Śmierć Śląskiej Matki | Autor: Robert Ostaszewski

  Książka "Śmierć śląskiej matki" Roberta Ostaszewskiego to trzecia część tzw. śląskiej serii powieści kryminalnych, poprzedzonej tytułami "Zabij ich wszystkich" i "Ukochaj na śmierć". Akcja powieści rozgrywa się współcześnie w Katowicach, eksplorując zarówno obyczajowość śląską, jak i historię miasta.

Historia rozpoczyna się od tragicznego wypadku na przejściu dla pieszych, w którym ginie Zdzisława Krol. Okoliczności zdarzenia są jednak niejasne, co skłania ekipę nadkomisarza Edmunda Polańskiego, jednego z najlepszych śledczych kryminalnych w kraju, do podjęcia śledztwa. Im głębiej zaczynają poznawać tajemnice rodziny Krolów, tym bardziej uwydatniają się skomplikowane relacje rodzinne, które prowadzą do kolejnych tragedii. Autor dość zręcznie konstruuje intrygę kryminalną, ukazującą śmierć Zdzisławy Krol pod kołami samochodu jako punkt wyjścia do rozbudowanego śledztwa. Początkowo zdarzenie to wydaje się być wypadkiem, jednak szczegóły okoliczności stają się coraz bardziej niejasne, co prowadzi do podjęcia dochodzenia przez ekipę policjantów. Wątek śledztwa jest starannie rozwijany,
z licznymi zwrotami akcji i tajemnicami, które stopniowo ujawniają się czytelnikowi. Nie mogłam jednak ustrzec się przeświadczeniu, że wszystko tu wlecze się niemiłosiernie, i to nie jak flaki z olejem, a niczym niedzielne popołudnie po zjedzeniu rolady. A przez to kryminał czytało się dość topornie.

Aspekty kryminalne obejmują poszukiwanie sprawcy, analizę dowodów oraz odkrywanie motywacji zbrodni. Choć wydaje się, że wszystko jest na miejscu i tak jak być powinno, mimo to w tej powieści brak życia – uszło z niej, jak z głównej bohaterki. Kompleksowość śledztwa uwidacznia się wraz z poznawaniem historii rodziny Krolów, gdzie skomplikowane relacje rodzinne, dawne konflikty i ukrywane tajemnice stają się kluczowymi elementami w zrozumieniu całego kontekstu zdarzeń. Obecność tła kryminalnego związanego z mafią węglową nadać powinno powieści dodatkowego napięcia.

A jednak coś tu nie zagrało… Słaba fabuła to powód, dla którego książka nie trzyma czytelnika w napięciu, nie zaskakują też zwroty akcji. Pomimo, że autor pozwala na to, by czytelnik analizował poszlaki oraz motywacje postaci, naprawdę coś tu nie gra. Być może winni są tu bohaterowie, którzy są absolutnie bez życia. Nijacy, bez charakterów, płascy. W efekcie powstał kryminał, w którym główna linia fabularna łączy się z miałkimi postaciami oraz ciekawie zarysowanym tłem społecznym i psychologicznymi motywacjami. W konsekwencji stworzona zostaje w miarę ciekawa opowieść o zbrodni i jej konsekwencjach. W miarę, ponieważ mogłoby być zdecydowanie dużo lepiej.

„Śmierć śląskiej matki” nie zachwyciła mnie swoją warstwą kryminalną. Jednak warto sięgnąć po nią nie dla aspektów kryminalnych, a społecznych, które ukazują środowisko i obyczaje śląskie. Autor wplata w fabułę wątki psychologiczne i emocjonalne, rzucając światło na traumatyczne relacje w rodzinie Krolów. Pod tym względem, to pełna emocji opowieść o rodzinnych traumach, obyczajach śląskich i walce o prawo do opieki nad dziećmi. Dlatego jeśli szukacie dobrego kryminału, odradzam, fabuła i rozwiązanie Was rozczarują. Jeśli natomiast szukacie fajnej historii pod kątem społecznym, jestem na tak. Zatem czytać, czy nie czytać – to pytanie na które odpowiedzieć musicie sobie sami.