Sosnowaigielka
-
Pamiętam, kiedy po raz pierwszy obejrzałam „Ruchomy zamek Hauru” jako przecudowną animację japońskiego studia Ghibli. Nieziemskie rysunki, muzyka jak ze snów i melodramatyczna historia czarodzieja Hauru i zaczarowanej dziewczynki. Ta przepiękna opowieść niesamowicie mnie zachwyciła. Nie miałam pojęcia, że powstała na podstawie powieści napisanej w latach osiemdziesiątych przez Dianę Wynne Jones. Nie spodziewałam się również, że po przeczytaniu książki, będę tak samo zaczarowana, a może nawet bardziej.
Bohaterką „Ruchomego zamku Hauru” jest Sophie, dziewczyna zajmująca się wykonywaniem nakryć głowy. Kiedy nieopatrznie i nie ze swojej winy zostaje zaczarowana w starszą panią, musi wyruszyć na poszukiwanie kogoś, kto mógłby odwrócić niefortunne zaklęcie. Chociaż myśli i emocje ma młode, ciało już niestety nie domaga. A przecież jakoś trzeba wziąć się w garść. Tak, Sophie nie należy do osób, które będą siedzieć i płakać nad swoim losem, tylko ruszą po pomoc nawet do samego potwora. A że dodatkowo cechuje ją ciekawość świata i wciskanie nosa w nieodpowiednie sprawy, stanie twarzą w twarz z niejedną przygodą. Narzekająca, marudna, szalenie uparta, nieustępliwa i pracowita bardzo szybko staje się bratnią duszą. Dziewczyna trafia do zamku Hauru, czarodzieja, który ma chyba więcej kosmetyków, niż większość kobiet, nieustannie się dąsa, a dwa kroki za nim czai się pewna wyjątkowo wredna Wiedźma. Co może z tego wyjść, prócz masy szalonych wydarzeń i kłopotów?
Akcja powieści Diany Wynne Jones ani na chwilę nie zwalnia. Można się w niej zatopić bez pamięci i zatracić poczucie czasu, skacząc z miejsca na miejsce wraz z ruchomym zamkiem. Na czytelników czekają nieoczekiwane sploty zdarzeń, niebanalne, nieprzewidywalne sytuacje, bohaterowie do pokochania od pierwszego wejrzenia, postacie, które ewoluują i zmieniają się, a do tego ciekawe fortele, zasadzki, magiczne pojedynki, a nawet... urocze wątki romantyczne. Oprócz samej przygody, fantastyczne są przenikające się światy, zmieniające przestrzenie, obrazowe opisy dające poczucie realizmu. Magia wkracza na teren zwykłych miejsc, kryje się nawet tam, gdzie zupełnie by się jej nie spodziewało. Tutaj wszystko ma swój charakter: od grymaśnego zamku, przez kwiaty w ogrodach, nawet sięgając do kapeluszy i zwierząt.
Autorka posługuje się językiem dającym pożywkę dla inteligencji. Już same tytuły rozdziałów to prawdziwe mistrzostwo ironii, jak chociażby rozdział, „w którym jest stanowczo za dużo sprzątania”. Zdecydowanie wpływ na tak pozytywny odbiór ma, z pazurem i humorem, wykonane tłumaczenie w wykonaniu Danuty Górskiej. Przygody Sophie i Hauru bawią, wzbudzają salwy śmiechu, a sprytnie przecinające się i łączące wątki zapierają dech i trzymają w napięciu. Ta książka jest prawdziwą trampoliną dla wyobraźni.
„Ruchomy zamek Hauru” to jedna z najlepszych książek fantasy spośród wszystkich, które dotąd wpadły mi w ręce. Z pewnością poświęcę na lekturę jeszcze nie jedną nockę, sięgając po nią kolejny raz. Wiem, że nawet za wiele lat będzie równie ponadczasowa, jak dziś, bo to klasyka magii w najlepszym wydaniu i czystej postaci, zależna od zaczarowanych przedmiotów oraz umiejętności czarownic i czarodziejów. Kryształ, który można umieścić na tej samej półce wrażeń, co „Opowieści z Narnii”, „Niekończącą się opowieść”, czy cykl o Harrym Potterze. Dorastający czytelnik może zachwycić się barwną historią i świetną przygodą stworzoną przez autorkę, dorosły być może odnajdzie interesujące drugie dno (szczególnie przyglądając się frapującym relacjom międzyludzkim). Jak to dobrze, że w przypadku tej książki można mieć apetyt na więcej. Aby po raz kolejny spotkać Sophie i Hauru wystarczy sięgnąć po „Zamek w chmurach”.