Sylfana
-
Anna Kłodzińska to ostatnio jedna z najbardziej poczytnych autorek w kontekście moich ostatnich lektur. Dzięki niej znów mogę przenieść się wyobraźnią na początek lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i zanurzyć się w historię opierającą się na ówczesnych obyczajach, kulturze i gospodarce. Słowo „gospodarka” jest odnośnie powieści „Malwina przegrała milion” kluczowe – wszystko, a właściwie cała intryga obija się tutaj o charakter polskiej gospodarki minionych dziesięcioleci. Jako, że polscy przedsiębiorcy mieli wtedy ograniczone możliwości produkcyjne, wielu z nich musiało wykazać się nie lada sprytem i umiejętnościami, aby doścignąć zagraniczne wzory myśli technologicznej i przemysłowej. Z tego aspektu czerpie garściami właśnie Kłodzińska i na jego podstawie tworzy misterną intrygę, oddając jednocześnie hołd polskim naukowcom, którzy potrafią zrobić coś z niczego.
Odnosząc się bezpośrednio do fabuły, czytelnik ma tutaj do czynienia z ciekawą historią trzech chemików, którzy pod wodzą swojego naczelnika, mimo przeszkód losowych, podjęli się próby stworzenia rodzimych nawozów sztucznych, które pomogłyby miejscowym rolnikom. Gdy zaczęli swój plan wcielać w życie, ktoś nagle zaczął atakować pracowników. Każdy z nich znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie, mógł stracić zdrowie, a nawet życie. Okazuje się, że sprawa jest poważna, a za brutalnymi atakami stoi dobrze zorganizowana grupa przestępcza z zagranicy. Innymi słowy, całość fabularna opiera się na motywach gospodarczo – ekonomicznych, które są podszyte zdarzeniami o charakterze kryminalnym. Z tego typu sensacją w wykonaniu Kłodzińskiej mogliśmy się już spotkać w kilku innych powieściach – widać, że to jest jej konik, a co więcej, że nie interesują ją standardowe motywy kryminalistyczne: zdrady, szantaże, tematyka skandali moralnych i obyczajowych. Oczywiście tych elementów nie da się całkiem ominąć, ale autorka bardzo precyzyjnie wplata je w całość przywołanej historii, tak że czytelnik nie czuje się znudzony jednowątkowością i ograniczonym obszarem tematycznym.
Czytając już kilka pierwszych stron możemy od razu skojarzyć formę pisarską, sposób konstruowania świata, charakter opisywanej rzeczywistości – Kłodzińska ma swój niepodrabialny styl, którego właściwie nie można z niczym porównać. Jej obrana metoda narracji wciąga bez reszty, wplecione w opisy dialogi dodają smaczku całej opowieści. Jest ich bardzo dużo w książce, jednak to one stanowią solidną podstawę głównego wątku. Autorka skupiła się na trzech najważniejszych postaciach, ale innym, pomniejszym, również poświęciła odpowiednią ilość czasu i uwagi. Zakończenie książki jest bardzo klasyczne i przewidywalne, jednak nie oszukujmy się – prawie wszystkie kryminały PRL-owskie budowane są na podstawie klarownej konstrukcji fabularnej – bez udziwnień, zbaczania z obranej drogi historycznej. Alternatyw rozwiązań i finału musi być więc ograniczona ilość i bardzo dobrze, że Kłodzińska nie stara się na siłę kreować rozgałęzionej fabuły, która straciłaby swój racjonalny i sensowny charakter.Powieść „Malwina przegrała milion” to kolejna ciekawa pozycja autorki, jednak nie ma w niej niczego wyjątkowego, co odróżniałoby ją od pozostałych tekstów. Ot, ciekawa historia kryminalna z komuną w tyle. Jeśli jednak interesują was meandry funkcjonowania ówczesnej gospodarki polskiej, to znajdziecie w tej publikacji coś dla siebie, a dodatkowo dostarczycie sobie dużych pokładów rozrywki czytelniczych. Tak jak podkreślałam w kontekście innych powieści z tej serii, wdarły się znów w tekst liczne literówki i inne małe błędy, które mogą pozostawić mały niesmak. Drodzy korektorzy Wydawnictwa CM, zwróćcie uwagę na te szczególiki, bo zdecydowanie psują one odbiór waszych wydań, a szkoda, bo same powieści są oryginalne i bardzo dobre!