Ambros
-
Lektura otwierająca oczy w świetle obecnych wydarzeń na świecie, a mianowicie wojny w Ukrainie. Temat na czasie, nam bliski, zwłaszcza, że wydarzenia dzieją się obok nas, za naszą wschodnią granicą. Zerkamy okiem ukraińskiej pisarki na bohaterów, którzy żyją w centrum walk, dotykają one ich bezpośrednio. Czy i jak bohaterowie sobie z nimi radzą, przekonajcie się sami, spróbujcie zrozumieć Tolika i jego bliskich ….
Tolik, samotny i zamknięty w sobie czterdziestolatek, spełnił życiowe marzenie i kupił dom w Hiszpanii. Opuścił targaną wojną Ukrainę i liczył, że w końcu ułoży sobie życie z dala od rodziny, zazna spokoju i wytchnienia. I niestety, jego radość nie trwała długo. Wkrótce do niego dołączyła matka, jego siostra z przyjaciółką, wujek, cioteczna babka i ich ukochane koty i pies. W domu zrobiło się głośno i hałaśliwie. Starsze pokolenie zaczęło wprowadzać w domu swoje porządki i zasady. Tolik jako jedyny pracował na utrzymanie rodziny, czym się irytował niemal codziennie. Ciotka zajmowała się sadzeniem pomidorów w fontannie, a wuj nocną grą na fliperze. Matka nieustannie się dopominała, kiedy w końcu syn znajdzie sobie tą drugą połówkę. I jak można wytrzymać długo w takich warunkach? Jak tutaj przyprowadzić dziewczynę, jak nawet nie można zaznać chwili spokoju? Mężczyzna zaczyna w końcu odczuwać wyrzuty, że rodacy walczą w imię obrony kraju, a on się na dobre urządził w pięknym kraju. Ta cała sytuacja nie daje mu spokoju i wytchnienia. Nie wie jak długo będzie w stanie to znosić …
„Oczywiście, wszystko świetnie – pomyślał Tolik – nie licząc wojny, śmierci, domu pełnego ludzi i całkowicie niewiadomej przyszłości”.
A co wspólnego z tą rodziną ma tytułowa Drabina? Otóż Tolik, aby nie zwariować i się odseparować od tej hałaśliwej rodziny, wchodzi do swojego pokoju na drugim piętrze, po drabinie. I ta drabina to symbol izolacji, napiętych i niejasnych relacji rodzinnych. To również marzenie o ułożeniu sobie życia po swojemu, według własnych zasad i upodobań. To wspinanie się po stopniach wewnętrznych emocji, walki z nimi i samym sobą.
„Drabina stała się częścią umowy społecznej w jego domu – od tej pory wszyscy o niej wiedzieli, ale udawali, że to tajemnica Tolika”.
Drabina, mimo że nosi prosty i zdaje się oczywisty tytuł, to trudna lektura, wielowarstwowa, o drugim dnie. Po przeczytaniu zadałam sobie pytanie, jaki zamysł miała autorka, co chciała nam zasygnalizować. I jedno jest pewne i niezaprzeczalne. Ta historia kipi i eksploduje od mocnych wrażeń i emocji, ukazuje skomplikowane relacje rodzinne, uwydatnia marzenia i oczekiwania bohaterów. I trzeba pamiętać, że to wszystko dzieje się w obliczu wojny, czyli czasach niecodziennych i bardzo szybko zmiennych. Dlatego też należy zachować pewien dystans do bohaterów, nie można ich negatywnie oceniać, oni nie zawsze są sobą. Wiadomo, że okoliczności zmieniają człowiek i jego postrzeganie świata, często sprawiają, że człowiek zachowuje się inaczej. Bo inne też jest otoczenie, nieprzewidywalne.
Eugenia Kuzniecowa z dystansem podchodzi do bohaterów, z nutką ironii i wyrafinowanym poczuciem humoru. Mimo poważnej tematyki warto chwilami przymrużyć oko, zdystansować się i zachować umiar w odbiorze.
Uważam, że to nie jest lektura dla każdego. Polecam czytelnikowi odważnemu, ciekawemu świata, mającemu poczucie humoru i własne zdanie. Urzeka otwartością i indywidualizmem, o ukrytej symbolicznej tematyce. To od ciebie zależy, czy sprostasz wymaganiom i odnajdziesz się w świecie, którego drzwi otwiera przed tobą autorka.
Mamaczyta
-
Eugenia Kuzniecowa to młoda ukraińska pisarka. Jej debiutancka powieść „Nim dojrzeją maliny” została bardzo dobrze przyjęta i zdobyła wyróżnienie Europejskiej Nagrody Literackiej. Ja dzisiaj chciałabym zachęcić Was do lektury jej kolejnej książki pt. „Drabina”.
Tolik miał jasno sprecyzowany plan na życie, a jego głównym punktem był dom w Hiszpanii. Młody mężczyzna wytrwale dążył do celu, odciął pępowinę, osiągnął samodzielność, również tę finansową. Kupił dom, ale nie zdążył się nim nacieszyć tak jakby chciał. Dom w górach to miała być jego samotnia, miejsce w którym będzie mógł pobyć sam ze sobą. Wojna na Ukrainie zmieniła wszystko, w pierwszych dniach po rozpoczęciu rosyjskiej agresji do Tolika przyjeżdża rodzina: matka, siostra i jej przyjaciółka, niepełnosprawny wuj, cioteczna babka, dwa koty i pies. Dom jest duży pomieści wszystkich, tylko dlaczego Tolik musi zacząć korzystać z drabiny by dostać się do swojego pokoju?
Tolik jest introwertykiem potrzebuje ciszy i spokoju. Zwierzęta głośno odreagowują długą podróż, ciotka Hryhoriwna wydzwania do znajomych, którzy zostali w kraju, wujek oczekuje relacji z frontu, a matka ciągle gotuje. Tolik czuje się przytłoczony, a przy tym zjadają go wyrzuty sumienia, przecież tam giną ludzie, a on odczuwa dyskomfort, bo w jego domu pojawiła się rodzina.
Temat jest istotny i poważny, ale autorka potrafi go przedstawić w lekki i zabawny sposób, zachowując jednocześnie szczerość. Jej styl pisania jest przystępny, nie bagatelizuje jednak trudnych lub przygnębiających treści. W Ukrainie przyszła wiosna, w Hiszpanii też, ale tam został ulubiony kubek, tam są wszystkie wspomnienia. Tęsknota jest ogromna i bardzo trudno sobie z nią poradzić zwłaszcza gdy w głowie kłębią się myśli czy ucieczka była jedynym dobrym rozwiązaniem.
To historia o rodzinie, o więzach, które są silniejsze niż wojna. Ale bycie z rodziną za blisko uwiera, budzi niepokojące myśli. Rodzina Tolika jest charakterystyczna, z całą paletą wad i zalet. Poznajemy ich za sprawą sytuacji w których się znajdują, z dialogów wyciągamy ich poglądy – zdecydowanie dobrze w ten sposób poznawać postacie. Nabierają one wtedy trójwymiarowości. Ponadto obserwujemy jak zmieniają się wraz z upływem czasu, jest to zaledwie kilkanaście tygodni, ale takich intensywnych w przeżycia, że odciskają swoje piętno.
Współczesna powieść obyczajowa, absolutnie aktualna. Jakże inaczej się to czyta od powieści osadzonych w czasie II wojny światowej. Autorka poruszyła też ciekawy temat zbiórek charytatywnych. Potrzeby w pierwszych tygodniach wojny były ogromne (teraz pewnie też nie zmalały), ale często bezrefleksyjna pomoc nie przynosi efektów. Im dalej na zachód od Ukrainy tym mniejsze zaangażowanie emocjonalne i mniejsze zrozumienie potrzeb. Warto przemyśleć czy tak rzeczywiście jest czy tak odbierają to obywatele Ukrainy.
Tytułowa drabina to symbol walki o samego siebie, to zachowanie indywidualizmu wobec światowego kryzysu. Autorka opiera się na własnych doświadczeniach, to jej ojczyzna została zaatakowana, a ona sama dzieli życie między dwa kraje.
Bardzo lubię po przeczytaniu książki przyjrzeć się jeszcze raz okładce. Ta tutaj idealnie współgra z treścią. Koty, żaba przy fontannie i kaktus, każdy element ważny dla tej historii znajduje się na jej froncie. Za to wielkie brawa dla grafika. Zwróćcie więc uwagę na tę książkę w księgarni czy bibliotece. Nie zagłębiajcie się jednak za bardzo w opis, bo sporo zdradza.