Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Litwini Nad Morzem Łaptiewów

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Litwini Nad Morzem Łaptiewów | Autor: Dalia Grinkeviciute

Wybierz opinię:

Doris

       „Litwini nad Morzem Łaptiewów”, jak się tam znaleźli, tak daleko od bujnej litewskiej przyrody, za północnym kołem podbiegunowym? W wyniku masowych deportacji, jakie Związek Radziecki prowadził zanim został zaatakowany przez Hitlera. Aresztowano i przewożono całe rodziny Litwinów, Łotyszy i Estończyków, najczęściej w głąb Syberii. Wśród takich przesiedleńców znalazła się też Dalia z matką i starszym bratem. Dzięki temu, że na bieżąco spisywała swoje spostrzeżenia, możemy dzisiaj zapoznać się z ponurym świadectwem tych dni widzianych oczami dziecka.

 

       Strasznie jest czytać o tym, jak czuła się 14-letnia dziewczynka, nagle wyrwana ze swojego otoczenia i rzucona w nieznane. „Gimnazjum, dzieciństwo, zabawy, sztuczki, teatr i przyjaciółki – to już przeszłość. Masz czternaście lat. Musisz opiekować się matką, zastąpić jej ojca. Rozpoczyna się pierwszy akt walki mojego życia.” Kto jest odpowiedzialny za to, że ludzie tracą swój dom, swoją ojczyznę, bliskich, i z dnia na dzień muszą stać się dorośli? Dlaczego jedni ludzie czynią to innym, tuląc własne dzieci, spokojnie patrzą na cierpienie cudzych?

 

       Utratę wolności trudno zrozumieć i zaakceptować. Dalia, płynąc wraz z innymi zatłoczonym parowcem na północ, stara się jakoś pocieszać: „Są wolni ludzie, którzy kursują takimi parowcami, jest zatem, zdaje się, wolne, piękne życie.”

 

       Początkowy optymizm uchodzi z ludzi w momencie dotarcia do celu, a później nadejścia zimy. W tundrze, gdzie po pustych polach, zarośniętych mchem i porostami, duje wiatr, miotając wokół śniegiem, ludzie wyzbywają się wszelkich złudzeń, nawet tego, że dotrwają do krótkiego lata. „Wiatr uderza w głowę, chłoszcze twarz, zlepia rzęsy, dociska powieki tak, że nie mogę otworzyć oczu. Wyciągam rękę z rękawiczki i odrywam lód z oczu.”

 

       W nocy leżą wpatrując się w mrok, ale zamiast obrzydliwego baraku, widzą wiosenny park, w miejsce watowanych, dziurawych i prześmiergniętych szmat – letnia, kolorowa sukienka, a usta wypełnia słodycz młodych truskawek. Spytacie, czy to nie tortura, przecież takie obrazy muszą boleć. Jednak Dalia uświadamia nam, że właśnie te wspomnienia pomogły jej przetrwać, dodały sił. „Rozpaliły we mnie szaleńcze pragnienie, aby żyć, przecierpieć wszystko, walczyć, choćby trzeba było wytrzymać stokroć więcej. Żyć, żyć, żyć, wrócić do życia, niech to diabli.”

 

       Mimo, że dobrze wiemy, iż w takich warunkach, dzieci wyrwane ze swego dzieciństwa przechodzą przyśpieszony kurs dorosłości, to proza Dalii, szczególnie ta pisana na bieżąco, dzień po dniu, i tak zaskakuje dojrzałością grubo ponad wiek dziewczynki. Uderzyła mnie przede wszystkim jedna, niezwykle rzadko spotykana, nawet u mocno dorosłych osób, rzecz. Otóż Dalia nikogo nie ocenia. Owszem, opisuje, czasem z drastycznymi szczegółami, różne sytuacje. Ale jest wobec nich wyrozumiała: „Nie ma o co się złościć. Każda robi, jak chce, ratuje życie, jak potrafi. (…) jesteśmy zwierzętami, głodnymi, zdychającymi zwierzętami.” Wobec obsługi obozu nie jest już taka wyrozumiała. Widzi, że ich zachowanie, traktowanie przez nich więźniów jak bydło robocze, głodzenie, wykorzystywanie i upadlanie, wynika z ich złych instynktów i poczucia bezkarności. Ich konsekwencją zaś jest śmierć.

 

       Trudno wyobrazić sobie, co czuło dziecko, oglądające na co dzień tak straszne obrazy: „Trupy ze świstem lecą do dołu. Migają ręce, nogi i wątłe ciała. Ręce sterczą obrzydliwie. Ręce, nogi i twarze bez nosów, obgryzione przez głodne białe lisy. Trupy też są białe, zamrożone na kość, trzaskają jak patyki (…) Produkcja roku 1942… Szybko i porządnie poukładana w sterty.”

 

       A jednak Dalia nie tylko nie obojętnieje, ale wręcz stara się pracować nad swoim charakterem. Chce „Walczyć cicho, dumnie i z majestatem, nie plamić się szczegółami, podłościami, nie być małostkowa (…) będę obserwować samą siebie i się doskonalić.” Szuka sobie wzorców, i, o dziwo, nawet tutaj je znajduje.

 

       Mimo głodu i wycieńczenia potrafi zauważyć zmiany zachodzące w surowej przyrodzie Jakucji, krajobraz widziany z pokładu barki, która z nurtem bystrej Leny transportuje więźniów: „bliżej morza kanały mają coraz więcej odgałęzień, są ich setki, tysiące. Na brzegach wysp jest dużo drewna, woda przynosi je tu wciąż od wielu lat z miejsc, gdzie rosną drzewa. Czasem przepływa stado łosi. Ich rogi wystają nad wodę jak wieże.”

 

       Stara się, jak tylko może, znaleźć powód do uśmiechu, i choć wydaje się to nieprawdopodobne – udaje jej się to.

       Przy tym ma dobre oko, umie patrzeć i dostrzec to, co najważniejsze. Dlatego sporządzone przez nią portrety współwięźniów, a także personelu obozowego, są wyborne. Łączą w sobie obserwację, cięty humor i żywe emocje. Każdy jest tu „jakiś”, można go sobie łatwo wyobrazić, polubić lub zupełnie nie, ale to postaci tak żywe i plastyczne, że bardzo interesują nas ich motywacje i losy. Czujemy się dzięki nim bliżej tego minionego świata, uwiecznionego tak udanie przez Dalię. Dalia podpatruje też życie stałych mieszkańców tej mroźnej, surowej północy. Jakuci to twardzi ludzie.

 

       Jak na nastolatkę dziewczynka doskonale posługuje się słowem, przekładając swoje wrażenia na myśli, a myśli przelewając na papier, znajduje najbardziej trafne określenia i środki wyrazu, a obraz otoczenia, jaki kreśli, jest ze wszech miar przejmujący.

 

       W książce zamieszczono notatki, które Dalia po powrocie na Litwę zamknęła w słoiku i głęboko zakopała. Myśląc, że ich nie odzyska, po latach spisała wspomnienia, obejmujące też późniejszy czas. W ten sposób mamy możliwość porównać je z pierwowzorem, który się na szczęście odnalazł. Te notatki, sporządzane naprędce, w chwilach cudem kradzionych dla siebie, są, co oczywiste, dużo bardziej emocjonalne. Upływ czasu nie zdołał jeszcze uspokoić uczuć, które na świeżo towarzyszą dramatycznym sytuacjom. Możemy stać jakby obok tego wydoroślałego w jednej chwili dziecka i patrzeć, jak musi zmagać się z niesprawiedliwością świata, mogąc jedynie bezsilnie zaciskać pięści.

 

       Od pierwszej chwili zapiski Dalii przywiodły mi na myśl Dziennik Anny Frank. Dziewczynki dzieli duża odległość, łączy zaś tak wiele. Jedna zdołała przeżyć, druga nie dostała tej szansy od losu. Obie były w podobnym wieku, podobnie wrażliwe i pełne marzeń. Czyżby tego typu świadectwa nie robiły już na nikim wrażenia? Czemu historia musi się tak niesławnie powtarzać? Zadajemy sobie bezradni te pytania i nie znajdujemy na nie odpowiedzi. Bo też nie może jej być. Przynajmniej logicznej. Ta sprawa wymyka się po prostu zdrowemu rozsądkowi i moralności. Zakrawa na szaleństwo. A tymczasem dzisiaj swoje domy i bezpieczny świat muszą opuszczać dzieci ukraińskie.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial