Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Tylko Góry Będą Ci Przyjaciółmi

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Tylko Góry Będą Ci Przyjaciółmi | Autor: Behrouz Boochani

Wybierz opinię:

Doris

  „Tylko góry będą ci przyjaciółmi” to niepodobny do niczego, co dotychczas czytałam, zapis zderzenia bezradnego człowieka z bezdusznym, dehumanizującym systemem. To pozycja niezwykle ciekawa i osobliwa z wielu względów. Rzadko mamy do czynienia z literaturą irańską, a ściślej biorąc, kurdyjską. Autor, Behrouz Boochani to Kurdyjczyk nękany w swoim ojczystym Iranie za bezkompromisową działalność na rzecz praw społeczności kurdyjskiej i szerzej, na rzecz praw człowieka. O wyjątkowości tej pozycji świadczy też sposób zapisu, płynne przechodzenie od faktograficznej, wręcz reporterskiej relacji do wspomnień, lekko onirycznego obrazu marzeń sennych, malarskiego opisu przyrody – wszechobecnej dżungli z jej bujną roślinnością, a w końcu do poetyckich fraz, lirycznych i smutnych. Trudno więc jednoznacznie zaklasyfikować tę książkę, to wielość w jedności, oddziałująca na czytelnika różnymi środkami wyrazu. Na wskroś prawdziwa. Treść autor wysyłał dzień po dniu, regularnie, WhatsAppem z telefonu komórkowego, który udało mu się jakimś cudem ukryć.

 

Mamy świadomość, że być może właśnie to codzienne twórcze działanie uratowało mu życie i pozwoliło pozostać przy zdrowych zmysłach. Behrouz Boochani, prześladowany w swoim kraju, zdecydował się na emigrację i wraz z wieloma innymi uchodźcami wyruszył łodzią z Dżakarty w stronę wolności, która dla nich zwała się Australią. Australia nie powitała ich jednak z otwartymi ramionami. Zamknięto ich w klatkach, niczym dzikie zwierzęta, a następnie umieszczono w Terenowym Ośrodku Przesiedleńczym na wyspie Manus w Papui Nowej Gwinei.

 

 Książka Boochaniego to lektura trudna i bolesna. Nie mieści się wprost w głowie, że w XXI wieku, po przejściu fali totalitaryzmów, kiedy zsyłanie ludzi do obozów koncentracyjnych i gułagów było powszechne, w czasach, w których głośno mówi się o prawach człowieka, Australia, kraj nowoczesny i demokratyczny, powtarza te niechlubne postępki z nie tak dawnej historii. Ludzie, którzy doznali już tylu krzywd i upokorzeń, tu, w kraju marzeń, zostali potraktowani gorzej niż pospolici przestępcy. Odebrano im nazwiska. W zamian dostali numery. Zamiast  Behrouz Boochani – MEG45. Skojarzenia nasuwają się same. „Z ich punktu widzenia jesteśmy tylko numerami, niczym więcej”. Autor przeciwstawia się więc temu w jedyny dostępny mu sposób. Nadaje współtowarzyszom imiona, które najlepiej ich charakteryzują: Niebieskooki chłopak, Wielkolud, Mężczyzna z Sumiastym Wąsem. Nie są już anonimowi. Każdy jest jakiś, jedyny w swoim rodzaju.

 

Rodzajów upokorzenia jest wiele: wielokrotne szczegółowe kontrole osobiste, przydzielenie więźniarskiego uniformu w dużo za dużym rozmiarze, prowadzenie, a wręcz wleczenie w blasku fleszy żądnych sensacji reporterów. Człowiek czuje się jak „Człowiek zmiażdżony. Ktoś skrajnie upokorzony. Bezwartościowy”. System opresji, jaki wdrażano wobec więźniów autor określa mianem System Kyriarchalny, czyli system zbudowany wokół dominacji ucisku i podległości. Każdy zna swoje miejsce. Przemocy używa się tu świadomie, z pełną premedytacją odbierając ludziom podmiotowość. Niszczy się ich dzień po dniu fizycznie i psychicznie, ograniczając dostęp do higieny i jedzenia. Do wszystkiego kilometrowe kolejki. Kolejki  do stołówki, do telefonu, po maszynki do golenia, do toalet. Brudni, spoceni i głodni ludzie widzą często w stołówce puste talerze i rozbawione miny strażników rozkładających ręce: nie ma kolacji. Specjalnie w celu pognębienia więźniów w parne noce wyłącza się generatory prądu, wiatraki mieszające rozgrzane powietrze stają, a więźniowie zmieniają się w „kawałki mięsa w metalowym szybkowarze”. Powietrze w celach jest wtedy jeszcze bardziej przesiąknięte nieznośną wonią spoconych ciał”. „Smród nieświeżego oddechu włochatych mężczyzn i ich potu, kiedy śpią, jeden obok drugiego, jest nawet bardziej ohydny niż odór ścieków”.

 

Tu nie pamięta się o przyjaźni, braterstwie, lojalności. Uczuciach, które, wydawałoby się, powinny łączyć ludzi wygnanych z ojczyzny i podążających za wolnością. Wszak to ich wspólne ideały, szlachetne i godne. Jednak choć z nazwy Ośrodek Przesiedleńczy, to w istocie to najgorsze z możliwych więzień, gdzie istnieje „wiele okazji, kiedy więzień musi stanąć okrakiem nad granicą dzielącą ludzi i zwierzęta.” Strażnicy stale i umiejętnie podsycając wrogość między więźniami, prowokując konflikty, celowo zmuszają ich do przekraczania tej granicy. W rezultacie wielu zapomina kim jest, kim byli kiedyś i kim chcieli zostać. Każdy pozostaje samotny pośród nieprzychylnego tłumu, sam wrogi wobec pozostałych. Czuje się tłumione z trudem napięcie, pulsujące emocje, rozedrgane nerwy, w każdej chwili grożące wybuchem. Chwilową ulgę przynoszą samookaleczenia, kiedy ból fizyczny zagłusza ból duszy, a na twarzy na krótko gości spokój.  Zdarzają się szlachetne wyjątki, ludzie szczodrzy i współczujący, choć to zaledwie maleńkie pojedyncze wysepki w oceanie zła. Szybko w nim toną, bowiem nie ma tu dla nich miejsca. Godna postawa zawstydza, wprawia w zażenowanie, może skruszyć twardą skorupę, która pozwala na przetrwanie.

 

To straszne, jak warunki mogą zmienić, wykoślawić percepcję rzeczywistości, ale też nas samych. W tym śmierdzącym, nienawistnym, barbarzyńskim środowisku, zwykle powszechnie stosowane powitanie „saalam” jest  zupełnie nie na miejscu. Zawiera zbyt dużą dozę szacunku i poważania. Tak więc na wyspie Manus „Niezręczność witania się jest tak przemożna, że podczas spotkań więźniowie udają, że nikogo nie widzą”.

 

Autor spędził 7 długich lat w tych urągających człowieczeństwu warunkach. Wiele razy rozmyślał, na czym polega odwaga, jak oczekiwanie, niepewność jutra wpływa na psychikę człowieka, jak odbiera mu siłę i chęci do życia. Sam cudem uniknął śmierci przeprawiając się do Australii, więc zastanawia się też, jak bardzo w sytuacji otarcia się o śmierć zaczynamy doceniać dar życia. Porusza wiele uniwersalnych spraw, wypowiada wiele ogólnych prawd, jakie w związku z tym przyszły mu do głowy. Każdy powinien się nad nimi pochylić. Jak również nad tym, że żyjąc w dobrobycie i pokoju uznajemy je za pewnik, coś, co nam się należy. Zasypiamy co wieczór w poczuciu bezpieczeństwa jutrzejszego dnia. Uchodźcy, uciekający przed represjami, ratujący życie, narażający się wraz z całymi rodzinami, z malutkimi dziećmi na wiele niebezpieczeństw, by znaleźć gdzieś azyl, jawią nam się jak wroga żarłoczna szarańcza. To smutne. Ale dobrze, że są książki, filmy, które pokazują drugą stronę, inne życie. Może one skłonią nas do refleksji.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial