Chris
-
Każdy miłośnik literatury fantasy ma z pewnością jakichś swoich ulubionych autorów do których z chęcią wraca lub za każdym razem sięga po kolejną nowość. Tak samo dzieje się w przypadku samych pisarzy, którzy w większości przypadków posiadają własne wzorce, natchnienia, inspiracje. Z pewnością wielu współczesnych czytelników książek fantastycznych nie kojarzy lub zna jedynie ze słyszenia nazwisko „Lafferty”, ale to właśnie dla ich idoli ten amerykański twórca mógł być przykładem do naśladowania. Myślę, że warto czasem sięgnąć nieco głębiej w przeszłość by odkryć świat takowej literatury na nowo, dowiedzieć się więcej o jego ówczesnym obrazie, schematach i być może jeszcze lepiej zrozumieć dzisiejsze dzieła. Takim właśnie idealnym przewodnikiem po dawnym świecie fantastycznym są „Artefakty: najlepsze opowiadania” jednego ze wzorców dla współczesnych pisarzy- Raphaela Aloysiusa Laffertty’ego.
Nie w sposób w recenzji wymienić i nawet pokrótce wspomnieć o opowiadaniach zawartych w „Artefaktach…”. Co więcej, jakiekolwiek streszczenia tych historii mogłyby jedynie popsuć odczuwalną wartość tych dzieł, a co za tym idzie, także nieodpowiednie zrozumienie przesłania w nich zawartego. Warto jednak wspomnieć, że w omawianym zbiorze mamy do czynienia z 22 opowiadaniami z których każdy posiada inspirującą przedmowę współczesnych twórców i autorów, którzy w mniejszym lub większym stopniu wzorcowali się na Laffertym’m. Z pewnością po lekturze „Artefaktów…” wiele czytelników uzna je za dziwne, zawiłe i niezrozumiałe. Myślę jednak, że najodpowiedniejszym określeniem w tym przypadku byłoby „oryginalne”. Właśnie takim autorem był Lafferty- wymykający się spod powszechnych kanonów, przekraczający różnego rodzaju granice, który poprzez humor i ukazanie ludzi w krzywym zwierciadle porusza naprawdę ważne i trudne tematy. Na pierwszy rzut oka przytoczone opowiadania mogą się wydawać jedynie skomplikowanymi historyjkami, które zaskakują swoją bezsensownością. W połączeniu jednak z przedmowami i odkryciem w ich treści drugiego dna, otrzymujemy pełny produkt- wartościowy, moralizujący. Każdemu czytelnikowi chcącemu sięgnąć po „Artefakty” radziłbym w żadnym stopniu nie omijać, przytaczanych wcześniej, wstępów różnych autorów. To właśnie dzięki nim dowiadujemy się dlaczego ten wybitny amerykański pisarz jest tak ważny w świecie fantastyki oraz jakie zasługi jego twórczość ma dla współczesnej literatury tegoż gatunku. Przede wszystkim poznajemy także Lafferty’ego jako człowieka- z problemami, z zawahaniami, a jednocześnie z bystrym spojrzeniem na otaczającą go rzeczywistość i kłopoty nękający dany region lub cały kraj (a być może nawet ludzkość). Muszę przyznać, że po lekturze pierwszych opowiadań byłem nieco sceptycznie nastawiony do tego rodzaju twórczości. Wraz z poznawaniem kolejnych jego dzieł okraszonych cennymi radami i wspomnieniami, stopniowo coraz bardziej doceniałem Lafferty’ego. Doszło nawet do sytuacji, że musiałem wrócić do mojej początkowej porażki i dzięki nieco większemu doświadczeniu obrócić ją w satysfakcjonującą lekturę. Mam nadzieję, że wiele miłośników fantasy sięgnie po „Artefkaty…” i podobnie jak w moim przypadku, doceni wartość i dziedzictwo tego niecodziennego geniuszu.
Raphael Aloysius Lafferty był z pewnością oryginalnym, ale jednocześnie nietuzinkowym pisarzem. Jego opowiadania bawią, uczą, a jednocześnie skłaniają do myślenia i zastanowienia się nad otaczającą nas rzeczywistością. Z pewnością niektórzy zapytają: jak można nazywać kogoś wybitnym twórcą skoro napisał jedynie „parę” opowiadań? Moim zdaniem to właśnie świadczy o klasie: zachwycić świat nawet przez nieco skromniejszy dorobek. Strach pomyśleć co by było gdyby Lafferty zajmował się pisarstwem przez całe swoje życie. Mnie pozostaje jedynie przeprosić, że recenzja zmieniła się w panegiryk i zapytać jak przechodzień z opowiadania „Na naszej ulicy”: „czy mogę dowiedzieć się jak ten pan to robi?”.