Lukardis
-
W człowieku nowoczesnym zdaje się czasem tkwić tęsknota za pięknem pierwotnym i nieposkromionym, za społeczeństwem pozbawionym wszystkich komplikacji współczesnego świata. Paradoks tkwi w tym, że zazwyczaj przetrwanie takiej enklawy jest czymś niepewnym, a turyści zjeżdżający się z całego świata wyniszczają to poszukiwane przez siebie „nieskalanie”. W „Daleko” Magdalena Gołębiowska zadaje pytanie o to, jak długo niedostępne może pozostać niedostępnym, na pozór opowiadając o codziennym życiu mieszkańców Mustangu, odciętej od świata prowincji Tybetu.
Reportaż Gołębiowskiej nie jest natchnionym zapisem pierwszej miłości czy romantycznego oddania do Mustangu; autorka kraj poznała już dobre parę lat temu i chociaż była nim zauroczona, to nie młodzieńcza porywczość przebija przez tą pozycję. Z pozycji kogoś, kto w obronę tego kraju zaangażował się osobiście poprzez rozpowszechnianie edukacji wśród młodzieży sprawy widzi głębiej. Przedstawiając „zatrzymany w czasie” Mustang zwraca uwagę na to, że czas wokół niego jednak pędzi dalej.
W praktyce Magdalena Gołębiowska ukazuje dwa oblicza tego kraju, nierozłączne, chociaż pozornie sobie przeciwne. Mustang z średniowiecza, które przetrwało do czasów dzisiejszych oraz Mustang sygnowany tanimi eksportami z Chin to wizje, które przeplatają się ze sobą – przyglądając się współczesnemu stanowi państwa, szuka reszty dawnej mentalności, a w przeszłości tybetańskiego królestwa widzi zapowiedź jego obecnych problemów. Powinno to znaleźć odzwierciedlenie w strukturze książki – niestety, chociaż autorska zaznacza tą paradoksalną symbiozę, nie udaje jej się przedstawić jej syntetycznie. Reportaż sprawia wrażenie napisanego „pod schemat”, gdzie każdy ważny wątek ukazany jest oddzielnie.
Najsilniej tę przypadłość ilustrują rozdziały początkowe, przeznaczone na zapoznanie z mitologią oraz historią Mustangu. O ile bowiem późniejsze jako tako wplatają dany problem w tok reporterskiej narracji, tak wspomniane stanowią trudne do przetrawienia ściany tekstu – opowiedziane jednym tchem, bez kolorytu, nużące. Obraz współczesnego Mustangu jest już przedstawiony ciekawiej. Widać w nim pewną tendencyjność (szczerze, „Daleko” momentami brzmi jak pozytywistyczna powieść z tezą), ale czyta się o nim interesująco dzięki delikatnemu wplataniu wątków z pierwszej części książki, bardziej plastycznym opisom przetykanym opowieściami z pobytu autorki w Mustangu oraz przedstawieniu problemu przetrwania „pierwotnych enklaw” w dzisiejszym świecie w sposób zupełnie zaskakujący. Zamiast jednostronnej narracji o okropnych wpływach ruchu turystycznego, zwraca uwagę na kwestie, o których zazwyczaj się nie mówi w kontekście takich państw – ich miejsca w polityce wielkich mocarstw lub trudności ekonomicznych, jakie wywołały przemiany na całym świecie.
Magdalena Gołębiowska jest zatem dobrą aktywistką, ale czy równie utalentowaną pisarką? Miałabym wątpliwości. Co prawda pierwszy kontakt z „Daleko” jest niezwykle pozytywny, choćby dzięki poręcznemu formatowi oraz pięknym zdjęciom, ale początek lektury już tak pozytywny nie jest. Żeby było jasne, reportaż nie jest napisany źle, a po prostu przeciętnie. Nie chodzi nawet o wspomniane wcześniej trudności z syntezą różnych wątków, ale również o to, że opisy bardziej reporterskie zdają się być suche, ciężko poczuć klimat Wschodu. We fragmentach dyskursywnych, eseistycznych Gołębiowska radzi sobie nieźle, ale „literackość” w jej wydaniu sprawia wrażenie wymuszonej.
Mimo tych niedostatków, „Daleko” to pozycja niezwykle istotna – opowiadając o losie jednego odosobnionego królestwa i przedstawiając jego problemy z wielu perspektyw, łącząc jego „dawniej” z „dzisiaj”, opowiada jednocześnie o reszcie dziedzictwa ludzkości, które przez człowieka właśnie zostaje opuszczone i wyniszczone. Chociaż Mustang dla człowieka kultury zachodniej jest właściwie na końcu świata, problemy go dotyczące okazują się zaskakująco uniwersalne. To wywołuje pytania – bolesne, ale potrzebne, a na dodatek jeszcze długo po lekturze wybrzmiewające w głowie.