Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Ze słowackiego

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Ze słowackiego | Autor: Adam Kaczanowski

Wybierz opinię:

Ola1977

  Można ileś lat przeżyć na tym świecie, przeczytać tysiące stron, a i tak znajdzie się utwór, który przywita zaskoczeniem i pozostawi czytelnika w osłupieniu. Tak miałam z utworem „Ze Słowackiego”.

 

Nie znałam wcześniej twórczości Adama Kaczanowskiego, ale wydawnictwo HA!ART przyzwyczaiło mnie do tego, że będę błądzić po nieznanych mi literackich światach. I tak jak w życiu lubię utarte ścieżki, tak w literaturze jestem odważniejsza. Jest to odwaga opłacalna, bo „Ze Słowackiego” to obłędna jazda bez trzymanki.

 

Ni to powieść, ni eksperyment, ni koszmar senny. A może wszystko razem? Zaczyna się niewinnie. Trafiamy na osiedlowe forum internetowe, gdzie znajdziemy wpisy o nieudolnych ochroniarzach, złym parkowaniu, gangu dziewcząt czy natrętnych osach. Zwyczajne, banalne sprawy. Jednak fora mają to do siebie, że wątki się rozwijają i to często w dość zaskakujących kierunkach. Zachowanie ochroniarzy zaczyna być dziwaczne, lokatorzy padają ofiarami głupich żartów, gang dziewcząt układa specyficzną piosenkę i kręci jeszcze bardziej specyficzny teledysk. W niemal każdym piszącym włącza się twór bliźniaczo podobny do Adasia Miauczyńskiego z „Dnia świra” Marka Koterskiego – komentarz poprzednika jest pretekstem do wywołania wojny, najpierw słownej, później niekoniecznie. Osiedle staje się miejscem nieprzyjaznym. Wiata śmietnikowa niczym więzienie, psia kupa w piaskownicy, poruszające się klamki, zmiana ochroniarzy, tajemniczy pomnik… Rzeczywistość wymyka się spod kontroli. Nie wiadomo, czy ochroniarz powiedział „spalę ci chatę” czy „zapalę ci światło”, bo przecież to brzmi podobnie, prawda? Lokatorzy tracą grunt pod nogami, bo okazuje się, że wyznaczniki współczesnego statusu społecznego – eleganckie osiedle, monitoring, kamery zamontowane przy drzwiach są po nic, gdy dzieje się coś, co wykracza poza tradycyjne rozumowanie. Pojawiający się między wpisami najdziwniejszy, czyli ten o krwi płynącej z czubka palca, to absurd do kwadratu, który przenosi nas do części kolejnej.

 

Rozdział drugi to – jak sam początek głosi – adaptacja filmowa opowiadania „Lekarz wiejski” Franza Kafki. Sprawdziłam i okazało się, że opowiadanie to uznawane jest za najdziwniejsze dzieło autora. Tu też mamy dziwaczne perypetie tytułowego lekarza i jego asystentki, pacjentów, pojawiające się i znikające rany plus kontynuację wydarzeń z pierwszej części. Eskalacja przemocy, płonące wiaty śmietnikowe, trupy, chaos. Dzieła Tarantino zmiksowane z „Delikatessen” Jeuneta i Caro (serio, nie mogłam się opędzić od myśli o tym absurdalnym filmie!). Finał? Zaskakujący.

 

Groteska ma to do siebie, że z niewinnego, momentami zabawnego świata potrafi na światło dzienne wyciągnąć największe ludzkie strachy. I tu jest podobnie. Dawne hasło „Mój dom – moja twierdza” rezonuje w świadomości przeciętnego zjadacza chleba. Chce porządku, bezpieczeństwa, sąsiadów, którzy są, a jakoby ich nie było. Żadnych hałasów, obcych dzieciaków i psich kup, no i kierowcy powinni znać swoje miejsce w szeregu, czyli na parkingu, nie daj Boże na trawniku. Jeśli coś w tym idealnym świecie zgrzyta, spokojny obywatel zamienia się w bestię. Jasne, w Internecie każdy jest bohaterem, anonimowo można napisać wszystko. Kaczanowski świetnie pogrywa z lękami szarych obywateli, pokazuje rzeczywistość w oparach absurdu.

 

Czytelnik często łapie się na pytaniu: „co tu się wyprawia??”, ale tu grunt wcale nie jest potrzebny pod nogami. Trzeba dać porwać się opowieści, zaufać autorowi i zwyczajnie dobrze się bawić. Nie ukrywam, że część z wpisami z forum jest dla mnie najlepsza, z lubością obserwowałam rozwój absurdalnych wydarzeń. Ciąg dalszy to za mocna psychodelia jak na mój gust, ale wierzę, że znajdą się zwolennicy.

Doris

„Jam demonem, co walczy

z własnymi demonami,

moja niechęć spotyka się

z waszymi chęciami.”

 

       Wielkomiejskie osiedle przy Słowackiego. Osiedle jakich wiele? O, nie! Jest lepsze. Mieszkają tutaj sami kulturalni ludzie, pod każdym względem idealni, nowocześni, dobrze sytuowani, robiący karierę, lubiący mieć wszystko pod kontrolą. Płacą i wymagają. Chcieliby się więc odgrodzić od bylejakości pospólstwa. Z jednej strony ulicy się udało. Z drugiej jednak, od Słowackiego właśnie, na przeszkodzie stanęły jakieś bzdurne przepisy, urzędniczy bełkot wprowadził chaos w uporządkowane dotychczas życie mieszkańców osiedla. To ze Słowackiego wszak przychodzi tutaj samo zło, które z czasem zaczyna przypominać siedem egipskich plag i podobnie tragicznie się kończy.

 

       Dramatyczny rozwój sytuacji poznajemy wchodząc na stronę osiedlowego forum. To tam sąsiedzi wymieniają uwagi, dzielą się spostrzeżeniami i uzgadniają wspólne działania. Autor, Adam Kaczanowski, bardzo dobrze zorientowany w realiach codzienności dużego miasta, jego klasy średniej aspirującej do wyższej, doskonale oddał tutaj styl internetowych komentarzy, dokładnie tak prezentują się one w sieci i podobnie eskalują emocje.

 

       Zaczyna się dość niewinnie. Nie wiadomo, skąd biorą się na patio osy, które wykorzystują każdą możliwość, by dostać się do mieszkań i tam niepokoić lokatorów. Ktoś zauważył gwałtowne szarpanie za klamkę u drzwi wejściowych, lub nawet ich uchylanie, podczas gdy na korytarzu nikogo nie ma, co potwierdza też monitoring. Dziwacznie i nieprofesjonalnie zachowuje się ochrona i służby oczyszczania miasta, sąsiadka lata goła po alejkach, a ktoś (nie wiadomo czy pies, czy człowiek) zostawia cuchnące pamiątki swych obfitych posiłków w piaskownicy.

 

       Wpisów przybywa, mieszkańcy ustalają plan działania, zastawiają sidła, pułapki, nakręcając się przy tym ponad miarę. Emocje, oczywiście te negatywne, buzują i rozlewają się szerokim strumieniem. Dominuje złość, agresja, chęć odwetu, a do nich dołącza nasilający się lęk, gdyż wielu zjawisk po prostu nie da się racjonalnie wytłumaczyć… wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli. Akcja – reakcja, wet za wet. Tracimy też orientację, co dzieje się naprawdę, a co jest wytworem pobudzonej, chorej z nerwowego napięcia wyobraźni sąsiadów. Dramat to? Horror? Thriller? Jest makabra, nawet sporo jej. Tylko nie wiemy, czy więcej jej po stronie owych dziwnych, frustrujących zjawisk, czy też to mieszkańcy sami prześcigają się w swoim irracjonalnym podekscytowaniu graniczącym z paniką. Osy są już wielkości pięści, a osiedlem zaczynają rządzić moce nadprzyrodzone.

 

       Tak właśnie wygląda nasz, niczym nieuzasadniony, lęk przed obcym. Wymyślamy zagrożenie, nadajemy mu imię i cechy szczególne. Natychmiast okazuje się, że inni też je widzą, bardzo podobne lub nawet jeszcze straszliwsze. Chowamy dzieci w domach. Bierzemy kije baseballowe, noże, kastety, co kto ma, może być i wałek do ciasta. Bronimy się. Nie wiemy jeszcze przed czym, ale zaraz zidentyfikujemy wroga. To ochroniarz, który przyplątał się z jakichś dołów społecznych i nie życzy nam dobrze, krzywo mu z oczu patrzy. To mały chłopiec z długimi blond włosami, pałętający się nie wiadomo czemu po garażu. To nie nasze osiedlowe dziecko przecież. Obce.

 

       Czemu nie dali nam postawić ogrodzenia? Płotu granicznego? A jeszcze lepiej wysokiego, betonowego muru pod prądem, którego nikt nie sforsuje. Nie chcemy was tutaj, jesteśmy lepszym sortem, elitą elit. By upewnić siebie w tej narracji musimy uwierzyć w zagrożenie oraz sprawić, by uwierzyli w nie też inni. Mało tego, jesteśmy o nim święcie przekonani, widzimy, czujemy, słyszymy…każdy z pięciu zmysłów bez chwili wahania nam to potwierdzi. Znamy to wszyscy, ten mechanizm ulegania zbiorowej sugestii. Rzeczywistość przybiera surrealistyczną, groteskowa formę. Wokół nas brzydcy, atakujący obcy, złośliwi i mściwi. Bijatyki, publiczny seks, wykorzystywanie sytuacji, niemoralne propozycje, przemoc słowna i fizyczna… ale, ale, zaraz… spójrzcie w narzędzie postępu, któremu bezgranicznie ufacie, w monitoring. Tak, to nie migranci ze Słowackiego przecież, tylko WY sami, tacy, jakimi nie chcecie siebie postrzegać. To się nazywa PROJEKCJA i jest niczym senny koszmar pijaka!

 

       W koszmar ten idealnie wpisuje się film z drugiej części tej zaskakującej prozy. To zapis zbiorowego szaleństwa, obłąkanego tańca św. Wita, który nakręca już i tak rozbujaną spiralę absurdu. Obraz przypomina fantastyczną makabreskę i jest szokującym ostrzeżeniem, w którą stronę skręca nasz świat. To my go tam pchamy. Anarchia, chaos, nienawiść, brak hamulców i całkowity brak logiki. Nikt nie pamięta, od czego wszystko się zaczęło, a końca nie widać. Autorowi udało się za pomocą oszczędnych środków wyrazu stworzyć sugestywny przekaz nadciągającej apokalipsy. Ropiejące nienawiścią rany, które sami rozdrapujemy, infekują innych, są zaraźliwe, a tłuste robale zła przenoszą się błyskawicznie. To wstrząsająca wizja, która, mam nadzieję, uruchomi w nas refleksję.

 

       Absolutnie genialna jest okładkowa grafika. Klamka, jednocześnie zdumiona i zdegustowana, a chyba nawet i przerażona nieco (mina bardzo pojemna) zdaje się bąkać z trudem: ludzie, to naprawdę WY? Wy, którzy uśmiechacie się przy porannej kawie do dzieci, zanim wkroczycie w nowy dzień, którzy wpłacacie na skarbonkę WOŚP i klęczycie na niedzielnej mszy? Macie pieniądze, firmy i beemki, ale gdzie zgubiliście serca! Zamurowaliście je na amen, a później było już łatwiutko… mur wokół domu, wokół osiedla, wokół kraju… My tutaj i hołota za płotem. Nikt nie rusza waszej klamki. To ja sama sobą szarpię z całej siły, chcąc poruszyć wasze sumienia i zachęcić do otwarcia drzwi. Tymczasem wy pogrążacie się coraz głębiej we własnych obsesjach, które sami wygenerowaliście. Widzicie rzeczy, których nie ma. Spójrzcie uważnie w ten monitoring, a ujrzycie w nim twarze prawdziwych agresorów – swoje własne twarze.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial