Uleczkaa38
-
Marek Krajewski należy bezsprzecznie do grona najlepszych polskich „kryminalistów” literatury, oferując nam klimatyczne opowieści retro o przedwojennej Polsce i Niemczech. Najnowsza książka tego autora - powieść pt. „Czas zdrajców”, zaprasza nas raz jeszcze do spotkania z charyzmatyczną postacią Edwarda Popielskiego, który kolejny też raz zamieni rolę detektywa na kreację w stricte szpiegowskich szatach. Pozycja ta ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.
Rok 1935, Wrocław. Do tamtejszego konsulatu zwraca się pewna młoda kobieta, oferując sprzedaż tajnych dokumentów, które weszły jej w posiadanie. Ich autentyczność, ale też i możliwość negocjacji mniejszej ceny, ma wybadać nie kto inny, jak doskonale nam znany Edward Popielski, który z ramienia polskiego wywiadu i pod fałszywą tożsamością przybywa do Wrocławia. Niestety bardzo szybko okazuje się, iż misja ta może okazać się najbardziej ryzykowną i być może nawet ostatnią, dla „Łyssego”...
Od kilka dobrych lat i tym samym kilku kolejnych odsłon cyklu o Edwardzie Popielskim, obserwujemy ciekawą ewolucję tej serii, gdzie to ze stricte kryminalnych klimatów przechodzi ona w mocną, szpiegowską historię. I fakt ten wydaje się potwierdzać również ta najnowsza powieść, gdzie co prawda znajdziemy elementy kryminalnej intrygi, ale w znacznie większym stopniu książka ta wpisuje się właśnie w nurt literatury szpiegowskiej. I nie wiem jak inni odbiorcy odnoszą się do tej kwestii, ale dla mnie jest to bardzo miła i intrygująca przemiana.
Główna oś wydarzeń skupia się wokół Edwarda Popielskiego, który przybywa do Wrocławia, spotyka się z dysponującą tajnymi dokumentami kobietą, jak i wreszcie wikła z bardzo skomplikowane wypadki, które mogą zakończyć się tragicznie tyleż dla niego, wspominanej powyżej kobiety, jak i bliskich Edwarda. Jednocześnie na relację tę składają się także i poboczne wątki z udziałem bohaterów z drugiego planu - po stronie polskiego i niemieckiego wywiadu, ale też i przypadkowych uczestników tych zdarzeń. To klimatyczna, niespieszna i umiejętnie prowadzona opowieść, która jednocześnie trzyma nas w napięciu do samego końca.
O Edwardzie Popielskim powiedziano już zapewne wszystko, więc ograniczę się jedynie do stwierdzenia, iż postać ta wciąż intryguje nas swoją nieprzeciętną inteligencją, jak i w równie wielkim stopniu irytuje impulsywnością - także na polu namiętności. Takim jednak on po prostu jest i takim trzeba go zaakceptować, a wtedy po prostu polubimy „Łyssego”. Mamy tu także ciekawe postacie z drugiego planu - na czele z piękną i tajemniczą Aurelią, czy też autentyczną postacią Jana Henryka Żychonia – oficera wywiadu wojskowego Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego. To ludzie z „krwi i kości”, w których po prostu wierzymy.
Wierzymy też w ten dawny, przedwojenny świat, który to tradycyjnie został ukazany przez Marka Krajewskiego w niezwykle barwny, klimatyczny i szczegółowy sposób. To polityka, walka wywiadów, ale też i codzienność egzystencji bogatszych i biedniejszych mieszańców Wrocławia, które to miasto poznajemy zresztą w dawnym układzie ulic i dzielnic. Najważniejsze wydają się być tu jednak obyczaje i zwyczaje tamtej epoki, tak celnie uchwycone przez autora.
Warto poświęcić słów kilka także intrydze – nazwijmy ją szpiegowsko-kryminalną, aczkolwiek dominuje tu to pierwsze z określeń. To gra kłamstw i pozorów, umiejętność oszukiwania innych osób oraz wielkie ryzyko, które czasami się opłaca, ale czasami też i prowadzi do klęski. I jest w tym inteligencja, logika oraz niezbędna porcja szczęścia, by całość tego spojrzenia na szpiegostwo i zbrodnię okazała się dla nas przekonującą. I w mej ocenie tak też tutaj właśnie się dzieje.
Powieść Marka Krajewskiego pt. „Czas zdrajców”, to pozycja iście znakomita, świetnie napisana i gwarantującą sobą porywającą lekturę. Oczywiście faktem jest to, że trzeba lubić ten literacki gatunek i ten specyficzny styl twórczości tego autora, ale jeśli tak jest, to wówczas mamy do czynienia z pasjonującą, literacką ucztą z najwyższej półki. Ja bawiłam się przy tym czytelniczym spotkaniu naprawdę świetnie, czerpiąc z niego radość, przyjemność i niezapomniane przeżycia. Dlatego też z jak największym przekonaniem zachęcam was do sięgnięcia po tę książkę. Polecam – naprawdę warto!