Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Królestwo Za Mgłą

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Królestwo Za Mgłą | Autor: Michał WójcikZofia Posmysz

Wybierz opinię:

Olkuszanka76

NIE MA TAKIEGO ZŁA, JAKIEGO CZŁOWIEK NIE POTRAFIŁBY UCZYNIĆ BLIŹNIEMU

 

Zofia Posmysz – więźniarka Auschwitz, Ravensbrück i Neustadt-Glewe. Przeżyła eksperymenty medyczne i marsz śmierci. Po wojnie była dziennikarką Polskiego Radia, autorką słuchowiska W Jezioranach. Swoje obozowe doświadczenie zamieniła w literaturę najwyższej próby. Jej szokującą Pasażerkę sfilmował Andrzej Munk.

 

Michał Wójcik – dziennikarz i historyk, współautor książek Ptaki drapieżne. Historia Lucjana „Sępa” Wiśniewskiego oraz Made in Poland o żołnierzu Kedywu Stanisławie Likierniku.

 

Ta książka to nie wywiad, lecz niezwykła rozmowa byłej więźniarki z doskonale przygotowanym dziennikarzem, który z bardzo dla mnie imponującym pietyzmem, przygotował się do tej wyjątkowej rozmowy, która odbyła się podczas piętnastu spotkań z Panią Zofią Posmysz.

 

Dramatyczne wydarzenia, o których opowiedziała Pani Zofia, mają nr 7566. Wtedy to numer określał człowieka, a nie imię i nazwisko, które stawało się bez znaczenia. No i jeszcze kolor trójkąta, który wskazywał na „przewinienia” więźnia, niemal sortując go kolorami: dla politycznych – kolor czerwony, przestępcy pospolici – zielony, Polacy – na czerwonym trójkącie, duża czarna litera „P”, Żydzi – czerwony i żółty...można tak wymieniać oznaczenia, którymi posługiwano się, w celu upodlenia więźniów. No, bo jak inaczej określić to, co robi się człowiekowi, gdy oznacza się go poprzez widoczne trójkąty i jeszcze bardziej bolesne tatuaże z numerem obozowym. To boli nie tylko fizycznie, to trauma do końca życia. To piętno i znak, że człowieka segreguje się jak lepszy i gorszy sort, odbierając mu jego tożsamość i godność. Niestety, z tej lekcji nie wszyscy wyciągnęli wnioski.

 

Cytując myśl z filmu „Pasażerka”, do którego Pani Zofia bardzo często wraca podczas tych spotkań-rozmów, pozwalam sobie go sobie przywołać, bo jest bardzo istotny do zrozumienia istoty problemu, cyt: „Tam, w Auschwitz, nie istniało wczoraj i jutro, było TYLKO dzisiaj, czyli to, co tu i teraz.” Więźniowie nie wybiegali tak bardzo w przyszłość, bo ona nie była dla nich dostępna. Jak głosi napis ARBEI MACHT FREI to praca miał ich uczynić wolnymi, ale do tego wiodła tylko jedna droga: przez komin krematorium.

 

Nie ma takiego zła, jakiego człowiek nie potrafiłby uczynić bliźniemu. W komorach gazowych, krematoriach, bunkrach i barakach królowało zło, zło w najpierwotniejszej i najokrutniejszej postaci. Efekt ksenofobii jednego sfrustrowanego, małego człowieczka, za którą winę ponosi cały świat, w imię wyimaginowanych uprzedzeń i stereotypów. Ponad 70 lat po wyzwoleniu Auschwitz, nie możemy zaprzeczać temu, że wielkie wołanie „nigdy więcej” przeszło niezauważone w Kambodży, Bośni i Hercegowinie, w Rwandzie a teraz w Syrii, w miejscach znanych i nieznanych, gdziekolwiek i kiedykolwiek ludzie cierpią i umierają z powodu narodowości, rasy, klasy czy wiary. Zginęli tam ludzie w wyniku dopuszczenia przez świat nieludzkiej ideologii, zginęli ludzie w wyniku przyzwolenia na nietolerancję.

 

Czym różni się ta książka od innych, które traktują o wspomnieniach z tamtych okrutnych wydarzeń i tego niepojętego barbarzyństwa? Wbrew pozorom, o wydarzeniach, które trudno racjonalnie pojąć i zrozumieć, można rozmawiać spokojnie. Może sprawia to postawa i ciepło bijące od Pani Zofii, która niezwykle obrazowo opisuje grozę tamtych dni i tego piekła na ziemi, które człowiek człowiekowi sam zgotował na tym ziemskim padole. To dla mnie niezwykłe, że w tym całym tragizmie opowiadanych obozowych sytuacji i wydarzeń, Pani Zofia potrafi dostrzec pozytywne aspekty życia za drutami i codzienną walkę o kolejne minuty życia, jeszcze żywych, ale już umarłych na ziemi, na której najbardziej obecni są zmarli. Byle tylko nie podpaść, nie narazić się katom. Byle przeżyć kolejny kwadrans życia. To niebywałe, że mimo tak okropnych przeżyć, o których czytamy na kolejnych kartach książki, można mieć w sobie tyle radości życia. Marzę, aby spotkać tę niezwykłą kobietę i opowiedzieć jej o swoich refleksjach po przeczytaniu tej książki.

 

Ta książka jest jeszcze o...szczęściu. Tak, tak. Zacytuję tu Panią Zofię:

 

„Pewnie chwilami bywamy w życiu szczęśliwi. Miewamy satysfakcję. Ale czy istnieje pełne szczęście. Nie wiem. Szczęście chyba ma się w sobie. A jeśli się go nie ma, to znaleźć je trudno. Od zbyt wielu okoliczności to zależy. Od stanu zdrowia, od urody, od przynależności do środowiska, od sukcesów w nauce, pracy zawodowej...”

 

Przed wojną warunki były trudne. Środowisko, w którym żyła Pani Zofia, nie miało łatwego życia, a jej rodziców nie było stać na wszystko. Tak, więc ta książka jest także o tym, że powinniśmy cieszyć się z tego, co mamy, a nie, czego nam brakuje. Cieszmy się z tych małych rzeczy, słów i gestów, bo w nich jest zawarte samo szczęście. Przecież przedmiotów, które nas otaczają, do grobu ze sobą nie zabierzemy, o czym świadczą chociażby pakunki rozrzucone na rampie po selekcji transportu nowych, jeszcze nieupodlonych ludzi i ich mienie, zmagazynowane w baraku nazwanym „Kanada”.

 

Z Auschwitz nie dało się wyjść. To zostaje w człowieku bardziej niż tatuaż z numerem obozowym na przedramieniu, który można, co prawda usunąć, ale brzemię w psychice człowieka bardzo trudno, bo to zostaje w człowieku, aż po życia kres. Na pytanie Michała Wójcika, czy nie jest zmęczona spotkaniami i rozmowami, Pani Zofia odpowiada: „Nie, bo jestem normalną osobą. Po wojnie nie żyłam tylko obozem. Wiele moich przyjaciółek tak naprawdę z tego obozu nie wyszło. Mnie się udało. Może, dlatego, że zaczęłam o tym pisać, oczyszczać się w ten sposób. Wylewać tę toksynę na papier... Auschwitz we mnie wciąż tkwi i tak już pozostanie. Powiedziałam już kiedyś, że obóz zabrał mi młodość, ale ubogaca starość. Ubogaca, to prawda, ale zabiera też siły. Wciąż i wciąż, za każdym razem, gdy tam wracam”.

 

Muszę zwrócić uwagę na bardzo ważna rzecz. Otóż czytając „Królestwo za mgłą” ani razu nie przeczytałam, że Pani Zofia obwinia kogokolwiek za to, co ja spotkało. To niebywałe, ale tak jest. Nie spotkamy się z tym zjawiskiem nawet wtedy, gdy opisuje zachowania hitlerowców, unika bezpośrednich krytycznych określeń wobec nich, ale zawsze pozostaje w zgodzie z konwencją oraz wizerunkiem kata i ofiary. Jest jeszcze jeden aspekt, który jest bardzo istotny, otóż Pani Zofia, w całym swoim szacunku dla człowieka – nawet najgorszego – stara się go nie oceniać, a tym bardziej nie wydawać wyroków, które w jej mniemaniu i tak spoczywają w rękach Najwyższego.

 

Cichy, pozbawiony nienawiści głos bohaterki stanowi ważny głos dla dzisiejszej polemiki i debaty, dotyczącej Holokaustu, zwłaszcza krzywdzącej retoryki „polskich obozów koncentracyjnych”, negacji samego faktu, że Zagłada miała miejsce czy też odradzających się ruchów nacjonalistycznych, co napawa mnie ogromnym przerażeniem..

 

Treść „Królestwa za mgłą”, to ukazanie nam młodym, którzy tego nie przeżyli, a muzeum Auschwitz znają tylko z wycieczki szkolnej bądź programu telewizyjnego, dzięki oryginalnej narracji pokazuje, jak ważna jest pamięć i jej kultywacja, bez jednoczesnego epatowania postawą ofiary, co dla mnie osobiście jest ogromnym atutem tej książki. Ta publikacja ukazuje przejmujący przykład pogodzenia się z losem, przy kategorycznym braku zgody na historyczną amnezję charakteryzującą kolejne pokolenia. Bo o tym NIE WOLNO ZAPOMINAĆ!!!

 

Książkę serdecznie polecam także ze względu na piękne - chociaż tragiczne w swej wymowie – wiersze obozowe Zofii Posmysz. Aby spiąć już w klamrę moją recenzję, pozwólcie, że zacytuję jeden z nich wierszy...

 

„PATRZĄC NA DRUTY” Z.Posmysz
Patrzę na druty w dal nieprzytomnie,
Kiedy gałęźmi drzew wiatr porusza...
Patrzę – tak tępo... a w fali wspomnień
Tonie zmęczona dusza....

Pani M

Zofia Posmysz-Piasecka to polska pisarka i scenarzystka. W trakcie II wojny światowej trafiła najpierw do obozu w Auschwitz, następnie uwięziono ją w Ravensbruck. Udało się jej przeżyć to piekło i wyjść z "Królestwa", do którego trafiła, mając zaledwie 19 lat. Zgodziła się, by opowiedzieć Michałowi Wójcikowi o tym, co przeżyła w trakcie wojny. Mówi, co dało jej siłę, by przetrwać w piekle.

 

"Inna sprawa, że wyższe uczucia były dostępne tylko w sytuacji oswojenia. Gdy człowiek uświadomił sobie, że tu i teraz jest moje życie. Nie wiem, kiedy stąd wyjdę, ale póki żyję, to muszę tak żyć, jakby to była norma. Gdy więzień przyjął to wiadomości i się z tym pogodził – otwierał się. Nie od razu... Musiało minąć sporo czasu. Gdy minął szok i zmieniły się warunki życia. U niektórych to były dwa, trzy tygodnie. U innych kilka miesięcy. A jeszcze inne kobiety nigdy się z tym nie pogodziły".

 

Michał Wójcik odbył kilka spotkań z Zofią Posmysz. Stworzenie tego wywiadu nie było łatwym zadaniem, ponieważ kobieta, choć jest już wiekowa, nadal jest bardzo aktywna i cierpi na chroniczny brak czasu. Książka została podzielona na 15 spotkań. Każde z nich porusza inny temat. Dowiadujemy się, jak wyglądało dzieciństwo Zofii Posmysz, jak radziła sobie podczas niewoli. Obserwujemy także jej życie po opuszczeniu obozu. Jak się okazało, odnalezienie się w nowej rzeczywistości, nie było takie proste. Choć brama była otwarta, nikt nie strzelał, psy nie szczekały, pojawił się niepokój. Kto teraz da im jeść? Jak długo uda im się przeżyć?

 

Za sprawą Zofii Posmysz poznałam życie obozowe z nieco innej perspektywy. Trafiłam do królestwa spowitego mgłą powstałą z ludzkich ciał. Byli tam też rycerze, ale za żadnym z nich nie poszłabym na koniec świata. Była więźniarka opisała obóz w sposób, w jaki nikt mi o nim jeszcze nie powiedział. Niemcy nie byli tylko źli, a Polacy dobrzy. Kobieta potrafiła w sposób pozytywny mówić o SS-manach. Wcześniej nie spotkałam się z czymś takim w literaturze obozowej. Niemcy byli po prostu źli i tyle. Cieszyło ich poniżanie więźniów. Zofia Posmysz nie stara się wybielić oprawców, nie umniejsza ich win. Pozwala jednak spojrzeć na nich w inny niż dotychczas sposób. To nie tylko pozbawieni uczuć ludobójcy, lecz także zwykli ludzie, którzy nie zawsze chętnie wykonywali powierzone im rozkazy.

 

Książka jest dość obszerna, ale czyta się ją szybko. Michał Wójcik i Zofia Posmysz wciągają w swoją opowieść od samego początku. Czytając ten wywiad, miałam wrażenie, że słucham nieżyjącego już dziadka, który opowiada o niewoli. On robił to w podobny sposób. Myślę, że tę książkę powinni przeczytać przede wszystkim młodzi ludzie, którzy mogą nie mieć okazji, by usłyszeć o wojnie z pierwszej ręki. To będzie dla nich bardzo ważna lekcja historii. Jedna z trudniejszych, ale niezwykle cenna.

 

Chociaż Zofia Posmysz wiele wycierpiała ze strony Niemców, w swojej opowieści zachowała obiektywizm. Pokazała nam prawdziwe oblicze obozu koncentracyjnego. To, co mówiła, wielokrotnie sprawiało, że miałam łzy w oczach. Nie umiałam podejść do tej publikacji bez emocji. Nigdy nie będę w stanie zrozumieć jak mogło dojść do czegoś takiego. Nawet zwierzęta nie zabijają dla zabawy, a po to, żeby przeżyć.

 

Jestem zaszczycona, że mogłam wysłuchać tej opowieści. Chylę czoła przed wszystkimi ludźmi, którzy pracowali nad wydaniem tej publikacji. Wykonali kawał świetnej roboty. Jeśli chcecie spojrzeć na Auschwitz z nieco innej perspektywy, polecam tę książkę. Mam nadzieję, że spełni Wasze oczekiwania.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial