Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Wmyśli

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Wmyśli | Autor: Maciej Dmytrow

Wybierz opinię:

Olga Piechota

Czasami trafiamy na coś, co wyjątkowo nas poruszy. Te coś może mieć wiele znaczeń – to może być piosenka, książka, film, jakaś historia, wydarzenie, widok… Tutaj ogranicza nas tylko nasze subiektywne odczuwanie. Jednak gdy już coś dogłębnie nas wzruszy, to potrafi zmieniać nasz tok myślenia, nasze poglądy i postrzeganie świata. Kiedyś wierzyłam, że taką moc ma właśnie poezja. Dlaczego kiedyś? Ponieważ wtedy byłam dogłębnie przekonana, że działa tak na każdego. Że każdy prędzej, czy później znajdzie wiersz, który będzie dyktował jego życiem. Z perspektywy czasu wydaje mi się to mocno egocentryczne. Przekonanie wyniesione z osobistego doświadczenia. Niektórzy nie lubią czytać, nie lubią poezji albo po prostu nie znajdują tego wiersza. Ja chyba nigdy go nie znajdę, lecz nic nie stoi na przeszkodzie, by dalej poszukiwać. I tak o to dzisiaj przed Wami kolejny tomik wierszy, który ostatnio miałam okazję przeczytać.

 

„wmyśli” zaskoczyło mnie od początku poczuciem, że czytam teksty piosenek. Gdy tylko odczytywałam wersy wierszy, komponowała mi się w głowie jakaś własna melodia, a ja miałam poczucie, że to nie poezja, tylko jej połączenie z magią muzyki. To uczucie sprawiło mi wielką radość i od razu dodała każdemu wierszowi z osobna nieodzownego uroku, który zachwycał i pozostawał ze mną na długo. Sama twórczość Macieja Dmytrowa jest raczej krótka, ale towarzyszy temu dosadność i konkretność, co bardzo cenię. Przez cały tomik przechodzą najróżniejsze metafory, jednak i one są niespecyficzne. To nie były metafory w konwencjonalnym ujęciu, które kojarzy mi się z nadmierną poetycznością i patosem. Było w nich coś swojskiego, ale na poziomie. Jako czytelnik nie mogłam udawać, że te zwykłe słowa nie mają ukrytej głębi. Pragnęłam do niej dotrzeć, by sprawdzić, czy zgodzę się z nią, czy zostanę wewnętrznie poruszona i czy wreszcie na długo dany wiersz zagości w mym umyśle.

 

Kolejnym aspektem, który mocno mnie zaskoczył, ale w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu, jest pewien rodzaj mroku przemawiającego przez twórczość autora. To mrok, który mami, hipnotyzuje i intryguje na tyle, by wręcz ślepo za nim podążać. Niesie on ze sobą ekscytację i katharsis. Tak niekonwencjonalnego połączenia już dawno nie widziałam.

Ogólnie cała tematyka jest unikatowa i pełna błyskotliwych uwag, które naprowadzają czytelnika na własne, mocno ukryte myśli. Każą stanąć mu przed tym, co sam ukrywa i po raz pierwszy zmierzyć się z nimi. W tym miejscu dostaję coś, o czym od dawna marzyłam, czyli oryginalność. Poeta nie boi się łamać wszelkich schematów. Być może nawet nie jest świadomy tego, że to robi, bo pozostaje sobą i rządzi się własnymi zasadami. Takich ludzi szanuję i czasami wprost im zazdroszczę tej pewności siebie w świecie, gdzie nie zawsze jest na nią miejsce.

 

Najbardziej ze wszystkich wierszy poruszył mnie „chciałem trochę”. To wiersz, który pozwolił mi utożsamić się z osobą mówiącą i przeżyć wiele intensywnych, pełnych emocji. Podobnie miałam z dziełem „koty psy chomiki wszechświat”. Tutaj umiejętności autora sięgnęły wyżyn, a ja uświadomiłam sobie, jak za pomocą prostych słów można przekazać tak wiele. Wszystkiego niesamowicie intrygująco dopełniały ilustracje.

„wmyśli” bez wątpienia jest unikatowym zbiorem poezji, który nie da się tak po prostu zapomnieć. To tutaj uderza się w tematy ważne, poruszające i często zaginione. Do tego trzeba odwagi, z czego sprawy nie zdawałam sobie jeszcze, gdy zaczynałam czytać tomik. Teraz już wiem, ale nie zamierzam wykorzystywać tego jako ostrzeżenie. Wręcz przeciwnie – znajdźcie w sobie pokłady siły i zmierzcie się z obezwładniającym mrokiem, gdzie czasami można odnaleźć iskierkę nadziei. Szukajcie jej i akceptujcie to, co po drodze znajdziecie.

Julia Panicz

Mówi się, że nie powinno się oceniać książki po okładce. Jednak wydawnictwa jakby się ścigały w wymuszaniu złamania przez nas tej niepisanej zasady. Pierwszy rzut oka na kolorową okładkę jest często decydujący. Romantycy powiedzieliby pewnie, że jest w tym trochę takiej magii towarzyszącej miłości od pierwszego wejrzenia. Chociaż okładki bywają bardzo złudne, kusząc nas swoimi barwami, kształtami lub często niestandardowymi materiałami wykonania. Jednak patrząc na czarno-białą okładkę, którą prezentuje nam Warszawka Firma Wydawnicza przy zbiorze wierszy „wmyśli” Macieja Dmytrowa, możemy poczuć się przez chwile zawiedzeni. Proste, czarno białe figury, rozrzucone po oprawie. Co nam to mówi o książce? Czym właściwie są „wmyśli”?

 

Żeby znaleźć odpowiedzi na te pytania, trzeba oczywiście zajrzeć do środka. Tam, okazuje się, że te enigmatyczne bryły, tak naprawdę mają swoje odzwierciedlenie w tekście. Można je zinterpretować jako miasto, ściśnięte obok siebie budynki, wieżowce, bloki z wielkiej płyty. Można też dostrzec w nich ludzi, mieszkańców, turystów, którzy rozsiani po całym mieście, składają się na jego całość. Niby identyczni, sprowadzeni do prostego kształtu w dwóch podstawowych kolorach, okazują się jednak różni. O tym właśnie są wiersze w debiutanckim tomiku Dmytrowa, o Warszawie, o Polsce, o nim i o nas.

 

Motyw z okładki przewija się zresztą również pomiędzy utworami, który tylko dodatkowo potęguje emocje podczas czytania. Pojawiająca się co kilka stron czerń, tylko dodaje mrocznego, przygnębiającego klimatu. Chociaż jak sam autor zaznacza w jednym tekście: „czarny to nie kolor depresji”. Jednak nie można się oprzeć takiemu wrażeniu. Może to dzięki temu teksty są tak niewyobrażalnie prawdziwe, tak jakby autor starał się za wszelką cenę zdefiniować: „co to znaczy być Polakiem?”. Szukanie tej odpowiedzi z perspektywy Warszawiaka, może wydawać się kuriozalne, a mieszkańcy małych miasteczek mogą się oburzyć, co ktoś ze stolicy może wiedzieć o życiu poza nią. Trzeba zaznaczyć, że wbrew pozorom miasto, chociaż często pojawiające się w tekstach,  nie jest tutaj kluczowe, bo opisywane przez Dmytrowa emocje, sytuacje, ludzie są wszędzie.

 

Poza dobrze przemyślaną oprawą graficzną innym pozytywnym aspektem tomiku jest układ niektórych tekstów. Klasycznie w przypadku współczesnej poezji, autor postawił na minimalizm, czyli krótkie wersy, praktycznie pozbawione rymów i wyszukanych środków stylistycznych. Tutaj jednak ten minimalizm nie jest aż tak drażniący, bo zdarzają się także długie, bogate wiersze. Niezależnie od formy udało się poecie w tym jednak zawrzeć wszystko to, co chciał przekazać, a w tych - linijkach znalazło się miejsce dla ogromnego bólu, przerażającej tęsknoty i pogłębiającego się smutku. Niekiedy wynika on z ogólnego zawiedzenia niesprawiedliwością świata, tak jak w wierszu „dzielnice”, w którym autor konfrontuje ze sobą dwa zupełnie inne rzeczywistości: biedne ośrodki, gdzie dzieci głodują, chodzą brudne z dzielnicami willowymi. Ten smutek wynika też z uświadomienia sobie kruchości życia tak jak w tekście: „koty psy chomiki wszechświat”.

 

Oprócz treści moją uwagę zwrócił inteligentnie przedstawiony wiersz „krk”, składający się z zaledwie czterech słów, ale jego ułożenie sprawia, że staje się on najciekawszy w całym tomie. Na pewno duże pole do interpretacji (albo i nawet nadinterpretacji) mieliby tutaj wszyscy antyklerykałowie, bo przynajmniej mi wiersz kształtem przypomina krzyż. Chociaż, prawdę mówiąc, może być wszystkim i oznaczać wszystko i to chyba właśnie sprawia, że tekst tak przyciąga wzrok. 

 

Maciej Dmytrow wybrał na swój debiut literacki temat bardzo ciężki i bardzo mroczny, ale dzięki naprawdę wyjątkowej sile jego pióra także bardzo nam wszystkim bliski. Potwierdza to już samo wyjaśnienie tytułu na pierwszej stronie: „wiersz w myśli”, czyli w skrócie „wmyśli”, bo te wiersze zdają się czytać nam w myślach. Jeśli ktoś chce przeczytać prawdę o współczesnym świecie ukrytą pod osłoną liryki, to zdecydowanie powinien sięgnąć po „wmyśli”.

Agnesto

Na tylnej obwolucie czytam, że poeta w tym debiutanckim wydaniu wędruje przez mroczne miasto, szpitalne korytarze i przestrzenie wtórnie odludne. I – dziwnym trafem – zbiegiem okoliczności niejako te swoje wędrówki często kończy nad brzegiem Wisły. Ale czy to aby nie pomyłka? Czy to tyczy się tego akurat tomiku wierszy? - pytam. Pytam i nic. Tkwię w zawieszeniu, w konsternacji z pytaniem obijającym się od czterech ścian pokoju. Bo te zdania nijak mają się do treści. Maciej Dmytrow pisze o smutku, zagubieniu, pędzie miast i ludzi wraz z nim. Pisze o bólu i śmierci, ale i o kacu i o alkoholu, który czasem pomaga w rojeniach lecz z pewnością nie na kiszkę. Nie pomaga człowiekowi, który staje się po nim

„wydmuszką przy biurku

w świetle monitorów(...)”.

Kiszkę „diabeł naciągnął...

między kołkami

kłuje grabiami...

żuje ją i gryzie...

diabeł skacze po niej

i się kurz uniósł

cieszy się jak dziecko

gra w gumę”. Lecz ta „wydmuszka” to człek w depresji, człek w starości bez siły już wieku, to samotny desperat stojący przy torach kolejowych. Skąd przybyłem? - pyta sam siebie - i dokąd teraz?

Poeta skacze po uczuciach, miesza je ze sobą i zastanawiam się, czy naigrawa się z nas, czy tylko z siebie? Bo w jednym wierszu poruszając delikatne struny duszy, pisze o starości, o jej brzydocie i niemocy ciała i siedzisz otępiały głębią tego wiersza. Siedzisz zatrwożony nim, po to tylko by w następnym wierszu poeta wykpił zarówno ciebie, jak i duże miasto, a wraz z nim ambicje ludzi, bo lepszym jest piwo pite nocą na ławce niż szacunek do samego siebie. Zaraz stoisz wraz z poetą w kolejce do apteki, słuchasz rozmów i zerkając na niego widzisz, jak współczująco gardzi tymi ludźmi. Przeklina ich. Przeklina głośno i w sobie samym. Sypie obelgami na tych chorych ludzi, lecz po co? Po co? Po co od razu bluzgi i ślinotok przekleństw? Poco ten chodnikowy, ubogi słownik?

 

Podczas czytania czułam się, jak podczas przejażdżek zbyt szybkim pociągiem, który nagle zmierza dziwną konstrukcją torów. Góra, dół, zaraz przechył, obrót i nagły stop. I znowu zryw. Od lirycznych wierszy poprzez gwałtowny wir obleśnych bezeceństw, plugastw językowych. Od smutku i depresji do chmielowego dna i pijackich bełkotów. Od papierosów i wódki do pierwszych pocałunków i tęsknoty. I te wciskane często „kurwa” przekleństwa.

 

„Wmyśli” to konglomerat skrajności i mojej bezradności jednocześnie. Bo jak można łączyć, zestawiać ze sobą tak różne utwory?dobry przy beznadziejnym, poruszający przy bełkotliwym zlepku bezsensu. To obraza poezji według mnie, to wręcz urągające. Z tego zbioru winny powstać – według mojego postrzegania – dwa CAŁKIEM ODREBNE. Wtedy jeden z nich byłby świetny, podczas gdy drugi byłby wierszami-kurwami-przetykany. A tak trzymamy „coś”, co niczym wartościowym. Zastanawiam się, czy to celowy zabieg Macieja Dmytrowa, bo jeśli tak, to czemu ma służyć?

 

Według mnie poeta zaprzepaścił tu swój talent. Te gorsze wiersze, w których przekleństwa sztucznie zapychają wersy, całkiem tłumią te lepsze. Sprawiają, że ich po prostu „nie ma”, stają się transparentne, topią się w nadmiarze bełkotu. Odnoszę wrażenie, że poecie brakuje słów, że jego niski i ograniczony poziom słownictwa nie podołał w konfrontacji z poezją. Nie uniósł tego zadania, jakie sobie postawił. A szkoda, bo początek jest świetny. Ba, wspaniały, lecz potem to już dół, dół, rynsztok i tylko czasem, czasem jakiś pagórek nadziei. Ale całość stanowi coś niesmacznego. Czarna studnia pełan wody niezdatnej do picia.

Lucardis

Każdy żyjący w Polsce zna ten rodzaj jesieni, w trakcie której rzeczywistość zaczyna przypominać obrazy Beksińskiego, a jednocześnie najbardziej emblematycznym symbolem momentu tego momentu w cyklu życia roku  jest żar papierosa przebijający się przez mgliste powietrze zabarwione poświatą Żabki. Moment, który zespół Furia obdarzył mianem „Martwa polska jesień”, a Maciej Dmytrow próbuje opisać w swoim debiutanckim zbiorze wierszy, „Wmyśli”.

 

Ta swoista przewrotna lokalność okazuje się być wielkim atutem zbiorku. Pomimo rzadkiego przywoływania konkretnych miejsc, znajome, polskie obrazy zdają się narzucać samoistnie, a to skojarzenie szybko zostaje potwierdzone przez samego autora, niejednokrotnie odnoszącego się do obrazu zarówno swojego miasta, Warszawy (która w późniejszej części zbioru staje się wszechobecna, nadaje ramy przeżyciom), jak i Wisły, która w jego konceptualizacji staje się standardowym doświadczeniem polskości. Nie tylko w roli adekwatnego tła dla alkoholiczno-nikotynowych nocnych eskapad napędzanych zamułą od inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny, ale czegoś, co potrafi nakreślić osobliwą wspólnotę cierpienia. „łzy mieszkańców krakowa/przepychasz z mozołem do warszawy/ po drodze są jeszcze puławy/ by mogli je do gdańska/ spuścić mieszkańcy stolicy/ i doprawić szczyptą goryczy/”, tak pisze w utworze „wisła”, co dobrze obrazuje rolę, jaką „polskość” ma do odegrania w imaginarium tego zbioru.

 

Ogólny jednak zbiór obrazów przywoływanych jako narzędzie do opisania o tej, jak przekonuje wydawca, „październikowej i listopadowej depresji z odrobiną ciepła lepkiego lipca” pozostaje mało odkrywczy, chociaż bardzo dobrze „goszczący” czytelnika ze względu na jego zaznajomienie z nim. To śmieci, smog, używki i zapomniane szyldy, cała duchologia polska według Smarzowskiego. To rzymskokatolicka mentalność, która staje się swego rodzaju niedopasowanym reliktem („kolega michał/kolega z pracy (…) po wczorajszej wigilii/ na dzisiejszym kacu”) albo wręcz zostaje oskarżona o kształtowanie Polaków takimi, jakimi są („synku/ jutro przystąpisz do pierwszej komunii/ przepraszam że od jutra aksjomaty dobra i zła nie będą wystarczały/ że potrzebny jest jeszcze grzech/ który można sprzedać i kupić/ rzeczownik policzalny”). Kolejnym elementem obrazowania są wulgaryzmy wrzucone pomiędzy zdania i słowa bardziej lekkie i eteryczne (np. utwór opisujący śmierć babci zakończony stwierdzeniem „a w środku rozrywanie atomów/ na pełnej kurwie”), co moim zdaniem wypada raczej średnio i zbliża „wmyśli” do rejonu internetowej poezji nastawionej na mocne akcenty tylko ze względu na nieumiejętność posługiwania się subtelnością. O ileż mocniej niż zupełnie niepasujący do klimatu zbioru wulgaryzm zadziała taki dwuwers: „gładki suw krzyku po szynach/ przygnieciony ciężarem wagonu”.

 

Pod względem warsztatowym, Maciej Dmytrow jest na dobrej drodze, niemniej jednak na pewno jest jeszcze sporo rzeczy do poprawy. Pomimo tego, że autor pisze głównie wiersze wolne, czasami jednak kusi go rymowanie, niestety mocno koślawe nie tyle ze względu na nieprecyzyjność, co powstałą banalność brzmienia („chciałem przyjaciela/potrzebowałem go do rozmawiania/ tak jak płuc potrzeba do oddychania”). W połączeniu z faktem, że na ogół posługuje się krótkim wersem, linijki poświęcone na potrzeby rymu tym bardziej wydają się naciągnięte dla niekoniecznie dobrego rezultatu. Dmytrow przywołuje dobre obrazy, ale niekoniecznie potrafi jeszcze nadać im własny rytm, ujarzmić tę literacką swobodę wynikającą z dowolności formy. Wierzę jednak, że to tylko i wyłącznie kwestia wyrobienia, ostatecznie jest to debiut.

 

Warto też zwrócić uwagę na towarzyszące wierszom, kubistyczne grafiki przypominające tą okładkową. W środku znajduje się ich większa ilość, każda z nich bazująca na podobnym motywie, ale jednakowoż posiadająca własną indywidualność i dobrze obrazującą nastrój, który określiłabym jako modernistyczny horror.

 

Krótko mówiąc, pomimo sporej ilości niedociągnięć, w wierszach Macieja Dmytrowa można się zatopić, gdy aura sprzyja. Z chęcią zobaczyłabym je jako element jakiejś większej wystawy sztuki współczesnej, z towarzyszącymi grafikami i zdjęciami; ostatecznie bowiem, równie dobrym tytułem dla „wmyśli” byłby tytuł jednego z zamieszczonego w środku wierszy, a mianowicie „przestrzenie wtórnie odludne”. Polecam więc zbiorek temu, kto pragnąłby je odwiedzić.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial