Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Śladami

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Śladami | Autor: Dragan Velikić

Wybierz opinię:

Doris

       „Wszyscy ludzie to pisarze – twierdziła moja mama. – Nie ma na świecie człowieka, który by nie wymyślił przynajmniej jednej historii. Stąd taki zamęt.”

 

       Dragan Velikić podążający po własnych śladach, cofający się aż do wczesnego dzieciństwa, wygrzebuje z najdalszych zakamarków pamięci nieco wyblakłe przez te kilkadziesiąt lat, ale znów szybko ożywające wspomnienia. Czy ukończenie 60 lat to wiek, gdy pora zrobić bilans życia, podsumować rubryki „winien” i „ma”, by zdążyć jeszcze je wyzerować, pozbyć się balastu zadłużenia wobec ludzi i samego siebie? A może to pora na smętne spojrzenie na własną przemianę, gdy coraz więcej w nas rezygnacji i znużenia w miejsce niedawnych ambicji? Autor pisze: „(…)zacząłem zapominać. Odzywają się do mnie osoby, których nie poznaję. Jest coraz więcej imion, których nie mogę sobie przypomnieć. Pociesza mnie, że zapomniane nie znaczy stracone, jak mówiłaś. Jedynie zagubione.” Utrwala więc to, co jeszcze się nie zagubiło, by je zachować, te chwile minione.

 

       Dragan Velikić, serbski pisarz, świadek pogmatwanej bałkańskiej historii, charakterystycznym dla siebie, kunsztownym stylem, ze stoicką zadumą i niezwykłą jednak pamięcią detali, nie po raz pierwszy zresztą, zaprasza nas do swojej ukochanej chorwackiej Puli. To miasto przechodzące w ciągu ostatnich 100 lat z rąk do rąk, by w końcu on, Serb, utracił je na zawsze. Stąd ów sentyment, ciepło i nostalgia unoszące się nad „Śladami”. Minęło zarówno dzieciństwo, jak i tamta Pula. Pozostały kadry, obrazy, które teraz przywołuje. Tak też kiedyś zaprzyjaźniona sąsiadka, Lisetta, otwierała przed nim, chłopcem jeszcze, podwoje Salonik, miejsca wydeptanego przez pokolenia Benedettich. Każdy ma swoje własne Saloniki czy też Pulę, utrwaloną na kliszy pamięci, nieczułą na zmiany, niepoddającą się metamorfozom. Miasto, gdzie, mimo upływu lat, takimi samymi ulicami jeżdżą takie same tramwaje, a mała piekarenka na rogu wciąż odurza zapachem świeżo wypieczonego chleba.

 

       To samo miejsce czy wydarzenie przez każdego może być uwewnętrznione zupełnie inaczej. To ciekawe zjawisko, jakby identyczny bazowy obraz nakładały się różne jednostkowe wrażenia danej chwili, nieco go modyfikując. To właśnie sprawia, że matka i syn nie są w stanie dokładnie dopasować do siebie wspólnych wspomnień z Rijeki, całkiem tak, jakby każde spędziło je oddzielnie.

 

       Czas odwiedzin u matki, przebywającej w domu starców, jest dla niej i dla autora jednym długim przewijaniem taśmy życia. Matka opowiada o Puli dawnej, sprzed narodzin syna. Składają więc razem najpierw jej oddzielną historię, później zaś także tę już wspólną, rodzinną. Właśnie odległe czasy najlepiej zachowały się w umyśle matki, który coraz silniej mąci demencja. Póki co łatwo je przywołać. Póki co…

 

       Autor podąża tutaj dość często ścieżkami umykającej śpiesznie pamięci matki, z którą jest bardzo związany, która wydaje się być najważniejszą osobą w jego życiu, swoim uporządkowaniem i sztywnymi zasadami stabilizującą je i mocującą silnymi korzeniami przy ziemi. Być może bez niej syn, bujający w obłokach pisarz, w tychże podniebnych rejonach już by pozostał… „Każdy musi gdzieś być. Wszystko ma swój czas.” – to prawdy, które niejeden raz wybrzmią na kartach powieści.

 

       Raz więc przewodnikiem naszym (ale też autora) jest matka, a ślady wiodą do II wojny światowej i zniszczonego, zmienionego świata tuż po niej. Później na prowadzenie wysuwa się syn, gotów spierać się z matką o każdy szczegół. Gdy jej zabraknie, różnica zdań siłą rzeczy zanika, a jednoosobowa narracja nie jest w stanie wypełnić pustego miejsca po tej, która już nie zaprzeczy – no nie, nie tak to przecież było!

 

       Przyjrzymy się tutaj konfliktowi bałkańskiemu i wynikłym z niego dwóm wojnom, tyglowi, w którym miesza się wielość języków, narodowości i religii, podziałom, jakim podlegają Bałkany przez dziesięciolecia, wciąż zmieniając swój kształt i wielkość na mapie Europy. To się dzielą, to znów łączą, by po latach ponownie postawić granice. Ludzie najpierw są sąsiadami, później jednak nacjonalistyczne nastroje czynią z nich wrogów, którzy zamiast ze szklanką pożyczonej soli stają na progu z karabinem. Niepokój raz nasila się, raz słabnie, jednak nigdy całkiem nie odpuszcza, najwyżej wycisza się i nasłuchuje. Znamienna jest tutaj kwestia zmiany języka, jakim posługuje się matka w zależności od czasu i miejsca, od okoliczności. Raz bezpieczniejszy jest dialekt ijekawski, innym razem sztokawski, w każdym z nich potrafi biegle się porozumieć.

 

       Kto interesuje się historią Bałkanów będzie zachwycony uchwyceniem ich istoty, klimatu miejsc i ludzi, zawikłanych losów Serbów, Bośniaków, Chorwatów i Czarnogórców, a także Włochów, Greków i Żydów. Karty wspomnień zapełniają barwne postacie. Lisette z jej grecko-włoskimi powidokami i romansową przeszłością już wspominałam. Równie interesujący jest zegarmistrz Maleśa, raz w roku przejmujący opiekę nad wszystkimi zegarami wodza Tity w jego rezydencji na Wyspach Briońskich. Człowiek szczodry, uczynny i tropiący kobiety niczym pies myśliwski, wyżeł, z którym poluje na dzikiego zwierza, a ubitymi zającami, sarnami i bażantami dzieli się chętnie z przyjaciółmi.

 

       „Historia to opowieść o stanie posiadania – stwierdza Maleśa. – Wszystko kręci się wokół zdobyczy.” Gdy tak zagłębiamy się w bałkańskie dzieje, chcemy czy nie, musimy przyznać mu rację. Autor jest surowy i sprawiedliwy dla swojego kraju, gdy mówi z goryczą o najnowszej historii Serbii: „Serbia przegrała wszystko, co udało jej się zdobyć przez dwieście lat walk o niezawisłość. Po raz pierwszy nie stanęła po dobrej stronie, ale ruszyła za fałszywym prorokiem w ciemności przemocy i zbrodni.”

 

       Matka pozostaje dla Dragana stałym punktem odniesienia, niczym Gwiazda Polarna. To z nią rozmawia, jej tłumaczy, z nią spiera się i dyskutuje, zaś gdy już jej zabraknie, spełnia daną kiedyś matce obietnicę, że napisze historię Lisette. Ostatnia część „Śladami” jest listem skierowanym do matki właśnie. Dragan pisze: „Winien Ci jestem ten list. Za nasze rozmowy.” Ja zaś odnoszę wrażenie, że choć matka nie była idealna, sam o tym wspomina, choć złościł się na nią i z nutą żalu potrafi wypomnieć różne przeszłe historie, to całe „Śladami” jest pięknym hołdem złożonym jej, ale też innym matkom, cierpliwym nauczycielkom życia.    

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial