Justyna
-
Takie książki lubię! I mogę je polecać w ciemno nie tylko fanom kryminałów i sensacji. W każdej dobrej powieści kryminalnej najważniejsza jest odpowiednio zawiązana intryga oraz pewna tajemnica, która stanowi motor napędowy toczących się wydarzeń. Wokół której, snuć się i skupiać będą wszystkie powieściowe wątki. „Miałeś tam nie wracać” Wojciecha Wójcika wprost wpisuje się w powyższe założenie. To idealna książka na wakacje.
Wojciech Wójcik to warszawianin, z wykształcenia dziennikarz. Zawodowo – urzędnik w administracji rządowej. Miłośnik piłki nożnej, baseballu, turystyki górskiej i żeglarstwa. Po Podlasiu podróżuje rowerem. Na swoim koncie ma pięć powieści.
Cieszy, że na główne miejsce akcji autor wybrał małą podlaską miejscowość. Na początku roku 2018 Hajnówkę zamieszkiwało niewiele ponad 20 tys. mieszkańców. Podlasie to malownicza kraina, gdzie natura dyktuje warunki. Pełna dziewiczych lasów łąk, urzekających klimatem miasteczek i przycupniętych na ich skraju wiosek, które barwią maleńkie cerkwie. Dlaczego cieszy? Nie ma zachwytów nad wielkomiejskim życiem, korków do pracy, ulicznego hałasu, oślepiających neonów, czas płynie wolniej, jest bardziej realnie. Choć Warszawa ciągle jest w tle, bo Adam, główny bohater, obecnie mieszka tam wraz z żoną, pracuje w korporacji, urlop spędza w Kanadzie. Fajnie, że zamiast wielkomiejskich pościgów, porachunków mafijnych, mamy osobiste śledztwo i świetnie odwzorowany klimat małego miasta.
Adam po trzynastu latach wraca do Hajnówki. Powodem jest smutne wydarzenie – pogrzeb licealnego przyjaciela. Krzysiek — młody funkcjonariusz Straży Granicznej zginął w dość dziwnych okolicznościach (śmierć w wyniku utonięcia), przez co większość mieszkańców Hajnówki uważa, że po prostu popełnił samobójstwo. Jednak dla Adama to nie jest zwykła śmierć, coś w całej sprawie się nie zgadza. Postanawia zostać kilka dni na starych śmieciach i przeprowadzić prywatne śledztwo, pełne osobistych emocji, a ponadto zderzyć się z przeszłością.Już od pierwszych stron książki wyczuwa się gęstniejącą atmosferę i wyraźnie unoszącą się w powietrzu tajemnicę. W wyniku prowadzonych działań Adam zbiera kolejne części układanki, nie tylko związanej z tajemniczą śmiercią Krzyśka. Szczególnie gdy w jego rzeczach znajduje zdjęcie dorosłej, trzydziestoletniej kobiety, która… popełniła samobójstwo jako nastolatka. Narratorem jest Adam, akcja współczesna uzupełniona jest wplecionymi w odpowiednich momentach, związanymi z aktualną treścią retrospekcjami i bardzo osobistymi przemyśleniami bohatera. Warstwa kryminalna została bardzo dobrze przemyślana, a zagadka z minuty na minutę staje się coraz bardziej intrygująca i wciągająca. Zwarta fabuła, dopięta na ostatni guzik, tylko dodaje smaczku. Autor doskonale operuje słowem co widać w plastycznych i szczegółowych opisach miejsc i zdarzeń, co w oczywisty sposób przekłada się na pozytywny odbiór lektury. Dużym atutem jest stworzenie bardzo sugestywnego i wpływającego na czytelniczą wyobraźnię klimatu, który podsycają sekrety przeszłości, gęstniejąca atmosfera grozy i niedopowiedzenia.
Jedyne co może razić to obecność szeptuchy. Serio w dzisiejszych czasach ktoś mieszka w szałasie i za pomocą ziół odprawia czary? Mam wrażenie, że ta wersja już jest mocno nieaktualna.
Wątków jest sporo, ale na szczęście nie są za mocno skomplikowane. Fabuła poprowadzona jest ze zdumiewającą lekkością. Trzeba jednak zachować uwagę w trakcie czytania, żeby nie stracić przyjemności z dopasowywania kolejnych puzzli. „Miałeś tam nie wracać” to świetnie skrojona historia, którą wprost się pochłania (mimo sporej objętości). Lubię powieści, które wymagają zaangażowania. Lubię takie książki gdzie bohaterowie wciągają mnie w historie i zmuszają by razem z nimi odkrywać pozostałe karty niebezpiecznego pościgu za prawdą. Które wprost nakazują: myśl! „Miałeś tam nie wracać” Wojciecha Wójcika do takich należy. To kawał dobrej książki. Gorąco polecam!