Lukardis
-
Kto choć raz zetknął się z Olivierem Sacksem, ten już mniej więcej wie, czego spodziewać się po Garym Smallu – ten jest bowiem psychiatrycznym odpowiednikiem autora „O mężczyźnie, który pomylił swoją żonę z kapeluszem”. Obydwoje są wybitnymi specjalistami w swoim fachu, zajmują się w równej mierze pracą naukową i „gabinetową”, a przy okazji piszą książki. I tak jak Sacks w którymś momencie stwierdził, że czas napisać biografię, tak Small stwierdził, że opowie o co ciekawszych przypadkach ze swojej pracy, ale w taki sposób, by zachować nić porozumienia z jego własnym życiem.
Więc Small, wraz ze swoją żoną, która pomagała „Spod Kozetki” ubrać w adekwatne słowa, również opisuje historie swoich pacjentów, ale chronologicznie, nie rezygnując z wplatania wtrętów autobiograficznych. Dzięki temu, poszczególne epizody charakteryszuje nie tylko pewna ciągłość, ale i humanizm w podejściu do ich „bohaterów” - zamiast bowiem zajmować się konkretnym rodzajem zaburzeń, Small prezentuje całe ich spektrum, niektóre bardziej zaskakujące, niektóre mniej, wszystkie jednak w ostatecznym rozrachunku sprowadza do spraw uniwersalnych, znanych każdemu człowiekowi. W pewnym sensie, jest to powtarzający się w kolejnych rozdziałach schemat – Smalla wysyłają do niezrozumiałych, dziwnych przypadków, a on poprzez „uporządkowanie elementów układanki” najpierw stara się pacjenta zdiagnozować, a później odkryć uczucia czy traumy tkwiące w nim samym. Z jednej strony pokazuje to strukturę książki, którą w gruncie rzeczy czyta się jak „epizodyczny thriller obyczajowy” - każdy rozdział to nowa zagadka, zamiast do odkrycia mordercy prowadząca do odkrycia pewnych konfliktów w sobie samym. Taka mieszanka mogłaby się zdecydowanie nie udać, ale dzięki lekkiemu językowi naprawdę wciąga, a do tego angażuje również emocjonalnie.
Drugą stroną medalu jest bowiem podejście Gary’ego Smalla do człowieka w ogóle, które stara się w jakiś sposób przekazać poprzez opowiadane przez siebie historie. O ile bowiem pod względem ogólnej specyfiki można dostrzec podobieństwa z Sacksem, tak w podejściu do tematów bardziej egzystencjalnych przypomina innego piszącego lekarza – psychiatrę i psychoterapeutę Irvina Yaloma. Poza typowo medycznym punktem widzenia nie brakuje mu zatem psychodynamicznego podejścia do konfliktów w życiu człowieka, ogólnego nastawienia na „wgląd”, co pozwala rzeczywiście zuniwersalizować snute opowieści. Niektórzy mogliby stwierdzić, jak i sam mentor Smalla, że „psychoanalitycy zepsuli mu głowę”, jednak dzięki jednoczesnej bogatej wiedzy w zakresie biologicznych aspektów chorób udaje mu się zaprezentować sprawy w sposób naukowy, ale do głębi humanistyczny.
Jeśli z kolei chodzi o aspekt autobiograficzny, jaki w „Spod kozetki” niewątpliwie występuje, nie ogranicza się tylko do chronologicznego ułożenia spraw, ale przede wszystkim do pewnych delikatnie zarysowanych wątków, które również doczekują się rozwiązania. Dylematy związane z życiem osobistym, początki kariery naukowej, ważne osoby, które pomogły mu ukształtować się na takiego, jakim jest – to wszystko przewija się gdzieś na marginesach opowieści, które zostały dobrane również po części tak, by obrazować pewną przemianę zachodzącą w autorze. Co więcej, jest to zabieg na tyle udany, że ostatnia z nich rzeczywiście pełni rolę konkluzji, zamyka pewne wątki, a nawet wzrusza. Pomaga to ujrzeć „Spod Kozetki” nie jako zwykły zbiór ciekawostek psychiatrycznych, a prawdziwie udaną kompozycyjnie książkę.
Krótko mówiąc, to naprawdę warta przeczytania pozycja, zawierająca zarówno sporo merytorycznej wiedzy psychiatrycznej, miejscami zaskakującej nawet dla osób, które co nieco na temacie się znają, jak i tematów do przemyśleń, które mogą być aktualne dla każdego czytelnika. Przy dłuższych posiedzeniach jej schematyczność może odrobinę drażnić, lecz zalety zdecydowanie przesłaniają tę wadę.