Uzależniona Od Książek
-
Mimo swojego wieku Halina świetnie sobie radzi po przeprowadzce do małej, nadmorskiej miejscowości. Dopiero teraz czuje, że naprawdę żyje. Poza tym zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że nie jest tak bardzo pozbawiona sił, jak próbowali wmówić jej bliscy. Nie musi ciągle siedzieć w pokoju i liczyć na to, że ktoś chociaż przez chwilę z nią porozmawia. Może sama się sobą zająć i w końcu spełnić swoje marzenia.
Nie tylko na Halinę nowa miejscowość rzuciła swój urok. Marta również czuje, że nareszcie znalazła swoje miejsce na ziemi. W końcu nie musi udawać kogoś, kim nie jest i może po prostu być sobą. Tutaj nikt nie będzie narzucał jej swojego stylu życia i upodobań. Poza tym nareszcie ma pracę, do której codziennie wstaje z uśmiechem na ustach.
Obie kobiety są szczęśliwe nad Bałtykiem, ale zdają sobie sprawę z tego, że zostawiły wiele niezamkniętych spraw i problemów, które trzeba rozwiązać. Jak przeprowadzka wpłynie na relacje rodziny Bialickich? Czy bliscy wybaczą Halinie i Marcie odwagę w podążaniu za marzeniami?
Przed sięgnięciem po pierwszy tom tej historii, miałam wielkie wątpliwości. Nie wiedziałam, czy tego typu obyczajówka przypadnie mi do gustu. W końcu jednak doszłam do wniosku, że warto spróbować i z zaciekawieniem zaczęłam poznawać losy bohaterów. W ostatecznym rozrachunku książka wypadła bardzo dobrze i bez obaw sięgnęłam po "Wszystko się zaczyna".
Książka w bardzo obrazowy i uczuciowy sposób pokazuje, że niezależnie od wieku, nie wolno rezygnować z marzeń. Jeżeli czegoś pragniemy, powinniśmy do tego dążyć. Nigdy nie jest za późno na to, żeby osiągnąć swój cel.
Ponadto podczas lektury tej powieści uświadomiłam sobie jeszcze jedną niezwykle ważną rzecz. Osoby starsze są mniej sprawne fizycznie. To jednak nie oznacza, że ciągle chcą siedzieć w pokoju i odpoczywać. Pragną się czymś zająć i nadal być potrzebni, choćby mieli zaangażować się w nawet najprostszą czynność. Halina była szczęśliwa dzięki zajmowaniu się domem i malowaniu rzeźbionych aniołów w wolnych chwilach.
We "Wszystko się zaczyna" pojawił się wątek, który sprawił, że miałam powód do rozmyślań. Nie mam jeszcze własnych dzieci, więc zastanawiałam się, czy rzeczywiście możliwe jest kochanie jednej z pociech bardziej od innych. Nigdy nie zrozumiem faworyzowania i idealizowania któregoś z potomków, a także ciągłego stawiania go za wzór dla pozostałych. Dla mnie jest to nie do pomyślenia.
Autorka poprzez zestawienie dwóch pokoleń ukazała, że niejednokrotnie bliscy próbują wymusić na nas obranie konkretnej z życiowych dróg. Na podstawie historii Marty i Haliny możemy zauważyć, że zarówno rodzice, jak i dzieci często pragną decydować o życiu któregoś z członków rodziny, zupełnie nie zważając na to, co naprawdę jest dla nich najlepsze.
Joanna Kruszewska wykreowała bohaterów w sposób, dzięki któremu od razu odnaleźli drogę do mojego serca. Pod koniec lektury postrzegałam ich w kategorii przyjaciół. Stało się to za sprawą Marty i Haliny, które pokazały mi ciepło rodzinnego ogniska. Starsza z tych pań była taka dobra i opiekuńcza dla swojej wnuczki, że natychmiast przypadła mi do gustu. Natomiast młodsza z głównych bohaterek wspierała swoją babcię w każdej decyzji i pomagała jej w spełnianiu marzeń, co niewątpliwie zasługuje na pochwałę.
"Wszystko się zaczyna" to powieść pełna rodzinnego ciepła, ale również problemów różnych pokoleń i wielu kwestii skłaniających do refleksji. Polecam bardzo gorąco!
Comments