MB
-
Bohater jest trzydziestolatkiem, który powodowany różnymi "okolicznościami przyrody" decyduje sie wyjechać do Anglii. Kraju, który znał z książek, i o którym śnił. Marzenia są po to, żeby je realizować, toteż bohater - nazwiskiem Dul - postanawia to samo uczynić ze swoim marzeniem i emigruje. Spotykają go różne perypetie; typowe dla przybysza z bieda-kraju.
Trzeba mieć się na baczności, ponieważ książka pisana jest w pierwszej osobie i można mieć niejednokrotnie wrażenie, że mamy do czynienia z reportażem. Faktem jest, że taki zabieg Autora powoduje, iż książka, Bohater i jego przygody zyskują na wiarygodności i stają się dla nas autentyczne. Mnie ten trik przekonał. Jeden zero dla Autora.
O czym są "Zjednoczone Siły Królestwa Utopii"? Książka jest zilustrowaniem tego wszystkiego, co czyha na emigranta, który postanawia postawić wszystko na jednej szali i nawet pomimo braku znajomości języka, decyduje się na nowy rozdział w swoim życiu. Z tego powodu nie brakuje tutaj nagminnego poszukiwania dachu nad głową, nieustannych zmian pracy, tygodniówek, za które można zwiedzić kraj, spotkań z rodakami oraz migrantami z innych krajów. Miałam momentami wrażenie, że książka ta jest spisaną historią z serialu "Londyńczycy". Nie jestem do końca przekonana, czy na takie opowieści moda już nie minęła - natomiast jest to sekwencja autentycznie brzmiących zdarzeń, przez co książka broni się przed zarzutem bycia passe. W tle są te same dylematy, które znane są nam - Polakom od lat... rozłąka z rodziną; czasami wspólna migracja, której nie przetrzymuje związek; tęsknota za domem i bliskimi, samotne święta i wspomnienie o niedzielnym rosole. To wszystko mamy w tej książce, która ukazała się w 2016 roku i przyznam, że jestem zaskoczona jej publikacją w momencie, kiedy o migracji na "wyspy" wiemy już prawie wszystko, a napisano o tym jeszcze więcej. To ryzykowne zagranie ze strony nie tyle Autora, ile wydawnictwa Ha!Art. Czasami historia musi dojrzeć w pisarzu; ale nadal - jestem zaskoczona i w zaskoczeniu tym pozostanę. Myślę, że z tej perspektywy trudno może być przebić się książce Dariusza Orszulewskiego. Ja specjalnie do lektury nie namawiam. Takie historie znam i myślę, że są one powszechne w polskiej świadomości. Natomiast sama książka jest wiarygodna. Jeżeli Czytelnikowi starczy cierpliwości na jeszcze jedną opowieść tego typu - myślę, że warto po tę książkę sięgnąć. Mamy tu bowiem studium człowieka, który musi nagle odnaleźć się w nowej hierarchii, musi pogodzić się z tym, że zajmuje jeden z niższych szczebli w drabinie społecznej.
Ostrzegałabym przed wielkimi oczekiwaniami wobec tej książki. Nie przez sam fakt jej treści - ale nie porusza ona żadnych nowych obliczy emigracji, których byśmy już nie znali. M.in. z telewizji (wspomnianym wyżej serialu - nomen omen całkiem niezłym). Samo wydawnictwo tak zachęca do lektury:
"Powieść Dariusza Orszulewskiego wiąże ze sobą tysiące historii Polaków na Wyspach, którzy na przestrzeni lat stali się drugą największą mniejszością zamieszkującą Zjednoczone Królestwo. Historii wybitnych, odrażających, ale i tych zupełnie przeciętnych. Historii, których dalszy ciąg stoi pod znakiem zapytania. Brexit to cios dla wielokulturowej Europy. Zjednoczone Siły Królestwa Utopii to być może ostatnia polska powieść emigracyjna". Dla mnie brzmi to jak ratunek. Tym mocniej dziwi mnie publikacja książki o tej tematyce w 2016 roku.
A decyzję o lekturze pozostawiam do analizy własnej.