Ninja Timmy I Polowanie Na Skradziony Śmiech | Autor: Henrik Tamm

Dzisiejszy świat bajek różni się pod wieloma względami od tych znanym nam z dzieciństwa. Komputerowe efekty, zupełnie inne zachowania i wygląd głównych bohaterów czy też ich artefakty i ulubione urządzenia. Świat zmienia się każdego dnia, dlatego też nie powinniśmy się dziwić, że współcześni młodzi odbiorcy mają inne wymagania i zapotrzebowania. Ciężko jednak znaleźć dorosłego, któremu nie przypadł do gustu chociażby „Shrek, który stał się poniekąd wzorem dla nowopowstających bajek. To właśnie na historię tegoż zielonego ogra powołują się w opisie „Ninjy Timmy’ego” sugerując bardzo duże podobieństwo. Chociaż w swej opinii nie posuwałbym się aż tak daleko, to jednak trzeba przyznać, że najnowsze dzieło Henrika Tammego jest bardzo blisko Shreka.

Timmy jest maleńkim kotkiem, który nie należy raczej do dobrze zbudowanych władców ulicy. Razem z przyjaciółmi: norką Szymonem i prosiaczkami Gasparem i Kasparem zajmują się tworzeniem praktycznych i przydatnych maszyn, które starają się sprzedawać w rodzinnym mieście. Pewnie dnia ich młodzieńczy zapał i optymizm zostają gwałtownie sprowadzone na ziemię za sprawą siejącego strach gangu Grybli, czyli okrutnych dzików trzęsących miastem. Jak się później okazuje, pracują oni dla Błękitnego Królika, szefa całego zła w Elizandrium, który ma zamiar skraść wszystkim dzieciakom śmiech. Nie mogąc pogodzić się z takim obrotem spraw, Timmy wraz z przyjaciółmi postanawiają zostać ninja i na nowo wprowadzić porządek w rodzinnym mieście. Pomóc może im w tym jedynie Alfred, stary twórca zabawek, który w swym warsztacie ukrywa niejedną, magiczną tajemnicę. Henrik Tamm stworzył historię, która w ujmujący sposób łączy w sobie różne elementy wartościowej bajki. Zabawna, pouczająca, pełna akcji i różnego rodzaju wątków. To wszystko sprawia, że niejeden czytelnik, zarówno dorosły jak i kilkuletni, będzie czerpał z lektury ogromną przyjemność. Połączenie świata ludzi i zwierząt sprawia, że opowieść nabiera jeszcze większych rumieńców, a jednocześnie zaczynami kibiców czwórce przyjaciół. Główni bohaterowie tworzą jednocześnie tak różne i tak pasujące do siebie indywidua, że uczynienie z nich ninja jest i abstrakcyjne i genialne. Każdy z nas marzy o karierze superbohatera i ratowanie świata przed czyhającym złem. Wychowany na Batmanie, Supermanie i Spidermanie, nigdy nie sądziłem, że będę również trzymał kciuki za kota z opaską na czole, wymachującego kijem w stronę dzików i błękitnego królika. Na tym jednak polega fenomen „Ninjy Timmego…” gdzie wszystkiego możemy się spodziewać, a kolejne wydarzenia sprawiają, że nie możemy doczekać się zakończenia. W główną oś książki wplątany jest również wątek miłosny, który powoduje, że nie tylko liczymy na zwycięstwo dobra nad złem, ale również na szczęśliwe splecenie losów Timmyego i Florki. Nie mogę również zapomnieć o niezbędnym dla głównych bohaterów wątku magicznym w osobie starego twórcy zabawek- Alfreda. Dzięki niemu młodzi czytelnicy mogą docenić zabawki i ukryte w nich tajemnice. We współczesnych czasach gdy nasze pociechy mają pełne skrzynki różnego rodzaju misiów, układanek, lalek i klocków, niezwykle ciężko jest nauczyć szacunku do przedmiotu. Mam nadzieję, że właśnie dzięki takim książkom i opowieściom, dzieci nauczą się dbać o własne dobra.

Henrik Tamm stworzył historię, która powinna przypaść do gustu nawet najbardziej wybrednym młodym czytelnikom. Wspaniałe ilustracje sprawiają, że całą opowieść widzimy oczami wyobraźni, a główni bohaterowie od pierwszych stron zyskują naszą sympatię. Humor i wartka akcja powodują, że z chęcią ujrzałbym przygody Timmy’ego na ekranach telewizorów, tym bardziej, że wszystkie znaki wskazują na kontynuację losów przyjaciół ninja.