Sonrisa
-
Trudno pisać o książce, która odbiega swoją strukturą i tematyką od innych. „W tych ramionach” to pozycja, która wymyka się schematom. Nie potrafię jednoznacznie zakwalifikować jej gatunkowo, nie potrafię też jednoznacznie jej ocenić. Chciałam powiedzieć, że to historia kobiety, która opowiada o wszystkich swoich mężczyznach. Tylko, czy rzeczywiście jest to historia, taka linearna, taka, do której przyzwyczaili nas inni autorzy? Według mnie ta lektura przypomina raczej pudełko z obrazkami, fotografiami. Książka została podzielona na krótkie rozdziały, z których każdy opisuje mężczyznę. A tych w życiu bohaterki było wielu: ojciec, dziadek, szef, mąż, kochanek... Tylu ich przecież pojawia się w życiu każdej kobiety! I choć w przypadku pozycji „W tych ramionach” mamy do czynienia z konkretnymi bohaterami, z ich indywidualną sytuacją, nie da się oprzeć wrażeniu, że tak naprawdę książka stanowi w pewnym sensie studium przypadku – próbuje odpowiedzieć na pytanie o męskość, o istotę bycia mężczyzną i, co nierozerwalnie z tym związane – o istotę kobiecości.
Nie da się ukryć, że pojęcia te zawsze występują w opozycji. Także w tej lekturze – o mężczyznach swojego życia opowiada kobieta. To przez pryzmat jej spojrzenia poznajemy istotę męskości. Można więc traktować tę książkę jako zapis sposobu postrzegania mężczyzn przez przedstawicielki płci pięknej. To sprawia, że po lekturę powinni sięgnąć raczej panowie – by dowiedzieć się, jak postrzegani są przez swoje partnerki, córki, matki, współpracownice...
Nie łudzę się jednak, że tak będzie. Jestem przekonana, że po tę książkę sięgać będą raczej kobiety. To raczej taki typ literatury, który trafia bardziej do pań. Choć też nie wszystkich, bo, jak już wspomniałam wcześniej, książka jest specyficzna. I nie chodzi tu o samą jej strukturę, o podział na krótkie rozdziały, o brak wartkiej akcji prowadzonej linearnie w sposób, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Chodzi także o styl autorki. Narracja prowadzona jest dwutorowo. Raz pierwszoosobowa – gdy bohaterka opowiada o swojej fascynacji mężczyznami, raz trzecioosobowa, gdy mamy okazję poznać jej życie. Cały czas jednak mamy do czynienia ze specyficznym sposobem mówienia. Trochę poetyckim, trochę niezwykłym. Mnóstwo tu pytań retorycznych, powtórzeń i wszelkich środków stylistycznych właściwych bardziej dla poezji niż prozy. Z drugiej zaś strony nie ma tu zbyt wyszukanych metafor, rozbudowanych opisów czy porównań. Można powiedzieć, że mamy do czynienia raczej z minimalizmem formy. I może dzięki temu niektóre fragmenty potrafią wzbudzić tyle emocji, są tak bardzo sugestywne.
To nie jest prosta historia. Mimo niewielkich rozmiarów nie jest to książka do przeczytania na szybko, w pociągu, autobusie, podczas przerwy w pracy czy okienka na uczelni. To książka, w którą warto się wgryźć, której czytanie warto rozłożyć na dłuższy czas, którą dobrze jest smakować, tworząc podczas czytania odpowiednie okoliczności, czytając z kubkiem ulubionej herbaty lub jeszcze lepiej kieliszkiem czerwonego wina w dłoni.
Tym bardziej, że mnóstwo tu nawiązań do innych tekstów innych autorów: do Cervantesa i Moliera, nawet do Biblii. Szukanie tych tropów literackich w lekturze sprawia, że czytanie staje się jeszcze bardziej ciekawe.Myślę jednak, że to nie jest książka dla wszystkich. Niektórych może znudzić, innym może nie spodobać się język, struktura, nawet tematyka. Polecałabym ja raczej tym wszystkim, którzy we współczesnej literaturze poszukują czegoś nowego, świeżego, oryginalnego. I tym, którzy w lekturze szukają czegoś więcej, niż tylko wciągającej i porywającej akcji. I jeszcze tym, którzy wciąż zadają pytania o męskość i kobiecość.