także nauczanie dzieci metyskiej biedoty w trudno dostępnych górskich terenach, proste życie na prowincji w surowym klimacie i w braku wygód. Wbrew pozorom wtedy właśnie rodzina przeżywa najszczęśliwszy czas, zyskuje dozgonnych przyjaciół i uczy się odsiewać z życiowego bałaganu cząstki najcenniejsze.

 

        Brawurowo opowiedziane sto lat Chile możemy konfrontować dowolnie z innymi znanymi sobie lekturami. O latach dyktatury Pinocheta pisał bardzo wyraziście Alejandro Zambra, w sposób czule ironiczny puentując ucieczkę chilijskiego społeczeństwa przed okrutną rzeczywistością w metaforę. Wspomnijmy także Roberto Bolano. W jego twórczości pucz 1973 roku, zakończony samobójczą (chyba) śmiercią Salvadora Allende i zagarnięciem władzy przez Pinocheta i wojskową juntę, stanowi bardzo istotne ogniwo. To wydarzenie zmieniło społeczeństwo chilijskie, stało się też motywem wędrownym w literaturze. U Isabel Allende nie jest inaczej. Rodzinę del Valle nie tylko to bezpośrednio ono dotknęło, ale i dramatycznie podzieliło. Sama autorka jest córką kuzyna prezydenta Salvadora Allende,  jej rodzina po dojściu do władzy Pinocheta wyemigrowała do Wenezueli. Podzieliła więc losy wielu Chilijczyków, a w większości swoich powieści, także w „Violetcie”, przemyca sporo wątków autobiograficznych.

 

        Z jej feministycznego zaangażowania wypływa potrzeba i talent do kreowania postaci silnych, inteligentnych kobiet. Violeta, Teresa, Josephine, a nawet w jakimś stopniu tragiczna Nieves, żyją pełnią życia w czasach niezbyt przyjaznych kobiecej niezależności, realizują się, znajdują sobie cele także poza rodziną, interesują się polityką, zarabiają i inwestują pieniądze, domagają się praw i swobód w kraju mocno przecież konserwatywnym. I kochają. Mężczyzn silnych, nie zawsze odpowiednich, takich, z którymi muszą potem walczyć lub ich przechytrzać. Miłość jest tutaj potężną siłą, a przemoc wobec kobiet, narzucanie im wzorca posłusznej żony i matki wielu dzieci także przewija się jako nieodzowny element maczyzmu.  Jednak to właśnie uczucie, gwałtownie biorąc je w posiadanie, daje im zarazem moc, oręż potężny, zrywający kulturowe pęta. W kraju niedopuszczającym rozwodów i dającym mężczyznom władzę nad kobiecym życiem i portfelem decydują się na porzucenie męża i niestabilny związek z kochankiem, na nieślubne dzieci, na miłość homoseksualną. Mężczyźni angażują się w biznes, w konspirację, w szemrane interesy, ale to kobiety są prawdziwymi heroinami. To one wydobywają ich z tarapatów, prowadzą księgi finansowe (te oficjalne i te z kreatywną księgowością), potrafią dobitnie się zemścić i jeśli nawet nie wszystkie otwarcie sprzeciwiają się odbieraniu im prawa decydowania o sobie, to jednak różnymi sposobami, przy pomocy sprytu i inteligencji, prawo to realizują.

 

        Przekrój społeczny w powieści jest szeroki, począwszy od górnych warstw zamożnego mieszczaństwa przez ludność wiejską, spracowaną oraz silnie związaną z ziemią i przekazywaną przez pokolenia tradycją, szemrany światek mafijnych powiązań zblatowanych z pinochetowską juntą aż po indiańską, wynaradawianą i w okrutny sposób prześladowaną biedotę. Warto także wspomnieć lewicowych konspiratorów, szybko zyskujących status martwych lub uchodźców.

 

        To piękna, widowiskowa historia, która z Chile zabiera nas do Los Angeles, Miami, Las Vegas, na Kubę, do Argentyny, a nawet do Norwegii. W te bowiem rejony los rzuca członków klanu Violety, każąc im angażować się w przeróżne, nie zawsze legalne i bezpieczne projekty. Tym razem odniesienia do prozy Marqueza są tutaj bezzasadne. To historia realistyczna, choć porywy serca czy owładnięcie wzniosłymi ideami prowadzą bohaterów w rejony bliskie doznaniom pozazmysłowym. Brak realizmu magicznego, który tak lubimy u Allende, wynagradza nam mnogość wydarzeń, ich tempo i niespodziane zawirowania, jakie przynoszą one rodzinie. To pozwala nam mknąć przez stronice, zapomnieć o całym świecie i wspaniale się bawić. A o to przecież także chodzi w literaturze.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial