Pani M.
-
Jak czytamy na okładce tej książki: „Swoimi opowiadaniami autorka nawiązuje do klasyków tego gatunku - Marka Hłaski, Stanisława Dygata, Marka Nowakowskiego czy też Zofii Nałkowskiej, Marii Dąbrowskiej czy też Poli Gojawiczyńskiej.
Opowiadanie to niewielki utwór pisany prozą, ograniczony zwykle do jednego wątku fabularnego. Ale czy tak jest w istocie? Niekoniecznie. (...)
Tematem opowiadań tego tomiku jest pchli targ. A czymże jest w istocie Pchli Targ? Czyż nie jest targowiskiem próżności, miejscem zaspokojenia pasji, a może nałogów, kupczeniem przedmiotami wartościowymi, ale też niewiele wartymi czy bezużytecznymi. Tytułowy Pchli Targ jest miejscem poszukiwania wszystkości, lepszego życia, nadziei, miłości, wiary, czasu, którego tak naprawdę nie da się kupić. Targ próżności to poszukiwanie samej siebie w zastygłych i kryjących dawne tajemnice przedmiotach. To również trudna sztuka odkrywania samej siebie w dialogu z czytelnikiem”.To moje drugie spotkanie z autorką i muszę przyznać, że chyba jeszcze nie dorosłam do jej pióra. Za nic nie potrafię odnaleźć się w wykreowanym przez Krystynę Jarocką świecie. Nie chcę przez to powiedzieć, że napisane przez nią książki są złe, ale coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie jestem ich odbiorcą. Może za parę lat spojrzę na nie inaczej, ale w tym momencie nie umiem tego zrobić.
Jedne opowiadania ze zbioru czytało mi się lepiej, inne gorzej. Były dla mnie dość nierówne. Kompletnie odtrąciło mnie od opowiadania "Marzenie senne". Nie potrafiłam przez nie przejść i czytałam je na kilka razy. Za to całkiem niezłe opowiadanie pod tytułem "Staś".
Na początku przytoczyłam fragment, w którym wydawca opisuje nam, co znajdziemy w książce i mówi o tym, że Krystyna Jarocka swoimi tekstami nawiązuje do twórców takich jak Zofia Nałkowska czy Marek Hłasko. Szczerze - ja się takich nawiązań nie dopatrzyłam. Powiem inaczej, nawet ich nie szukałam. Takie porównywanie do innych twórców działa na mnie jak płachta na byka. Pozwólmy autorom wybijać się na ich własnych nazwiskach. Czasem takie przypinanie łatki może zdziałać więcej złego niż dobrego. Czytelnik, który zna pióro autora, będzie porównywał ze sobą teksty, a nie o to tu chodzi. Ja tu widziałam Krystynę Jarocką. Autorkę, która ma lekkie pióro i potrafi zainteresować tym, co ma do powiedzenia.
Wiem, że pokręciłam trochę nosem, pisząc, że mam wrażenie, że to nie mój moment na czytanie takich książek, ale niesprawiedliwe z mojej strony byłoby to, gdybym powiedziała, że te opowiadania są złe, bo mnie nie przekonały. Nie, nie są. Autorka daje swoimi słowami do myślenia. Najlepiej czytać sobie te opowiadania na raty, dawkować sobie lekturę. W każdym razie ja nie umiałam czytać tego zbioru na raz. I nie jest to zarzut z mojej strony.
Opowiadania to specyficzna forma wypowiedzi. Wielu autorów nie potrafi w niewielkiej objętości tekstu zawrzeć całej kwintesencji swojego pomysłu na historię. Mnie niczego w tych opowiadaniach nie brakowało. Nie miałam wrażenia, że nagle się skończyły, a ja nie wiem, co mam o tym myśleć, bo parę rzeczy wypadałoby jeszcze dopowiedzieć. Dla mnie one były odpowiednio długie.
Moim zdaniem to lektura raczej dla dojrzałego czytelnika, oczytanego. Nie wiem, czy nastoletni czytelnicy znajdą tu coś dla siebie, jednak nie mam zamiaru odradzać im lektury. Jeśli lubicie nietuzinkowe opowiadania, a te według mnie takie są, to może być książka dla was.