Sagittarius
-
Parne słońce ogrzewa skórę mieszkańców Kuby - karaibskiej wyspy położonej u brzegów Ameryki. Obce nam bóstwa oraz potężne siły rządzą światem i ludźmi, choć nie każdemu dane jest je wiedzieć i ich doświadczać. Cicho i tajemniczo szumi majestatyczny, głęboki ocean, w którego toni zginął nie jeden śmiałek. Gdzieś daleko w tle pobrzmiewa piękno prędko wypowiadanych hiszpańskich słów, składających się na zdania ujęte w opowieść o pewnym chłopcu. Oto jego historię poznamy i tych zjawisk doświadczymy czytając o ,,Ernesto, bracie delfinów”.
Chłopiec jeszcze jako noworodek, pewnej nocy zostaje samotnie pozostawiony pod drzwiami pewnej leciwej już kobiety– Rosity Sanchez. Samotna mieszkanka wyspy przyjmuje niewinne dzieciątko pod swój dach i tym samym uznaje za wnuka. Nadaje mu nieprzypadkowe imię i wychowuje otaczając je autentyczną miłością i bezgraniczną troską. Doprawdy ciężko wyobrazić sobie lepszą babcię niż staruszka Rosita. Ponadto kobieta jest powiązana z magią. Przed jej domem rośnie drzewo, które ma stanowić bramę, przez którą czasem przechodzą dusze umarłych. Spotkania z jedną z nich doświadczy zarówno ona sama jak i chłopiec. Dowiadujemy się, iż ów mały, poruszający Ernesto jest strzeżony przez bogów. Dziecko jest wyjątkowe i spragnione wiedzy. Szybko zyskuje sympatię u dużo starszych od siebie przyjaciół Rosity. Jeden z nich, Gregorio Fernandez, zaczyna systematycznie wypływać z chłopcem na głęboki ocean. Okazuje się, iż Ernesto świetnie pływa i potrafi porozumiewać się z delfinami. Doskonale je rozumie i wie co chcą mu przekazać. Jego ulubieniec zwie się Uye. Tymczasem niezwykły chłopiec tęskni za rodzicami, których nie było dane mu poznać. Wówczas poprzez zastosowanie równoległej narracji dowiadujemy się o toczących się tuż obok losach pewnego, pracującego w szpitalu doktora i jego córki Isabel, która zagubiła się, w pewnym momencie swojego życia. Dziewczyna jest po próbie samobójczej i zdaje się nie radzić sobie z emocjami i otaczającym ją światem, którego urok dosłownie wyziewa z książki i otacza czytelnika.
Historię głównych postaci czyta się jednym tchem. Dosłownie pochłania i przenosi nas na spieczone promieniami słońca gleby Kuby. Opowieść, poza podlegającym dyskusji i osobistych przekonań dotyczących mistycznego wątku, jest całkiem realistyczna, a jej końce ciągle próbujemy połączyć jeden z drugim. Nie jest to co prawda bardzo trudne, ale w końcu nie ma być to zawiły kryminał. Od autorki, Joanny Piotrowskiej, otrzymujemy również wspomnianą dawkę tamtejszej magii i wierzeń kubańczyków. Poza tym znajdziemy także historyczne wątki dotyczące ważnej tamże postaci - Che Guevary. Na uznanie zasługuje klimat oraz umiejętne operowanie kwiecistym słownictwem, o którym nie omieszkam nie wspomnieć. Uwagę przykuwa także kreacja postaci oraz przelanie na papier ich emocji. Zagubienie Isabel. Jej niepewność, lęk, ale też desperacja są iście namacalne. Tak samo jak beztroska dziecka, ale także czająca się w zakamarkach jego głowy wielka ciekawość świata, o którym opowiada mu Gregorio podczas wspólnych wycieczek na ocean. I ta odrobina mistycyzmu i nadnaturalnych zjawisk stanowi dodatkowy smaczek i stanowi dopełnienie całokształtu. Autorka w swojej niestety dosyć krótkiej historii pokazuje różne formy troski o drugą osobę. Do czego może doprowadzić i jak czasem ludzie źle odczytują intencje innych, ponieważ po prostu wiedzą za mało. Opowieść jest lekka i emanuje bezwarunkową, czystą miłością i szczerymi uczuciami. Wraz z opisami stanowi bardzo urokliwą, zapadającą w pamięć pozycję. Po zakończeniu jej, ma się wręcz ochotę na ciąg dalszy.