Bnioff
-
„Jak Johannes Kepler, jadąc do Żagania na Śląsku, zahaczył o księżyc” – już sam tytuł sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z utworem niezwykłym i taki też się okazuje. Niezwykła jest też historia jego powstawania, o czym tak pisze sam Autor:
„Podaję, że ta powieść powstawała w latach 1992-2014, ale mówiąc ściśle, zacząłem ją pisać jako scenariusz filmowy w roku 1984 lub 85. Później, już bez myśli o filmie, wielokrotnie zmieniałem, dopisywałem, usuwałem jej fragmenty, aż razem z innymi szpargałami trafiła na dno mojej pamięci. Trafiłem na nią ponownie w roku 1992, od czasu do czasu znów przy niej majstrując. Około roku 1998 pokazałem ją dwóm pisarzom. Wiesław Myśliwski wyraził się o niej bez entuzjazmu. Marian Pilot był bardziej życzliwy. Ale chyba obaj nie mieli racji. Sporadycznie usiłowałem uczynić ją lepszą, mając jednak inne sprawy na głowie. Anonimowy recenzent Wydawnictwa Literackiego, przeczytawszy może dwie lub trzy kartki uznał, że jest to powieść pikarejska. Niech mu będzie. Ja bym powiedział, że to raczej baśń przyprawiona prawdą. Tylko, że obecnie jest ona czymś zupełnie innym niż wtedy. Czym? Proszę sprawdzić.”
Podpisuję się pod wezwaniem Autora, bo zdecydowanie warto jest się sięgnąć po tę prozę z kilku powodów. Jednym z nich z całą pewnością jest język, którym snuje Waniek swoją powieść, język wykwintny, ale mimo swojej rozbuchanej zdobności nie popadający w nadmierny manieryzm, jaki czasem bywa przypadłością stylistów zachwyconych samymi sobą. Tu język jest adekwatny do treści, znakomicie ją uzupełnia i uwiarygadnia. Język dysputy naukowej, filozoficzno- naukowego traktatu potrafi bowiem znaleźć idealny balans między faktem historycznym, a treścią zahaczającą o baśniowość.
W percepcji utworu z całą pewnością pomoże wiedza na temat osoby Johannesa Keplera oraz jednego z jego najważniejszych dzieł noszącego tytuł "Somnium, sive Astronomia Lunaris" ("Sen", czyli astronomia księżycowa), którą pisał w latach 1609-1621. Co szalenie interesujące, okazuje się, że zawarte zostały w tej książce wszystkie elementy współczesnej 'fantazy'. Jest przede wszystkim podróż na Księżyc, opisani są jego mieszkańcy, widok Ziemi z Księżyca, przygody i filozofia uczonego. Warto zauważyć, że tekst Keplera został oparty na rzetelnych podstawach astronomicznych, obserwacjach teleskopowych Księżyca i po raz pierwszy w dziejach przekazywał czytelnikowi poprawny obraz kosmosu z innego ciała niebieskiego.
Do tych właśnie wątków odnosi się bezpośrednio osobliwy utwór Henryka Wańka, można więc przypuszczać, że to właśnie główne wątki i tezy z dzieła legendarnego astronoma stały się inspiracją do napisana opisywanego dzieła. Zwłaszcza motyw snu jest jednym z wiodących w tej prozie, snu, który staje się na tyle ważkim zagadnieniem, że powołuje Autor dla niego specjalną katedrę i specjalnie poświęconym mu uniwersytecie. Podobnie rzecz ma się z pojęciem czasu oraz co za tym idzie przestrzeni, o których rozważania przewijają się w tej prozie nieustannie zmierzając w sposób naturalny do finału, w którym pojawia się szalenie ciekawie poruszony tytułowy wątek.
Z całą pewnością nie mamy tu do czynienia z lekkostrawną powieścią przygodową, czy z przyjemnym baśniowym fantasy. Bliżej bowiem Wańkowi, co już wcześniej staraliśmy się zasygnalizować, do poetyckiej prozy z pograniczna filozofii i naukowego traktatu. Nie jest to pozycja łatwa w odbiorze, zdecydowanie wymaga odpowiedniego przygotowania się i nastawienia, warto jednak dać jej szansę, bo absorbuje od pierwszych stron i pobudza do refleksji.