Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Objawienie Bogini-Świni

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Marcin Czub
  • Seria: Seria prozatorska pod redakcją Piotra Mareckiego
  • Gatunek: Literatura piękna
  • Liczba Stron: 216
  • Rok Wydania: 2023
  • Numer Wydania: I
  • ISBN: 9788367713023
  • Wydawca: Ha!Art
  • Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
  • Ocena:

    6/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Objawienie Bogini-Świni | Autor: Marcin Czub

Wybierz opinię:

Doris

       No i Ha!Art znowu zaskakuje! „Objawienie bogini-świni” Marcina Czuba to weird fiction mająca wszystko to, co dla niej charakterystyczne, a więc niemożebną dziwność zarówno treści, jak i języka, elementy grozy, choć do tego i groteski oraz fantastyki i odniesienia do religii. Jak się w trakcie lektury przekonacie, weird fiction to jednak tylko doskonale skrojona szata, pod którą skrywają się całe pokłady ważnych przemyśleń, jakie autor podsuwa nam niby mimochodem. Kto odczyta, kto dokopie się do nich, odgarniając maskującą otoczkę, ten zyska coś jeszcze, coś dużo więcej ponad dobrą zabawę.

 

       Zacznijmy więc od początku. Po pięciuset kolejnych wcieleniach dusza świni czuje się piekielnie znudzona. No bo i kto by nie był na jej miejscu? Stawia więc przed sobą ambitny cel, by następnym razem wcielić się w człowieka i wprowadzić w świecie ludzi nieco chaosu, a zarazem spełnić własne ambicje. Pola zaszczepić ludziom nowy kult, kult bogini-świni, czyli jej własny. Pora zaznaczyć swoją obecność wyraźniej. Gdy nie udaje się jej zrealizować planu, postanawia znaleźć ludzkie ciało, którym po prostu posłuży się jak pustym naczyniem, przesączając mu odpowiednie treści do wyjałowionego umysłu i sterując nim niczym żeglarz łodzią. Kandydatur, jak się domyślacie, nie brakuje, jest w czym wybierać. Napatacza się Konstanty. Niby doktorant, niby samodzielny, niby kierowca, ale to wszystko… no właśnie, miałkie jakieś takie, lichutkie. Większość wolnego czasu, a ma go w nadmiarze, spędza na nicnierobieniu, zalegiwaniu w łóżku, gapieniu się przed siebie, spychotechniki opanowane ma idealnie. Jest też niezłym abnegatem, więc wszystko wokół niego także jest marnej jakości. Młyn przerobiony na mieszkania zaczyna się sypać, rozklekotany maluch, którym jeździ wymaga pilnych napraw, które same się nie zrobią. Konstantemu jednak nic się nie chce, wszystko odkłada na magiczne później, słowo-klucz do jego życia. Lepszego obiektu nie mogła sobie nasza bogini-świnia wymarzyć. Pora więc na objawienie. Wkracza do akcji ostrożnie, powoli, swoimi metodami wpływa na Konstantego, który – nieświadomy tego, zaczyna się jej podporządkowywać.

 

       Mamy do czynienia z przekornym odwróceniem ról. Najpierw świnia wciela się w człowieka (i jako Maria Gówniarra ląduje w końcu na oddziale psychiatrycznym), później zaś człowiek staje się powoli świnią, z jej chrumkaniem, chrząkaniem i marzeniami o panowaniu nad ludzkimi umysłami, o życiu niczym ludzie. Choć to chyba niełatwe, bo owo ludzkie miesza się ze świńskim coraz bardziej, co widzimy na przykładzie naszego bezwolnego bohatera, który „Z rozkoszą, z lubością oddawał się bałwochwalstwu, siorbał, pochrząkiwał i hołdował nieludzkości. A później wstał, otrzepał się nieco i poszedł poprowadzić zajęcia ze studentami (…)”

 

       Jego fascynacja Marią i jej pamiętnikiem jest czysto duchowa, choć bardzo silna. Stronę cielesną, zmysłową reprezentuje tutaj Klara. Tak więc pojawia się kolejne „pomiędzy”, zawieszenie między duchem a materią, co może przeszkadzać i przeszkadza całkowitemu oddaniu się posłannictwu, nowej religii i nowej bogini. Wszak człowiek często doświadcza takiego zagubienia, niejako hamletowskiego, z którego trudno mu wybrnąć zwycięsko, gdyż każda decyzja jest zwycięstwem zaledwie połowicznym.

 

       Powieść zdaje się też nieść ekologiczne posłanie, które jest nam dobrze znane, a nawet przez dużą część z nas uwewnętrznione. Dobrostan zwierząt, poszanowanie ich prawa do życia bez bólu i przemocy. Tyle, że przewrotnie, treść akurat tej powieści wywołuje dużo dalej idące skojarzenia, które każą nam widzieć w takim przekazie przesadę, czynienie z ekologii wręcz religii, stawiającej zwierzę ponad człowiekiem, zaburzającej naturalny porządek świata.

 

       Co kto z tego wyczyta, to jego zdobycz, ale brawo dla autora za wieloznaczność, za intelektualne rozpasanie, za nieoczywistość. Może to wszystko jest tylko bredzeniem pogrążonej w psychicznym splątaniu dziewczyny, myślącej o sobie jako o „mającej tysiące lat, starszej niż wszyscy bogowie, do których się modlą ludzie. Bardziej archaicznej niż sam święty Mikołaj.” Może psychoza, siłą sugestii, zatacza szerszy krąg, udzielając się też innym? Czy to urojenia wielkościowe, czy posłanniczo-ekologiczne, trudno powiedzieć. Jednak trop wydaje się interesujący.

 

       Kto chce, może czytać książkę jeszcze na wiele innych sposobów, choćby dosłownie, jako metafizyczny horror, w którym jakaś sfrustrowana siła z manią wielkości atakuje co słabsze osobowości, by siać chaos na świecie, doskonale się przy tym bawiąc. A że odtrutką na wszelkie ciemne moce, włącznie z depresją, jest natura, zaś przytulanie się do drzewa, łączenie z jego materią w czystej symbiozie, pomaga nam odzyskać spokój wewnętrzny, synchronizacja ludzkiego pulsu i oddechu z pulsem i oddechem odwiecznego życia wlewa w nas ukojenie i moc, to żadne nowoczesne odkrycie, a od zawsze znana prawda.

 

       Walka Marii i Klary o duszę Konstantego, która przeszła w silną, osobistą urazę, co jeszcze zwielokrotniło jej dynamizm, to prawdziwy rollercoaster wyobraźni. Przy tym niesamowicie zabawny i chyba z taką właśnie intencją pisany. Można by to inteligentnie sfilmować, a wtedy otrzymalibyśmy coś pomiędzy komedią i horrorem, groteskowe wynaturzenie, co przecież także jest nam doskonale znane z życia, szczególnie ostatnio.

 

       Jakże łatwo o przebranie miary, o uwierzenie w rzeczy niestworzone, które, odpowiednio podane, wydają nam się naraz jasne, logiczne i jedynie prawdziwe. Jak niewiele trzeba, by posiąść rząd dusz i konsekwentnie go poszerzać o kolejnych ślepych, niczym po owocach belladonny, wyznawców. Uwierzyć może nawet ten, kto ma się za szczególnie odpornego i z początku jest zagorzałym przeciwnikiem. Na każdego znajdzie się indywidualnie dobrana metoda manipulacji. Czyż wiele brakuje, by człowiek i świnia, dwa niby różne organizmy, rozpoczęły wspólne pląsy i w końcu zamieniły się miejscami? To już się dzieje. Zdrowy rozsądek gdzieś wyparował. „Ten świńsko-ludzki muzyczny sojusz zasługuje na to, aby dryfować w próżni po kres czasów.” I nie dajcie się zwieść mrugającemu do was z kart powieści porozumiewawczo dowcipowi. To raczej bardzo przemyślna groteska, kryjąca w sobie wiele mądrości.    

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial