Sylfana
-
Jakim jednym słowem można określić poradnik motywacyjny Daniela Chidiaca o tytule „a da się”? Myślę, że słowo to brzmi – PETARDA!. Dawno nie miałam okazji czytać tak ambitnej pozycji motywacyjnej, która napawa do działania, wstrzykuje nam nowe siły do brania życia w swoje ręce. Książka tego autora jest dla mnie na wskroś rzetelna i wiarygodna, gdyż opisuje także osobiste doświadczenia wspomnianego mężczyzny. On sam zaczął uczyć się własnej natury i nabył świadomość o własnej potędze i doskonałości w bardzo ciężkim momencie swojego życia. Twórca poradnika opisuje siebie z przeszłości – jako człowieka spoczywającego na laurach, uzależnionego od używek, nie mogącego utrzymać stałego zatrudnienia. W najgorszym z możliwych momentów uświadomił sobie, że jeśli nie weźmie swojego życia we własne ręce, nie pozostanie mu nic innego jak mentalna i duchowa śmierć, jeśli nie nawet ta ostateczna – fizyczna.
Rozmowy z najpotężniejszymi ludźmi tego świata, z osobami, które są u szczytu kariery, niezwykle inteligentnymi i zmotywowanymi, pozwoliły na stworzenie prostych z pozoru zasad egzystencji w świecie każdego człowieka, który stawia na jakość i komfort. Słowem kluczem staje się tutaj wolność – wolność emocji, wolość wyboru, wolność umysłu. Ograniczenia są w tylko naszej głowie. Jeśli myślimy, że czegoś nie uda nam się osiągnąć, to najprawdopodobniej właśnie tak będzie. Jeśli jednak nie boimy się nowych wyzwań, wierzymy w swoje umiejętności, to wszystko to, co wydawało się nam nieosiągalne, okaże się egzystować w przestrzeni, która jest na wyciągnięcie ręki.
Na samym początku publikacji zostały umieszczone fragmenty listów czytelników, praktycznie z całego świata. Wielu z odbiorców dziękuje za praktyczne wskazówki i porady, inni natomiast mówią wprost, że niniejsza książka uratowała im życie. Rzeczywiście, ja sama odnoszę wrażenie, że treści zawarte w tej książce są prawdziwe, takie mocno życiowe, co nadaje im wiarygodnego charakteru. Czego właściwie możemy się nauczyć z tego poradnika? Co proponuje nam jego twórca? Przede wszystkim przekonuje, że warto wychodzić ze swojej strefy komfortu, która, jak się paradoksalnie okazuje, mało ma wspólnego z komfortem dla naszej natury. Człowiek, który pragnie więcej, ale boi się wyjść z tejże strefy, zawsze będzie nieszczęśliwy, choć pozornie może czuć się bezpieczny. Jednak czy poczucie bezpieczeństwa może być gwarancją osiągnięcia szczęścia i wolności w życiu? Wydaje się, po głębszej analizie, że niekoniecznie.
Niezmiernie podoba mi się to, że autor nie kończy swoich dywagacji i refleksji na własnych spostrzeżeniach, tylko bazuje na wiedzy, na faktach dotyczących naszego umysłu. Analizuje sytuację jednostki w grupie społecznej, wskazuje palcem, że to właśnie my jako osobne byty jesteśmy siłą napędową, nie bodźce zewnętrzne, choć te też mogą stanowić swoistą motywację do działania. Utkwił mi w pamięci odnośnie tego tematu cytat, że umysł ludzki, pomieściwszy nową ideę, nigdy nie wraca do poprzedniego wymiaru (O. W. Holmes JR.). Rzeczywiście coś w tym jest, że jeśli przesiąkniemy na wskroś nowymi przekonaniami, poglądami, jeśli odnajdziemy alternatywne rozwiązania problemów, które wydawały nam się nierozwiązywalne, to nagle nasze myślenie przestawia się o 180 stopni. Każda zmiana, każda modyfikacja spostrzegania samego siebie i otoczenia diametralnie zmienia naszą osobowość. Najlepiej byłoby, żeby nasza perspektywa rozrastała się o kolejne treści światopoglądowe, a nie zatoczyła się do marazmu myślowego, z którego zdecydowanie trudno wyjść. Abstrahując od tych luźnych spostrzeżeń, warto nadmienić, że Chodiac stara się w bardzo prostych słowach przekazać nam prawdy najwyższe, o których zapomnieliśmy już dawno temu, nie tylko jako jednostki, ale jako szeroko pojęta ludzkość.