Chris
-
Nie od dziś wiadomo, że genialny pomysł biegania dwudziestu dwóch zawodników za piłką narodził się w Wielkiej Brytanii. To właśnie z tego powodu podczas ostatnich finałów mistrzostw Europy mogliśmy niejednokrotnie usłyszeć „football is coming home”. Do dnia dzisiejszego to właśnie w Anglii swoje rozgrywki prowadzi prawdopodobnie najsilniejsza jak i jednocześnie najbardziej dochodowa liga. Wprawdzie o miano tego pierwszego aspiruje również kilka innych federacji, to jednak w drugim przypadku zdecydowanie Premier League wysuwa się na prowadzenie. Nic więc dziwnego, że to właśnie w Anglii wywierana jest przez kibiców i właścicieli największa presja na kluby i zawodników, a co za tym idzie, głód zwycięstwa i chęć uzyskania najlepszych wyników staje się momentalnie wręcz obsesją. Idealnym przykładem na to może być właśnie tytułowy Liverpool, który nie zaznał smaku mistrzostwa w Anglii przez trzydzieści lat. Rycerzem na białym koniu okazał się jednak główny bohater książki „Mój romans z Liverpoolem”, Jurgen Klopp.
Jak sam autor wskazuje, jego najnowsze dzieło nie może być odbierane jako biografia tegoż niemieckiego trenera. Wprawdzie niejednokrotnie znajdziemy w nim wspomnienia, anegdotki z przeszłości czy też relacje rodzinne, ale w głównej mierze to jednak rozważania kibica Liverpoolu na temat nowego etapu rozpoczętego już w jego ukochanym klubie. Anthony Quinn bardzo często używa porównań do literatury, muzyki (głównie angielskiej) lub kinematografii by zobrazować swoje myśli i emocje towarzyszące każdemu fanowi z Anfield Road. Nie ma jednak co ukrywać, przez ostatnie kilkanaście lat były to głównie negatywne odczucia. Dlatego tez nie powinno nikogo dziwić, że przyjście nowego trenera, zdobycie mistrzostwa oraz Ligi Mistrzów, sprawiło, że nagle Jurgen Klopp stał się żywą legendą dla Liverpoolu. Powstające książki, stadionowe pieśni, a nawet pomysły dotyczące pomników obrazują jedynie jak głodni sukcesu byli właśnie ich kibice. Świetnie to właśnie ujmuje w swojej książce Anthony Quinn, który ukazując skrawek historii klubu z Anfield Road, stara się właśnie przekazać mniej zainteresowanych tematem czytelnikom, jak ogromne było dotychczasowe rozgoryczenie i zwątpienie. Nagła zmiana stylu gry, sprowadzenie nowych zawodników, zupełnie inne podejście do dziennikarzy, meczu i kibiców- to wszystko sprawiło, że Jurgen Klopp stał się symbolem, nadzieją. Autor „Mojego romansu z Liverpoolem” sam jest wielkim fanem The Reda.
Nic więc dziwnego, że w tak interesujący i zrozumiały sposób jest w stanie przekazać towarzyszące im emocje i cele. Trzeba także w tym momencie przyznać, że robi to w sposób naprawdę ciekawy, co sprawia, że nawet futbolowi laicy nie powinni mieć problemów z lekturą. Biorąc jednak pod uwagę temat książki i samą osobę niemieckiego trenera, to myślę, że bardzo szybko straciliby owe zainteresowanie. Dla każdego fana Liverpoolu, angielskiej piłki czy też zupełnie innego klubu, z jakiegokolwiek kraju, jestem przekonany, że będzie to źródło wielu informacji, a także mile spędzonego czasu. Jasno przedstawiony tekst, bez niepotrzebnych złożonych pojęć, połączony z wieloma zdjęciami dotyczącymi Liverpoolu i Jurgena Kloppa, sprawia, że jest to naprawdę interesująca książka, które może niejednego czytelnika zachwycić.
Wbrew temu co stwierdziłem powyżej, muszę przyznać, że „Mój romans z Liverpoolem” miewał momenty w których przyprawiał mnie o znużenie. Biorąc jednak pod uwagę książkę całościowo jest to naprawdę tytuł godny uwagi. Pokazuje świat futbolowy pod zupełnie innym kątem, który obraca się wokół Jurgena Kloppa, ale swoim zasięgiem trafia zdecydowanie dalej. Jest to nie tylko książka o piłce nożnej, pracy tegoż niemieckiego trenera czy też o fanach Liverpoolu. To przede wszystkim opowieść o prostych ludziach, którzy tworzyli powyższe lub powyższych, a także do dnia dzisiejszego żyją nadzieją dzięki tylko jednej osobie.