Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Jak Zrobić Statek Kosmiczny

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Jak Zrobić Statek Kosmiczny | Autor: Julian GuthrieStephen Hawking

Wybierz opinię:

Don Centauro

Postaci, które zasłynęły odkryciem nowych lądów, było niewiele. Kolumb, Hillary, Amundsen – jako pierwsi postawili stopę w nieodkrytym lub niezdobytym miejscu. Ale człowiek ma tendencję do szukania coraz to nowych podbojów – gdy posiedliśmy cały ląd, szukaliśmy wyzwań w powietrzu, jak choćby Charles Lindbergh, który odbył w 1927 roku dziewiczy lot międzykontynentalny. I choć kilkadziesiąt lat później widok przelatującego samolotu nie dziwił już nikogo, nadal pozostało jedno niezdobyte przez nikogo miejsce, które wciąż kusiło swą niedostępnością.

 

Kosmos.

 

W książce „Jak zbudować statek kosmiczny” próżno oczywiście szukać instrukcji złożenia rakiety. To książka o marzeniach małych chłopców, zafascynowanych – dzięki projektom Apollo i debiutanckim lotom kosmicznym – pierwszymi krokami człowieka w komosie. I choć wielu z nich z czasem o tych marzeniach zapomniało, kilku postanowiło je zrealizować.

 

Lata sześćdziesiąte to początek kosmicznej ery. Pierwszy satelita, pierwszy lot żywej istoty, później człowieka, walka o postawienie pierwszego kroku na księżycu... Ale także tragedie i katastrofy. Peter Diamantis, jeden z bohaterów tej książki, jak wielu kolegów interesował się lotami w kosmos. Przeżył olbrzymie rozczarowanie, gdy NASA (amerykańska agencja kosmiczna) skasowała program lotów kosmicznych i postanowił zorganizować nagrodę (nazwaną X PRIZE) dla pierwszej prywatnej firmy, która zbuduje statek kosmiczny, który dotrze do granicy kosmosu (ustalonej na 100 km). Nagroda ta miała wynosić dziesięć milionów dolarów. Problemem był fakt, iż Diamantis tych pieniędzy nie posiadał.

 

Pierwsza część książki opisuje zmagania Petera z próbami znalezienia sponsorów. Nawet najbardziej znane firmy nie odważyły się zaryzykować ufundowania choćby części kwoty – ryzyko niepowodzenia było wszak duże, a wiązałoby się to przecież z utratą reputacji. Nie pomagało wsparcie dla inicjatywy ze strony naprawdę znanych osób. Wytrwałość i cierpliwość w końcu opłaciła się – pieniądze się znalazły, choć ich wypłata uzależniona była od wielu warunków. Jednym z nich była data, do której pierwszy lot (a w zasadzie dwa w odstępie dwóch tygodni) musiał się odbyć.

 

Przez pozostałą część obserwujemy nie tylko dalsze losy Petera, ale także – a w zasadzie przede wszystkim – starania jego przyjaciela, Burta Rutana, o zdobycie palmy pierwszeństwa. Nie chodziło tu o pieniądze, koszty takiego lotu były wyższe niż nagroda, ale o prawo do tytułu „kosmicznego Kolumba”. Wraz z Rutanem do rywalizacji przystąpiło kilkanaście ekip, jednak eksperymenty wielu z nich zakończyły się mniej lub bardziej efektownymi katastrofami.

 

Książka napisana jest w bardzo przystępny sposób i nawet osoba nie interesująca się dotychczas sprawą lotów kosmicznych szybko zostanie wciągnięta w wir zdarzeń. Choć oczywiście wiadomo dziś, jak zakończył się wyścig o nagrodę X PRIZE, z każdą przeczytaną stroną emocje rosną, a czytelnik kiwa głową z niedowierzaniem. Bo faktem jest, że to nie miało prawa się udać – każdy etap powstawania statku kosmicznego to wkraczanie na zupełnie nowy ląd, niekiedy bez możliwości naniesienia poprawek w projekcie. Trudno wszak dokonać korekt w trakcie lotu na niedostępnych dotychczas wysokościach. Tytaniczna praca, jaką wykonali wszyscy bohaterowie tego projektu, zakończyła się sukcesem.

 

Wrażenie robią też nazwiska, jakie pojawiają się w książce. To nie pierwsza liga, to absolutna ekstraklasa dla fanów kosmosu, ale również biznesu. Arhur C. Clarke, Stephen Hawking (który napisał posłowie), Elon Musk czy Richard Branson – któż nie zna tych nazwisk? No i między innymi jeden z bohaterów całego projektu, wnuk wspomnianego już Charlesa Lindbergha, Erik. Pierwszy prywatny lot w komos to wynik współpracy wielu osób, bez których nie byłby on możliwy w tamtym czasie. Choć oczywiście największa w tym zasługa Petera Diamantisa, któremu zamarzyło się niegdyś ufundowanie nagrody dla zdobywców kosmosu.

 

Kiedy w 1923 roku zapytano George'a Mallory'ego, dlaczego wspina się na Mount Everest, udzielił genialnej odpowiedzi - „Bo jest”. Cztery lata później Charles Lindbergh zdobył kolejny szczyt, lądując w Paryżu po locie nad oceanem (kilkadziesiąt lat później powtórzył ten wyczyn Eryk). Przestrzeń kosmiczna od dawna fascynowała ludzkość, jednak przekroczenie granic nowego lądu było – ze względów technicznych – piekielnie trudne. Ale kosmos tam był. I czekał. Tak, jak czeka na pierwszego zdobywcę Mars i inne planety.

 

Ale to już należeć będzie do następców Diamantisa, Rutana, Lindbergha...

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial