Księżycova
-
Do sięgnięcia po książkę Bogusława Sabudy „Ludzie z cukru" zachęcił mnie opis z tylnej okładki: „Co byś zrobił, gdybyś któregoś razu obudził się osiemdziesiąt osiem lat później – w nowym, obcym świecie?". Jako fanka fantastyki i historii opowiadających o przyszłości, niewiele się zastanawiałam. Niebanalna okładka, również była zapowiedzią dobrej lektury. Niestety mocno się pomyliłam.
Od samego początku akcja była drętwa. Cezary obudził się nagle pośrodku zupełnie innego świata, nieznanego, zabieganego i obcego. W samych bokserkach podążał przez tajemnicze ulice. Nie wiedział jak się tam dostał, pragnął wrócić do miejsca, które znał, do ludzi, których kochał. Jak się później okazało, ocknął się w przyszłości, całe osiemdziesiąt osiem lat później. Nowe czasy charakteryzowała zmiana długości doby, jeden dodatkowy dzień tygodnia, wydłużona żywotność ludzi i ciągła pogoń. Dzięki wszczepionemu w serce ergonomowi ludzie nie muszą już spać, żyją w idealnych mieszkaniach, pośród idealnych ulic, w idealnych miastach, w idealnej ciszy. Nie potrzebują już słońca, które wyznacza dni, bo mają sztuczne światła. Rzeczywistość ludzi całkowicie nie mających czasu na nic i zaawansowanych technologicznie urządzeń. Zapowiada się ciekawie? Owszem. Gdyby tylko wszystko było lepiej przemyślane, dialogi bardziej naturalne, a sytuacje bardziej prawdopodobne. Wiele do życzenia pozostawia język, który miałam wrażenie, że jest zbyt ubogi.
Mocnym atutem książki jest wykreowany świat, w jaki przeniósł się główny bohater Czarek. To jedyne, co spodobało mi się w książce Bogusława Sabudy. Miało potencjał. Jednak nawet ja, jako czytelnik, czułam, że jest tu za mało opisów, a nawet świat, jaki stworzył autor, bywał chwilami bardzo naciągany. Pomyślmy, jak zachowywali się ludzie, w jaki sposób mówili osiemdziesiąt osiem lat temu? Jak wiele zmieniło się życie na przestrzeni ostatnich stu lat. Może gdyby autor brał tę kolosalną różnicę pod uwagę, „Ludzie z cukru" byliby bardziej realistyczni. Uwielbiam razem z czytanymi wersami przenosić się do innego świata, czuć to, co czują bohaterowie. Niestety słabo napisana treść nie pozwala na to, by móc zapomnieć o Bożym świecie i razem z Cezarym podążać po mieście z przyszłości.
Kolejną słabą stroną są bohaterowie. Nie miałam okazji ich polubić, znienawidzić czy w ogóle poznać, bo byli nijacy. Pojawiali się nieco przypadkowo, chaotycznie, w nieprzemyślany sposób.
Trzeba mieć na uwadze, że „Ludzie z cukru" są debiutem pana Bogusława Sabudy. Mimo, że koncepcję miał ciekawą, to nie wykorzystał nawet po części swojego potencjału. Może zabrakło pomysłów, może motywacji, ale liczę na to, że to rozgrzewka, przed naprawdę dobrą książką, czego szczerze życzę autorowi. Niestety tej pracy nie mogę polecić. Będę wypatrywać kolejnej pozycji spod pióra pana Bogusława, licząc gorąco na to, że nie będę się mogła od niej oderwać. Przecież temat jakim jest przyszłość i fantastyka jest bardzo podatny, a nasza wyobraźnia może hulać na całego. Jako wielka fanka science fiction, która już niejedną pozycję tego gatunku przeczytała, miałam co do niej wielkie nadzieje. Entuzjazm z jakim sięgałam był równie duży, jak po skończonej lekturze niechęć do utworu. Bardzo nie lubię tak krytycznie ustosunkowywać się do czyjejś twórczości, wiem jak wiele pracy kosztuje to autora, jednak odnoszę wrażenie, że pan Bogusław spędził zbyt mało czasu na dopieszczanie swojego dzieła. Potencjał był, gorzej wypadła praktyka. Szkoda.