Książkolub
-
Nieznana mi wcześniej autorka, okładka na styl graffiti i dość oryginalny tytuł- te czynniki sprawiły, że postanowiłam sprawdzić, co w trawie, a raczej- co wśród stronnic tej książki piszczy.
Przedmieścia. Jedno z osiedli szeregowych domów. Sklep spożywczy. Niespodziewanie umiera w nim człowiek. Jego ciało, jak gdyby nigdy nic, zostają zaciągnięte na zaplecze, a handel jest kontynuowany. Zarówno ze strony sprzedającego, jak i nabywających. Wszyscy wiedzą, co się właśnie wydarzyło, a mimo to każdy robi swoje- sprzedaje, kupuje, pakuje zakupy i idzie do domu. Po pewnym czasie od tego niecodziennego zdarzenia, na murze jednego z szeregowców pojawia się pisany farbą duży napis: „Dzień sądu nie ominie żadnego z nas”. Z czasem tego typu napisów jest w okolicy coraz więcej. Czy tajemnicze graffiti ma związek z feralnym wydarzeniem ze sklepu? Czy jest to kara, a może nawet klątwa? I kto za tym wszystkim stoi?
Napisać tyle o fabule książki, to nie napisać nic. Całość jest bowiem bardziej gęsta od wątków, postaci, dziwnych zdarzeń. Tak, jest to dziwna książka. Głównie w warstwie fabularnej. Trochę obyczajówki, domieszka kryminału, szczypta surrealizmu, a wszystko doprawione ironią, poczuciem humoru i zmysłem obserwacji drugiego człowieka. To książka z gatunku tych, które nie przystają do znanego nam świata, tego uchodzącego za normalny. To także książka, która za pomocą przekąsu pokazuje prawdę o nas samych, rozkłada na czynniki pierwsze różne ludzkie przywary i zachowania.
Czytelnik otrzyma tu element kryminału- mamy trupa i od tego momentu na murach osiedlowych budynków pojawiają się tajemnicze napisy, niosące równie tajemnicze przesłania. Czytelnik otrzyma także elementy surrealizmu-w sklepie umiera człowiek i nikt nie dzwoni po pogotowie, nie zamyka interesu, a jedynie zaciąga zwłoki na zaplecze i kontynuuje handel. Czytelnik otrzyma i obyczajówkę- szczegółowy obraz pewnej grupy społecznej, mieszkańców osiedla na przedmieściach. Pozna prywatne sprawy i problemy rożnych postaci, na przykład Filipa, młodego studenta, wciąż poszukującego i próbującego określić się w świecie czy pani Elizy, znudzonej szarą rzeczywistością gospodyni domowej, szukającej kolorów życia w Sieci, zakochanej w internetowym znajomym.
Zabiegiem, który zasługuje na uwagę i o którym trzeba wspomnieć jest odwołanie się w powieści do serialu, brazylijskiego tasiemca głównie dla gospodyń domowych, o intrygującym tytule, łączącym ów serial z książką - „Mroczna tajemnica Don Orestesa Gonzagi Greco”. Wszyscy znamy chwyt określany mianem powieści w powieści, stosowany w różnych książkach na przestrzeni literackich epok. Zastosowany przez Partykę chwyt określiłabym jako serial w powieści. Myślę, że autorce chodziło o pokazanie, że tak jak lgniemy do ludzkich historii w tego typu serialach, nawet pomimo ich przerysowania, tak samo interesuje nas życie naszych sąsiadów. Szukamy sensacji za płotem, ulegamy plotkom pod słyszanym w osiedlowym sklepie, w pewien sposób jesteśmy podglądaczami cudzej prywatności. Ale czy my sami, zaglądając do domów bohaterów książki, też poniekąd nie jesteśmy podglądaczami?
Język powieści jest dobry warsztatowo i dość oryginalny. Autorka sięga po różne style i formuły językowe, co nie jest rzeczą prostą.
Gdybym miała określić „Mroczną tajemnicę Don Orestesa Gonzagi Greco” Iwony Partyki jednym słowem, byłoby to określenie: dziwna. Nie wiem, czy ta książka pozostanie na długo w mej pamięci, ale z pewnością stanowi oryginalną lekturę i poniekąd odskocznię od utartych schematów literackich. Polecam.