Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Artemizja

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Artemizja | Autor: Nathalie FerlutTamia Baudouin

Wybierz opinię:

Bacha85

Nie jestem wielką miłośniczką sztuki, wręcz przeciwnie i choć pochlebiam sobie, że nie jestem też zupełną ignorantką, to jednak zdaję sobie sprawę z ogromnych braków wiedzy. Pomimo tego, że sztuka, w tym malarstwo, nigdy nie była mi specjalnie bliska to jednak nigdy też od niej nie stroniłam, a gdy jakiś artysta przykuje moją uwagę, chętnie zapoznaję się nie tylko z jego twórczością, ale też i z okolicznościami, jakie towarzyszyły tworzeniu. Gdy więc wśród majowych premier pojawiła się dość szeroko promowana „Artemizja” z chęcią po nią sięgnęłam, choć o samej barokowej malarce, jak i o jej obrazach nie wiedziałam właściwie nic.

 

Główną bohaterką tej powieści graficznej jest Artemizja Gentileschi, córka, może niekoniecznie bardzo sławnego, ale przynajmniej przyzwoicie zarabiającego malarza, będącego uczniem Caravagia – Orazio Gentileschiego. Dla ojca jedyną życiową miłością zawsze było malarstwo, co przełożyło się na jego niełatwą i nie do końca zdrową relację z córką. Tymczasem to właśnie ona, jako jedyna z rodzeństwa, odziedziczyła po ojcu talent i robi wszystko by móc malować oraz malarstwem zarabiać na siebie. We Włoszech na początku siedemnastego wieku była to myśl nie tyle śmiała, co wręcz szalona.

 

Komiks opowiada o trudnej drodze, jaką musiała przejść malarka, by osiągnąć upragniony cel. To również ogromny feministyczny manifest, przedstawienie wyzwolenia się kobiety z jej społecznie narzuconej roli. Przemiana z kogoś, kto nie ma dla nikogo żadnego znaczenia, kto cały swój majątek i życiową drogę musi uzależnić od mężczyzny w kobietę silną, która wywalczyła sobie pozycję, pozwalającą jej na samodzielne decydowanie o sobie. Ogromną zasługę w tej przemianie ma wielki talent Artemizji, która malując kipiące emocjami obrazy zachwyciła swoich odbiorców. Jednak równie ważny, jak talent był silny charakter kobiety, która nie posiadając wsparcia w najbliższych musiała nauczyć się stawiać na swoim.

 

Wydana przez Marginesy „Artemizja” jest powieścią graficzną w pełnym tego określenia znaczeniu. Kolejne kadry komiksu przedstawiają niełatwą historię tytułowej malarki jako historię poznawaną przez jej córkę. Rysunki są dynamiczne, utrzymane w matowej i dość stonowanej kolorystyce. Twarze bohaterów wyraźnie oddają silne emocje targające bohaterami, tła są raczej mroczne i pozbawione szczegółów. To sprawia, że w odniesieniu do tematyki i czasów przedstawionych w książce można odczuć pewien dysonans, ponieważ ilustracje swym całokształtem nie mają nic wspólnego z barokowym malarstwem.

 

Warstwa językowa „Artemizji” nie zachwyca, w żaden też sposób nie buduje realiów przedstawionego świata. Tę rolę pozostawiono w całości oprawie graficznej. Nie natrafimy tu ani na słownictwo typowe dla danych czasów, ani na to związane z malarstwem. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jest to opowieść nie tyle o siedemnastowiecznej malarce i jej trudnej drodze do sławy, co całkiem współczesna historia o feminiźmie, opowiedziana jak najbardziej współczesnym językiem.

 

Jednak pomimo niuansów wykonania „Artemizja” spełnia jedną bardzo ważną rolę. Komiks ożywił postać malarki, sprawił, że z chęcią zaczęłam szukać o niej czegoś więcej i przeglądać reprodukcje jej obrazów, próbując odkryć w nich jej gniew i determinację zrodzone w drodze do samodzielności. Niewątpliwą zaletą jest też zamieszona na końcu informacja, nie tylko o Artemizji Gentileschi, ale i o innych przewijających się w opowieści osobach. Jest to taki niezbędny skrót informacji przybliżający realną historię malarki, której pragnienie samostanowienia o sobie okazało się silniejsze niż lata tradycji i uprzedzenia.

Michał Lipka

ART(EMIZJA)

 

W historii sztuki niezbyt często pojawiają się kobiece nazwiska. Czy to znaczy, że mężczyźni lepiej czują się w tej dziedzinie? Wcale nie. I o tym właśnie opowiada „Artemizja” – a dokładniej o kobiecie, która w czasach., gdy przedstawicielki płci pięknej nie mogły ani podpisywać, ani nawet sprzedawać swoich dzieł, zapragnęła zostać malarką. O kobiecie, otaczających ją ludziach i świecie, do którego nie pasowała.

 

Jest rok 1593, kiedy na świat przychodzi Artemizja Gentileschi, córka malarza Orazia. Od małego otoczona przez płótna i przybory malarskie, nie ma zbytniej okazji do zapamiętania swojej matki, która umiera kilka wiosen później. Zostaje jej tylko ojciec, człek chłodny i wymagający, który odnośnie swojej pociechy ma jasne oczekiwania – chce by dziecko jak najszybciej zaczęło pracować w służbie sztuki. Ktoś w końcu musi mu mieszać proszki, chłodzić oleje, rozrabiać kleje… A wszystko to w dojmującej, chaotycznej biedzie, jaka panuje w domu Oraziów. Ale jej ojcu, uczniowi samego Caravaggio, nawet jeśli nie jest dane osiągnąć sławy swego mistrza, udaje się związać koniec z końcem właśnie dzięki malarstwu. Jednak Artemizja zaczyna mieć zdecydowanie większe plany – sama chce zostać malarką. Jak ma jednak tego dokonać, skoro jest to sztuka zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn? Skoro kobieta nie może nawet podpisać swojego dzieła ani sprzedać go dla własnego zysku? Dziewczyny to nie zraża. Wręcz przeciwnie. Podejmuje zaciekłą walkę z losem i konwenansami, starając się spełnić swoje marzenia. Czy jej się to uda? Czeka ją ciężka droga, gdzie poniżenia i wyśmiewanie będą nie tylko chlebem powszednim, ale przede wszystkim jedną z najłagodniejszych rzeczy, jakie się jej przytrafią…

 

„Artemizja” to dobry komiks. Może typowo skrojony, jak na współczesne powieści graficzne zajmujące się biografiami znanych ludzi – szczególnie tymi z dość odległej przeszłości – przystało, niemniej wciąż to udana rzecz. Właściwie jedynym zarzutem, jaki mogę mieć wobec niego jest pewien brak świeżości. Już tyle bowiem podobnych dzieł przewinęło się przez moje ręce, że nie robią takiego wrażenia, jak przed laty. Wciąż jednak to dobrze napisana i równie dobrze zilustrowana rzecz, którą czyta się przyjemnie i z zaciekawieniem. Bywa lekka i nastrojowa, częściej jednak jest to opowieść smutna, mocna i poruszająca. Dramat Artemizji potrafi przerazić i wywołuje wiele emocji. Jednocześnie dostajemy tu mnóstwo ciekawostek i faktów z okresu XVII wieku i świata artystów – a także ówczesnego traktowania kobiet.

 

Wszystko to zyskało ciekawą szatę graficzną, nastrojową, podlaną dużą dozą artyzmu, choć jednocześnie pełną swobodnego podejścia do prezentacji bohaterów i świata. Kolor też wypada mile dla oka, bo w swej prostocie dobrze do całości pasuje i tylko cieniowanie twarzy bohaterów prezentuje się czasem nieprzekonująco, ale akurat to pojawia się bardzo rzadko. Świetnie natomiast wypada samo wydanie, w twardej oprawie. A że między okładkami znajduję się kawał dobrego komiksu, warto przyjrzeć mu się bliżej. Dla fanów historii i sztuki oraz opowieści graficznych z feministycznym zacięciem, „Artemizja” będzie jak znalazł.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial