Pani M
-
Jak przekonuje nas wydawca książki Kurs cudów, jest to publikacja przeznaczona do samodzielnego studiowania systemu duchowo-myślowego, ukazującego drogę do miłości i przebaczenia. Podobno zdobył uwielbienie wielu osób, ponieważ wprowadza pokój wewnętrzny tam, gdzie dotąd panowały lęk i ból. Nie wszyscy studenci potrafią zrozumieć i wdrożyć jego zasady. Ja właśnie znalazłam się w tej grupie. Kompletnie nie wiem, w jaki sposób ten kurs działa i jak wyciągnąć z niego korzyści. Pewnie nigdy się tego nie dowiem, ale nie jest mi jakoś specjalnie przykro z tego powodu.
Na początku przyznam się bez bicia, że nie udało mi się, pomimo moich najszczerszych chęci, dotrzeć do końca tej publikacji. Pokonała mnie i nie przeszłam przez wszystkie rozdziały, w których Alan Cohen wyjaśnia, na czym polega jego kurs cudów. Książka wpadła w moje ręce przez przypadek i nie miałam wobec niej żadnych oczekiwań, dlatego też nie czuję się specjalnie rozczarowana tym, że nie wiem, jakie ma zakończenie.
Nie mogę powiedzieć, że książka jest zła, bo taka nie jest. Po prostu jest dość trudna w odbiorze i jeśli czytelnik od początku nie przekona się do słów autora, nie uwierzy w to, że jego kurs potrafi zmienić ludzkie życie – nie ma opcji, żeby dotrzeć do końca. Będzie się tę książkę kartkować, aż w końcu odłoży się ją na półkę, by o niej na dobre zapomnieć. Ja nie jestem jej odpowiednim odbiorcą. Nie sądzę też, bym za kilka lat inaczej spojrzała na Kurs cudów w praktyce. Nie jestem w stanie zrozumieć słów autora. Chociaż publikacja jest dość dobrze zarekomendowana zarówno na okładce, jak i na pierwszych stronach, ja tego nie kupuję. Co prawda Alan Cohen stara się w zrozumiały sposób wytłumaczyć czym jest kurs, dlaczego jest napisany takim, a nie innym językiem i dlaczego trudno go zrozumieć, ale mnie ta lektura stawia opór, którego naprawdę nie potrafię przełamać.
Podejrzewam, że publikacja będzie miała bardzo ograniczone grono odbiorców. Nastolatki nie będą w stanie przez nią przebrnąć. Nie będą rozumiały słów Alana Cohena i tego, w jaki sposób działa jego kurs. Zresztą nie wiem, czy nie będą zbyt młodzi na przejście go. Jednak potrzeba pewnych życiowych doświadczeń, by zrozumieć niektóre aspekty.
Nie mogę ocenić tego, na ile ten kurs jest przydatny i faktycznie zmienia ludzkie życie. Dla mnie równie dobrze mogłoby go nie być i wielkiej szkody by nie było. Autor bardzo mocno podkreśla rolę Boga w życiu człowieka. Nie mówię, że jest w tym coś złego, nic z tych rzeczy, ale momentami zaczęło mi to przeszkadzać w lekturze i w końcu zmusiło mnie do odłożenia jej na półkę. Podejrzewam, że głęboko wierzący czytelnik znalazłby tu więcej niż ja i zrozumiał to, czego nie mogę pojąć. Ateistom od razu zalecam poszukanie innej lektury. Tutaj nie znajdziecie nic dla siebie. Co najwyżej możecie mieć poczucie straconego czasu.
Chociaż książka do mnie nie przemówiła, nie powiem, żebyście jej nie czytali. To jest moje zdanie. Ja nie rozumiem słów autora, ale to nie znaczy, że i z wami tak będzie. To specyficzna publikacja, ale jeśli chcecie się z nią zapoznać – nie widzę przeszkód i życzę miłej lektury.