Superlunche | Autor: Karolina SzaciłłoMaciej Szaciłło

LUNCHE TROCHĘ DO PRZERÓBKI

Do książek spod szyldu zdrowej kuchni podchodzę z całkiem uzasadnionym sceptycyzmem i należytą ostrożnością. Bo jeśli ktoś choć trochę orientuje się w produktach, które uznawane są za zdrowe, a które nie, doskonale wie, jak bardzo ich lista zmienia się z upływem czasu – i to jakże dynamicznie. Czy na pewno według najnowszych odkryć naukowych, czy może pod wpływem mody to już zostawiam do rozsądzenia Wam – a jest nad czym się zastanowić, zapewniam. Nic więc, jeśli chodzi o żywienie, nie zastąpi zdrowego rozsądku, niemniej pozycje takie, jak ta właśnie mogą stanowić inspirację do kuchennych eksperymentów. Bo nie oszukujmy się, wiele z prezentowanych tu dań nawet na zdjęciach nie wygląda zbyt apetycznie, ale jeśli nieco zmienić ich skład, odrzucić wszędobylskie tofu, którego nie trawię i dodać np. mięsa… Cóż, zbyt daleko odbiegam od tematu, więc pozwólcie, że wrócę do sedna.

Na początek tradycyjnie kilka słów o zawartości. A zatem, co znajdziecie na stronach tej książki? Przepisy na siedemdziesiąt dań, które da się zrobić w trzydzieści minut. Lekkie, oczyszczające na wiosnę odżywcze, na lato wychładzające, na jesień rozgrzewające, a zimą dodające energii. Coś, co doda sił i pozwoli schudnąć, sycąc a nie faszerując kaloriami. Różne curry, pasty, sałatki, hummusy i zupy. Warzywne nieoczekiwane połączenia, mocno inspirowane smakami i składnikami Azji, Włoch, Indii i Bliskiego Wschodu. Pasta kawiorowa bez kawioru? Sos serowy bez sera? Dużo dań z tofu, Stir-Fry z Pak Choi… Tu nawet kasza gryczana z sosem pieczarkowym zyskuje nowe oblicze, a wszystko to podane w sposób modny i nowoczesny.

I z tą modą mam największy problem. W końcu tak tutaj promowane tofu i inne składniki z szeroko pojętej kategorii zdrowej żywności, jeśli zechcecie poszukać, też mają swoje minusy i tak, jak cała reszta, mogą wywoływać choroby i źle wpływać na konsumenta. Konia z rzędem więc temu, kto znajdzie zupełnie nieszkodliwy produkt, dlatego myślący czytelnik może poczuć się tak, jakby ktoś na siłę chciał mu coś wetknąć i przekonać do swoich racji nawet jeśli nie ma zbyt silnych argumentów. (swoją drogą w trakcie lektury coraz przypominała mi się początkowa scena filmu „To już jest koniec”, jak Seth Rogen pod wpływem popularności diety bezglutenowej, przechodzi na nią, zachwalając zdrowy tryb życia – po czym okazuje się, że nadal pali marihuanę i pije alkohol ;) ).

Tyle sarkania, przejdźmy do pozytywów. Książka zawiera całkiem sporą ilość przepisów, które same w sobie wyglądają ciekawie, a jeszcze więcej takich do zmodyfikowania i wykorzystania do czegoś smaczniejszego, ciekawszego i wcale nie mniej zdrowego. Dania są szybkie w przygotowaniu, to plus, porady dość wyraźne, nie brak też komentarzy ułatwiających wszystko, a także ciekawostek pokroju, jak najlepiej gotowy produkt zapakować do pracy, by móc się cieszyć nim tak, jak należy. Ładne jest też samo wydanie, na dobrym papierze. Przejrzystość całości też należy zaliczyć na plus. Miłośnicy współczesnych trendów żywieniowych i wegetarianie / weganie znajdą tu dla siebie naprawdę sporo ciekawych rzeczy. Reszta miłośników kuchni, którzy są bardziej otwarci na bogactwo smaków i produktów też nie pożałuje, bo czeka tu na nich konkretna dawka inspiracji. Dlatego każdemu miłośnikowi gotowania mogę polecić całość z czystym sercem.