Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Znachor

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Znachor | Autor: Tadeusz Dołęga Mostowicz

Wybierz opinię:

Edymon

   "Znachor" Tadeusza Dołęgi-Mostowicza to powieść niemal kultowa. Książka, która zdobyła popularność nie tylko dzięki ciekawie opowiedzianej historii, ale także dzięki wspaniale wykreowanym postaciom i sugestywnemu opisowi realiów tamtego czasu. "Znachor" stał się tym samym klasykiem literatury polskiej i nadal jest powszechnie czytany i doceniany.

 

Warto ponadto zaznaczyć, że twórczość Dołęgi-Mostowicza charakteryzuje się błyskotliwym stylem, satyrą społeczną i umiejętnością ukazania różnorodnych aspektów ówczesnej rzeczywistości. Pomimo jego zbyt wczesnej śmierci, pozostawił po sobie ważne dzieła, które nadal są czytane i cenione. Jednym z nich jest właśnie „Znachor"- powieść, która przenosi nas w świat medycyny, pasji oraz nieoczekiwanych zwrotów losu głównego bohatera - profesora Wilczura, który jest renomowanym chirurgiem, cieszącym się dobrą sławą. Jednak po tragicznej utracie ukochanej żony, spada w dół przepaści rozpaczy i traci pamięć w wyniku nieszczęśliwego wypadku.

 

To wtedy zaczyna się jego niezwykła podróż do samego siebie. Staje się Antonim Kosibą, przygarniętym przez wiejskiego gospodarza. W nowej roli zaczyna leczyć prostych ludzi, otwierając oczy na potrzeby społeczności i oddając się pracy dla dobra innych. Jest to moment, w którym obserwujemy prawdziwą siłę i determinację człowieka, który mimo utraty tożsamości, odnajduje swoje powołanie na nowo.

 

Jednym z kluczowych momentów w powieści jest operacja przeprowadzona na kalekim chłopcu. Mimo prymitywnych warunków, profesor Wilczur (Antoni Kosiba) udowadnia swoje wyjątkowe umiejętności, przynosząc zdrowie i nadzieję chłopcu oraz jego rodzinie. To wydarzenie zapoczątkowało rozprzestrzenianie się sławy bohatera, który w nowej roli staje się znachorem - uznanym i szanowanym lekarzem ludu. Jednak sukces nie zawsze idzie w parze z akceptacją otoczenia. Miejscowy lekarz, zazdrosny o popularność i skuteczność Antoniego Kosiby, grozi mu sądem za nielegalne praktyki. To konflikt, który ukazuje walkę między tradycją a nowoczesnością, a także zazdrość w obliczu talentu.

 

Wątek miłosny o którym również warto wspomnieć przy okazji tej historii obejmuje romantyczną relację między córką profesora Wilczura i paniczem z bogatego domu. Marysia jest delikatną i wrażliwą duszą, nietrudno było więc zdobyć jej serce. Ich historia miłosna nie należy jednak do łatwych, ponieważ różnice społeczne między dziewczyną a hrabią stawiają na ich drodze wiele przeszkód. Jednak mimo to, ich miłość triumfuje nad trudnościami, co sprawia, że wątek romantyczny staje się jednym z ważniejszych elementem powieści.

 

Ponadto powieść "Znachor" Tadeusza Dołęgi-Mostowicza obejmuje szereg różnorodnych wątków, które składają się na bogatą i wielowarstwową opowieść. Jednym z nich jest właśnie przemiana i dojrzewanie głównego bohatera, który przechodzi przez szereg wydarzeń i doświadczeń, które kształtują na nowo jego osobę. Powieść ukazuje również życie społeczności, w której działa główny bohater. Pokazuje relacje między poszczególnymi postaciami, ich problemy, radości i troski. Książka porusza również kwestie etyczne związane z praktyką medyczną, takie jak obowiązek lekarza wobec pacjenta, moralność i uczciwość w wykonywaniu zawodu. Te wątki razem tworzą kompleksową opowieść, która nie tylko skupia się na medycynie, ale również dotyka szerszych tematów, takich jak miłość, ludzkie relacje, etyka oraz znaczenie życia i śmierci.

 

Książka ta, jak zapewne wszyscy już wiecie, zdobyła popularność zarówno w Polsce, jak i za granicą, a sama postać "Znachora" stała się jedną z ikon polskiej literatury i filmu. Na podstawie tej powieści powstało również wiele adaptacji teatralnych, filmowych i telewizyjnych.

RELLAH

  Znachor na karku ma już blisko dziewięćdziesiąt lat. Pierwotną formą treści był scenariusz filmowy, który po wielu odrzuceniach przez producentów, został przerobiony przez autora na powieść obyczajową, którą wydano w 1937. Książka z marszu została bestselerem. Film, który powstał jeszcze w tym samym roku, jak i powieść okazały się sukcesem kasowym w okresie międzywojennym w kategorii literatury oraz kinematografii.

 

Tytułową postacią jest profesor Rafał Wilczur, niezwykle zdolny, wręcz określany najlepszym chirurgiem II Rzeczypospolitej. Idealna partia dla każdej kobiety? Niekoniecznie. Żona lekarza Beata ma miała na ten temat inne zdanie. Koniec końców nasz protagonista postanawia zapić swe smutki po niespodziewanym rozstaniu. Niestety, nocna konsumpcja procentów odbierze mu znacznie więcej niż tylko pieniądze. Zrozpaczony lekarz, błąkając się po mieście, zostaje brutalnie napadnięty, w wyniku czego, traci pamięć. Pomijając tragiczny los bohatera, to sam motyw pobicia przejawia charakter autobiograficzny, gdyż autor również stał się ofiarą napadu, choć z zupełnie innych powodów. Wracając do naszego protagonisty, to z poważanego, cieszącego się ogromny uznaniem i szacunkiem specjalisty, mężczyzna staje się nikomu nieznanym włóczęgą, który ima się wszelkich prac, by przetrwać. Osobiście trochę żałuje, że czytelnik od razu poznaje tajemnicę, iż nikomu nieznany Antoni Kosiba, to nie nikt inny jak uznany za zmarłego Rafał Wilczur. Po zapoznaniu się ze „Znachorem” czułbym o wiele większą satysfakcję, gdybym mógł odkryć później tę informację, a tak wraz z postępem fabuły nie mamy żadnych złudzeń, kto w „cudowny” sposób leczy mieszkańców wsi. Wątek Marysi i panicza Leszka niestety był dla mnie męczący przez swoją lukrowatość. Osobno ci bohaterowie znacznie lepiej wypadali.

 

Czas omówić element „fantasy”. Oczywiście nie znajdziemy tutaj niczego więcej poza ludowymi zabobonami. Wiedźm i szeptuch szukajcie gdzie indziej. To jednak ilość „zbiegów okoliczności” jest dość absurdalna. Może, po części, tu leży magia tej historii. Pomimo przeciwieństw losu, fabuła zawsze wróci na szczęśliwe tory. Nie zapominajmy, że pierwowzór był dostosowany do realiów kinowych, a chyba zdajemy sobie sprawę, jakie większość widzów lubi zakończenia? Problemem jest to, że całość czasem zakrawa o brazylijską telenowelę. Jeśli człowiek nie nastawi na wybaczenie tych „zwrotów akcji” może być ciężko.

 

Styl pisania Tadeusza Dołęgi-Mostowicza jest niezwykle plastyczny i obrazowy. Odczuwamy atmosferę i piękno polskiej wsi dwudziestolecia międzywojennego. Odbiorca przeżywa wewnętrzne konflikty bohatera. Głównego oczywiście, bo to on świeci w tej książce i kradnie serce czytelnika. Może dlatego, że postaci są po prostu ludźmi, których możemy spotkać w naszym otoczeniu. Dialogi są napisane dość inteligentnie i dowcipnie, a narracja jest płynna i przemyślana. Wszystko to sprawia, że „Znachora” czyta się najzwyczajniej bardzo dobrze. Pomijając oczywiście realia i niekiedy słownictwo, absolutnie nie odczułem, że jest to prawie stuletnia pozycja czytelnicza. Z wielką chęcią postaram się zapoznać z kontynuacją, żeby zobaczyć czy sukces powieści wpłyną na konstrukcję.

 

W skrócie "Znachor" to literackie arcydzieło, ale bardziej w mentalności Polaków niż rzeczywistej formie. Nie zmienia to faktu, że pozostaje książką pełną całkiem mądrych przemyśleń i garści głębokich emocji, jeśli się przymknie oko na postacie drugoplanowe. To książka, którą z przyjemnością polecam każdemu czytelnikowi. Myślę, że warto poznać ją i zestawić z nieśmiertelnym filmem w reżyserii Jerzego Hoffmana z 1981 roku, do którego powraca tysiące widzów, gdy znów ląduje w ramówce telewizyjnej. Patrząc na swobodę pióra i ekspresję pisarką, jest mi niezwykle przykro, że dorobek artystyczny Tadeusza Dołęgi—Mostowicza został przedwcześnie zakończony przez bohaterską śmierć w obronie Ojczyzny w 1939 roku. Myślę, że w jego twórczości pojawiłyby się kolejne klasyki literatury polskiej.

Doris

       Tadeusz Dołęga-Mostowicz to już klasyk literatury polskiej. Trudno policzyć, które to już wydanie „Znachora” leży przede mną, wciąż jednak znajduje czytelników i znika z księgarskich półek. Ci, którzy zapoznali się z książką lata temu, regularnie do niej wracają, gdyż tematy, które podnosi, nie zmieniają się od wieków i dotyczą każdego z nas.

 

       Bohater książki to znany i ceniony warszawski chirurg, podejmujący się najtrudniejszych, najbardziej ryzykownych operacji. Człowiek uczciwy, ambitny i pracowity. Nie jest jednak odporny na ciosy, więc gdy opuszcza go żona, zabierając ukochaną córkę, załamuje się i smutek podlewa alkoholem. Spotkał go dramat, po którym nie potrafi się podnieść, a nie wie nawet, że może być jeszcze gorzej. A może. Profesor zostaje napadnięty i pobity tak mocno, ze traci pamięć. Nie wie, kim jest, co robi w mieście, czy ma rodzinę… Niczym niezapisana, biała stronica musi zaczynać stwarzać siebie na nowo.

 

       Ktoś inny pewnie wałęsałby się ulicami, żebrał, jak to się mówi „zszedłby na psy”, ale nie profesor, nomen omen, Wilczur. On zawsze najlepiej czuł się, gdy mógł pomagać ludziom, gdy był potrzebny. Podejmuje się wiec prac fizycznych na trasie swojej wędrówki. W końcu tułaczka zawiodła go na Kresy. Tam zaś okazuje się, ze może i nic nie pamięta, ale jego ręce pamiętają, a i w głowie coś tam się kołacze. Być może z medycyną jest podobnie jak z jazdą na rowerze, że tego się po prostu nie da zapomnieć. To, czego się wyuczyliśmy tkwi gdzieś w nas niczym druga natura i w sprzyjającej chwili zawsze się odezwie. Tak wiec dzięki zrządzeniu losu profesor zaczyna robić to, co go uszczęśliwia – pomagać ludziom tak, jak potrafi najlepiej – lecząc ich, uśmierzając ich cierpienie. Zostaje wiejskim znachorem, a ludzie poznają się szybko zarówno na jego umiejętnościach, jak i na dobrym sercu. Znany jest pod przybranym nazwiskiem. Rafał Wilczur to teraz Antoni Kosiba.

 

       Dalej wszystko przebiega tak, jak zwykle w życiu. Gdy znachorska sława profesora rozchodzi się szerokim echem, a pacjenci odchodzą od dotychczasowych lekarzy i przychodzą do „znachora”, zazdrość medycznej braci jest ogromna i stale rośnie, a z tego nic dobrego nie może się urodzić. Nasz bohater znów musi zmierzyć się z problemami.

 

       Jest też oczywiście miłość, również ta ojcowska, gdyż zupełnym przypadkiem Rafał Wilczur odnajduje swoją córkę w tej kresowej wsi. Ich relacja to wzruszające fragmenty.

 

       Powieść, oprócz swej intrygującej warstwy fabularnej, zawiera też piękne opisy wsi i wiejskiego krajobrazu, jakiego już dzisiaj nie ujrzymy. A także obraz Warszawy w okresu dwudziestolecia międzywojennego, tej wielkomiejskiej, z centrum i dużą kliniką, kamienicami, restauracjami, ale też tej mrocznej, nocnej, kiedy to w każdej chwili można dostać „kosą” pod żebra i zapuszczając się w wąskie zaułki samemu prowokuje się los.

 

       To powieść o uczuciach, o potrzebie miłości, o dawaniu dobra, ale i o intrygach zawiązywanych z zawiści i chciwości. Czyli po prostu o człowieku z jego skomplikowanym wnętrzem. Dołęga-Mostowicz miał talent do wymyślania tematów. Wspomnijmy choćby nieśmiertelnego Dyzmę. Wielu takich jak on obserwujemy w ostatnich latach w rodzimej polityce. Ponadto potrafił zajmująco snuć opowieść, mieszając dramat z sensacją, dorzucając nieco wzruszenia, by na koniec zdemaskować i ukarać zło. Jego powieści są bardzo filmowe. Nośne tematy, przekonujący bohaterowie… Toteż były wielokrotnie ekranizowane, ostatnio właśnie „Znachor” – czy udanie niech każdy oceni sam. Jakoś jednak ta licząca już około 100 lat literatura ciągle ma swoich odbiorców, i to licznych, i nic nie wskazuje, by w najbliższej przyszłości miało to ulec zmianie.

Pani M.

  Filmowego „Znachora” z 1982 roku widziałam już niezliczoną ilość razy. Moja mama jest fanką tego filmu i kiedy tylko pojawia się w telewizji, to go ogląda, chociaż zna każdy szczegół na pamięć. Nigdy jednak nie miałam okazji, żeby zapoznać się z książkowym pierwowzorem. Jakoś nie było mi z nim po drodze. Aż do teraz.

 

Profesora Wilczura chyba nie muszę specjalnie przedstawiać. Poznajemy go jako wybitnego chirurga, który cieszy się zasłużoną międzynarodową sławą. Podejmuje się wykonywania zabiegów, na które inni lekarze by się nie zdecydowali. W ósmą rocznicę ślubu spotyka go rodzinna tragedia. Jego ukochana żona odchodzi, zabierając ze sobą ich córkę. Zrozpaczony mężczyzna szuka zapomnienia w alkoholu. Kiedy włóczy się po mieście, dochodzi do bójki. W wyniku urazu profesor Wilczur traci pamięć. Nie wie, kim jest. Wędruje od wsi do wsi, imając się różnych prac. Pewnego dnia przyjmuje tożsamość Antoniego Kosiby. Pod tym nazwiskiem zaczyna leczyć ludzi.

 

Szybko zyskuje sławę, ale wraz z nią pojawiają się kłopoty.

 

Ta powieść niedługo będzie liczyła sobie 100 lat. I szczerze powiedziawszy – nie bardzo to czuć w trakcie lektury. Owszem, patrząc na realia, w jakich żyją bohaterowie, można dojść do wniosku, że to nie jest literatura współczesna, ale czytając ich rozmowy, nie miałam poczucia, że nie mam pojęcia, o czym mówią i że język jest dla mnie za stary. To jedna z tych powieści, które pomimo upływu czasu się nie zestarzały i nadal, po wielu latach, czyta się ją z przyjemnością.

 

Fabuła tej powieści nie była dla mnie tajemnicą, wspomniałam zresztą o tym, że oglądałam „Znachora”, więc wiedziałam, czego mogę się spodziewać, a mimo to dałam się porwać tej lekturze. Nie byłam w stanie się od niej oderwać już od pierwszych stron. Chciałam towarzyszyć profesorowi Wilczurowi. Doskonale wiedziałam, że żona go porzuci i zabierze ze sobą ich dziecko, ale kiedy czytałam pozostawiony przez Beatę list, czułam, jak gotuje się we mnie krew. Nawet nie wyobrażam sobie tego, co musi czuć osoba, która odchodzi w taki sposób, ani osoba, która zostaje sama, choć nie przeczuwała wcześniej, że takie rzeczy mogą się wydarzyć.

 

„Znachor” ma w sobie coś uniwersalnego, coś, co sprawia, że tę historię dobrze czyta się po latach. I teraz cieszę się że nie czytałam jej jako młodsza dziewczyna, nie wiem, czy potrafiłabym kilkanaście lat temu docenić jej kunszt, nie mając zbyt wiele doświadczenia życiowego. Zresztą widzę, jak na przestrzeni lat zmieniło się moje postrzeganie filmowej wersji. Zżyłam się z profesorem Wilczurem, jego los nie był mi obojętny. Mocno przeżyłam to, co się z nim stało, choć robiłam to już wiele razy. Jestem pełna podziwu dla kunsztu Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Stworzenie takiej historii wymaga nie lada talentu. Moim zdaniem autor był literackim czarodziejem. Przeniósł mnie w miejscu i czasie, pozwolił poznać międzywojenną Polskę i jej mieszkańców. Jeśli lubicie powieści, których akcja rozgrywa się w tym czasie, „Znachor” może was zainteresować.

 

Jak już wspomniałam, ta powieść nie zestarzała się. To bardzo uniwersalna historia, którą spokojnie można przełożyć na współczesne czasy. Moje serce jest oddane kryminałom, ale ta powieść będzie miała w nim specjalne miejsce, to najlepsza rekomendacja, jaką mogę jej dać.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial