Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Skaza Na Niebie

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Skaza Na Niebie | Autor: Tomasz Kołodziejczak

Wybierz opinię:

Uleczkaa38

   Parafrazując słowa słynnego Foresta Gumpa, również antologia fantastycznych opowiadań jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiadomo, na co się trafi za chwilę. I myśl ta oddaje w idealny sposób postać zbioru opowiadań Tomasza Kołodziejczaka pt. "Skaza na niebie", które oferuje nam bardzo zróżnicowaną i zaskakującą porcję ambitnej, literackiej fantastyki. Książka ta ukazała się nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów.

 

 Tomasz Kołodziejczak - doświadczony, popularny i ceniony autor na gruncie literackiego fantasy i science fiction, oddał w nasze ręce zbiór dziewięciu opowiadań, spośród których cztery nie były dotąd nigdy publikowane. To historie o przyszłości ludzkości, naszej planety, ale też i obcych nacji oraz odległych światów, które czasami ukazują upadek, innym razem piekło wojny, ale niekiedy także i nadzieję, że nie wszystko musi zmierzać ku tragicznemu końcowi. To również niezwykłe pomysły autora, ich znakomite przełożenie na język literatury, jak i wreszcie emocje, które pozostają w naszej pamięci na długi czas.

 

 Jako słowo się rzekło, mamy tu zestaw 9 opowiadań - mocno zróżnicowanych w swojej literackiej formie, ale też i chociażby długości. Część z nich znamy z innych antologii, część poznajemy po raz pierwszy, za każdym razem jednak bawimy się naprawdę wyśmienicie. Przyjrzyjmy się zatem nieco bliżej owym tekstom...

 

"OSTATNIE PRZESŁANIE" - ta pierwsza z mini opowieści tego zbioru przedstawia losy pewnego tajemniczego bohatera, który udaje się na jeden ze skolonizowanych przez ludzkość światów, by tam wypełnić powierzoną mu misję. To przygoda, odkrywanie osobliwości niezwykłej planety i widowiskowe połączenie sensacyjnej przygody z klimatyczną, kryminalną intrygą w klimacie fantasy i science fiction w jednym. Do tego mamy tu również pewne ważne, egzystencjalne przesłanie...

 

"ZERWO WASTE (H 2.0)" - tę historię wypełnia niezwykle symboliczna, nieodgadniona do samego końca, ale też i jakże mocna w swej wymowie, relacja dorosłej kobiety, która dzieli się wspomnieniami o swojej zmarłej babci. To nie tylko rodzinna historia o miłości (specyficznej), ale też i fascynujący portret świata przyszłości i przemian, jakie w nim zachodziły i wciąż zachodzą. To niedługi tekst, ale zapewniam was o tym, że wywrze on na was wielkie wrażenie...

 

"TO BYŁ DOBRY PLAN" - trzecie opowiadanie zabiera nas na obcy, odległy świat, którego dzieje i współczesną postać poznajemy wraz z pewnym ludzkim bohaterem, który ma szansę wsłuchać się w relację jednego z autochtonów. To historia o polityce, walce o władzę i rywalizacji, która nie uznaje litości. Tekst ten zaskakuje nas swoją wymową i finałem, po poznaniu którego chciałoby się zadać pytanie - co dalej...?

 

 "ZMIERZCH NAD WERONĄ" - to najdłuższa opowieść w tym zbiorze, która rysuje przed nami wizję nieodległej przyszłości świata, podbitego niemalże w całości przez Chiny. W tym konkretnym przypadku trafiamy do okupowanej Werony, gdzie poznajemy zaskakujące wydarzenia w życiu pewnego szarego urzędnika, który z dnia na dzień musi zaopiekować się kilkuletnią dziewczynką. Oczywiście, nie w tym będzie tkwić sam problem bohatera, ale w tym, co kryje się za przeszłością dziecka. To pomysłowa, oferująca nam fascynujący obraz mrocznego świata przyszłości i niezwykle emocjonalna relacja, którą wieńczy mocny, dramatyczny finał.

 

"SPRAWA RODZINNA" - ten niedługi, liczący sobie 14 stron tekst, ukazuje nam skomplikowaną sprawę prywatnego detektywa w świecie przyszłości, który musi zająć się kradzieżą dziecka, choć to być może nazbyt górnolotne pojęcie, jakiego to ofiarą padł znany celebryta. To przede wszystkim humor, ale też i porażające spojrzenie na moralny upadek świata przyszłości, która to wizja wydaje się niestety chyba najbardziej prawdopodobną z tego całego zbioru. Można się pośmiać i zastanowić, dokąd wszyscy zmierzamy...

 

"SKAZA NA NIEBIE" - tytułowa historia zabiera nas w głęboką, kosmiczną przestrzeń - wprost na badawczy statek obcej rasy. Na jej pokładzie służy główny bohater tej relacji - pochodzący ze zhańbionego rodu Wqqta, który pragnie zmazać winy swojego ojca. Okazją ku temu wydaje się niezwykłe odkrycie nieznanego, kosmicznego zjawiska, które podważa nie tylko całą wiedzą i naukę tej rasy, ale też i rodzi wielkie niebezpieczeństwo, a po części szansę, na inną przyszłość. Tu zachwyca nas przede wszystkim obraz obcego gatunku, jego praw, natury i codzienności, gdzie to Tomasz Kołodziejczak wykonał kawał naprawdę dobrej pracy...

 

"ZAKAMARKI" - to bez wątpienia najbardziej symboliczna, poruszająca i filozoficzna opowieść, która przedstawia nam ostatnie przygotowania głównego bohatera do udziału w największym, ludzkim eksperymencie - skoku w Zakamarki. To najpewniej samobójcza misja, która pozwoli ludzkości poznać inne wymiary kosmosu, ale pozostawia też otwartym pytanie, co stanie się z jej uczestnikiem... Myślę, że ten tekst docenią przede wszystkim miłośnicy ambitnej fantastyki, w której mimo wszystko najważniejszy jest zawsze człowiek i pytanie o jego miejsce w odkrywaniu tajemnic wszechświata…

 

"SPRÓBUJ PRZEKONAĆ KOLUMBA" - to z kolei najzabawniejsza, można by rzec, że wręcz komediowa relacja o losach pracowników pewnej kosmicznej stacji, w pobliżu której pojawia się wysłana przed laty sonda o imieniu 'Kolumb'. Sonda, która z niewiadomych powodów uznaje to miejsce i ludzi za obcy świat i jego mieszkańców... Mamy tu znakomity humor, ciekawe spojrzenie na codzienność życia na kosmicznej stacji, chwilę wielkich emocji, a też i nawet szczypta romansu się znajdzie. To mój ulubiony tekst w tym zbiorze.

 

"KROPKI NA MAPIE" - na koniec mamy barwne połączenie klimatycznego fantasy z wojennym science fiction, poznając mroczną wizję świata przyszłości ,w której opór mrocznym siłom daje jedynie Polska wraz ze sojusznikami w postaci Elfów. W tej rzeczywistości poznajemy głównego bohatera - pułkownika Gralewskiego, który otrzymuje zadanie udania się wschodnie tereny Królestwa Polskiego, by zbadać tam pewnie niepokojące wydarzenia. Mamy tu magię, przygodę, walkę, nutę patriotyzmu, jak i też piękną wizję tego na wpół baśniowego, a na wpół wziętego wprost z horroru, świata. 

 

 Każde z tych opowiadań jest inne, ale każde cechuje jakość pisarskiego warsztatu autora, niezwykła umiejętność budowania napięcia oraz coś na podobieństwo mocnej, emocjonalnej puenty, która zakorzenia się gdzieś w głowie i pamięci czytelnika, każąc mu myśleć o sobie raz za razem. Poza tym jest to dobra fantastyka w naszym rodzimym wydaniu, która reprezentuje sobą rozmaite nurty tego gatunku i która potwierdza raz jeszcze tę starą prawdę, iż na polu literackiej fantastyki nie ma absolutnie żadnych ograniczeń.

 

Zbiór opowiadań Tomasza Kołodziejczaka pt. "Skaza na niebie", to spotkanie z ambitną, pomysłową i przy tym jakże intrygującą fantastyką. To udana rozrywka, chwile ekscytacji, ale też i wielka przyjemność płynąca z odkrywania kolejnych, zaskakujących opowieści. Nie można nie wspomnieć też o pięknym i efektownym wydaniu tej książki, które przedstawia się iście spektakularnie. Ze swej strony oczywiście polecam i gorąco zachęcam was do sięgnięcia po tę antologię – naprawdę warto!

Olga Piechota

Przyszłość jest nieprzewidywalna i pełna tajemnic. Tworzymy ją, tak naprawdę tu i teraz, mamy swoje własne przewidywania, marzenia i cele, lecz i tak potrafimy zaskoczyć samych siebie, a i Natura nie raz i nie dwa stara się ubarwić nasze istnienie. Wizjonerzy kreują świat. Są gotowi oddać się we władanie wyobraźni po to tylko, by przenieść swoje własne wytwory w rzeczywistość i zacząć nową epokę. Choć może ona się już zaczęła? Może lot na Księżyc, mimo swoich kontrowersji, jest jej symbolem? A może przed nami przełom, o którym ludzie niezwiązani z tematem nawet nie pomyślą? Dokładnie w tej chwili nikt tego nie wie – chyba, że właśnie do niego dochodzi. 

 

Zazwyczaj, gdy opowiadam, że moim ulubionym gatunkiem literackim jest fantastyka, mam na myśli odłam fantasy. Jestem zagorzałą miłośniczką światów podobnych do naszego średniowiecza, wojowników, rycerzy i istot magicznych. Jednakże czasami zdarza mi się sięgnąć po drugi odłam, czyli science fiction. Zachwyca mnie wizja przyszłości, gdzie jesteśmy w stanie podróżować po kosmosie, gdzie technologia tworzy potęgę i gdzie niemożliwe staje się możliwe. Między innymi z tego względu postanowiłam zapoznać się ze zbiorem opowiadań Tomasza Kołodziejczaka. 

 

Styl pisarza od pierwszych stron wydaje mi się duszący i mocno skomplikowany. Na początku wychodziłam z założenia, że to moje ograniczone doświadczenia z tym gatunkiem wpływają na taki odbiór, lecz do ostatnich stron to odczucie pozostało ze mną. Bez wątpienia to język trudny i ciężki. Jednak idzie za tym też olbrzymia zaleta w postaci pewnego rodzaju zachwycającej unikatowości. Gdy już uda się odnaleźć choć na chwilę w nim za pomocą dużego skupienia, widać, że jest to coś wyjątkowego. Poza tym pojawia się wiele pojęć nieużywanych w codziennym języku, co dodatkowo komplikowało poziom zrozumienia. 

 

Natomiast fabuła niesie za sobą poczucie potęgi. Da się to wyczuć wśród podróży kosmicznych, świata, gdzie technologia osiągnęła poziom dotychczas nam nieznany, zmianie wartości i poglądów na rzeczywistość. To rodzaj siły ukazującej, że postęp jest konieczny i nie do zatrzymania. Razem tworzy to ciekawą syntezę odpowiadającą za patos. Wśród stron da się słyszeć krzyk, że to mocne science fiction, które zostało stworzone, by ukazać tworzenie przyszłości, czyli tak naprawdę, by ukazać nasze działania w teraźniejszości, poprzez konsekwencje i możliwości. Tomasz Kołodziejczak dał popis wyobraźni, ale też niesamowitej inteligencji, ubierając naszą codzienność w skomplikowaną symbolikę. Udowodnił również, że dobrze zna fizykę i jej potencjał, a przynajmniej tak to odebrałam jako człowiek, który zna wyłącznie jej podstawy. 

 

Każde opowiadanie miało swoją unikatową treść, ale i wspólny mianownik – metaforyzację współczesnych wydarzeń. "Skaza na niebie" jako zbiór opowiadań jest subiektywnym wyjawieniem poglądów pisarza, a poglądy te są intensywne, odbierane jako pewne i bezwarunkowe. Szanuję autora za to, że umiał wykorzystać ten często niedoceniany gatunek, by przedstawić swoją wizję różnorodnych zdarzeń i problemów. Niemniej, było to dla mnie emocjonalne doświadczenie, gdyż nie znajdowaliśmy optymalnego punktu. Albo całkowicie zgadzałam się z pisarzem w niektórych sprawach, co było ekscytujące dla mnie, albo wprost przeciwnie – różniliśmy się pod wieloma względami i to potrafiło wywoływać we mnie niekiedy gniew i potrzebę tłumaczenia w myślach, dlaczego mam inne zdanie niż pisarz. 

 

“Skaza na niebie” na pewno ma wiele wartościowych treści i jest nietuzinkową pozycją literacką. Jednakże przez większość czasu nie mogłam odnaleźć się w lekturze. Przeszkadzał mi styl pisarza, wspomniana nachalność w narzucaniu poglądów i też pewna powtarzalność zauważalna po przeczytaniu kolejnego opowiadania. Są one odmienne, ale nawet ta odmienność z czasem ginie. Być może prawdziwi wielbiciele gatunku dostrzegą więcej zalet.

Michał Lipka

Kołodziejczaka cenię, ale jako postać na scenie polskiej kultury popularnej, a nie autora. Czytałem w życiu trochę jego dzieł, bardzo mocno próbowałem swego czasu zmęczyć powieść, nowelę właściwie „Wybierz swoją śmierć”, z jakimiś opowiadaniami szło mi nieźle, ale tylko nieźle. Męczyłem się, bo to nie moje klimaty, bo nie moje gatunkowe rejony i nie styl, jaki lubię. Ale doceniam go, jako człowieka kultury, który tyle zrobił dla promowania komiksu w Polsce czy rozsławiania fantastyki i tym podobnych. Więc dałem mu szansę, kolejną. Sięgnąłem po „Skazę na niebie”, bo w końcu to nowa książka, może lepsza, niż te wcześniejsze, z którymi miałem do czynienia dawniej. I może lepiej wyważona, niż czytane przeze mnie ostatnio krótkie formy, jak choćby ta ze zbioru „Gladiatorzy”,  bo przecież „Skaza” to zbiór opowiadań. I… Nie męczyłem się za bardzo, to plus. Nie padłem na kolana z zachwytu, ale jednocześnie nie poczułem zbyt mocnego zawodu. Bo mamy tu do czynienia z niezłą lekturą, niczym, co zostałoby mi w głowie na lata, ale nienajgorszą rozrywką do pochłonięcia w dwa, trzy wieczory.

 

Kosmos i Ziemia. Wojny, zabijanie ludzi poprzez szczepienia, zero waste… Gotowi na koszmary przyszłości okiem Kołodziejczaka?

 

O ile z pomysłami, jakie Kołodziejczak ma na swoje książki nie mam problemu, o tyle z ich poprowadzeniem i wykonaniem już tak. Bo z jednej strony okazuje się, że nawet te intrygujące idee zyskują formę, która nie wykorzystuje ich potencjału, za to okazuje się zadziwiająco… niezaskakująca właściwie niczym. Autor stara się zawrzeć jakieś przesłanie, spostrzeżenia, ale szybko okazuje się, że czytelnik nie czuje potrzeby zagłębienia się w nie, bo i są proste, i jednocześnie mało intrygujące. Powierzchowne. I mam też problem ze stylem pisarza, który jest za lekki na to, by nazwać go literacko ciężkim i nasyconym, ale zarazem za ciężki, by określić mianem stricte rozrywkowego. I tak tkwię zawsze gdzieś pomiędzy, rozdarty. Bo coś mi się podoba, ale nie do końca, bo jestem zafrapowany, ale po chwili gdzieś to znika. Bo czasem mknę przez strony, a czasem brnę.

 

I podobnie rzecz miała się w moim przypadku ze „Skazą na niebie”. Na szczęście lektura ta okazała się lepsza od wcześniejszych, z jakimi miałem do czynienia. I doceniam to mimo, iż antologia nie trafia do końca w moje gatunkowe gusta. Największym plusem jest to, że autor chce nam coś przekazać, że to proza podejmująca aktualne tematy i że bywa całkiem trafna w tym, co robi. Minusem tego jest jednak jednostronność. Kołodziejczak swoje wizje i przestrogi opiera na konkretnych politycznych poglądach i lękach. Niby nic w tym złego, ale sednem w takim przypadku zawsze jest wzniesienie się ponad tego typu ograniczenia i uczynienie z tego uniwersalnego, ponadczasowego i sprawdzającego się także ponad podziałami tworu. Tak robił Kurt Vonnegut, tak robi po dziś dzień czerpiący z niego pełnymi garściami Chuck Palahniuk, a Kołodziejczak idzie drogą, jaką ostatnio idzie Stephen King – jednostronnego upolitycznionego spojrzenia, które bywa naiwne. Nie zawsze, ale jednak.

 

Ale są tu teksty, które poznać warto. Jest kilka wizji i spojrzeń przeanalizowania wartych. Ale nie jest to równa książka. I nie wykorzystuje do końca potencjału, choć czasem się jej zdarza i potrafi wywołać emocje. Pozostaje jednak głównie rzeczą raczej dla fanów pisarza, niż fanów fantastyki jako takiej. Choć można spróbować i przekonać się, co ze sobą niesie. I warto też docenić ilustracje, chociaż te ograniczone są jedynie do malutkich grafik otwierających poszczególne teksty, a czasem aż prosiły się o pełnoformatowe plansze uzupełniające tekst.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial