Pani M
-
Patrząc na to, co dzieje się na świecie, zaczynam czuć niepokój. Nie chciałabym być świadkiem wybuchu wojny. Nie mam zamiaru doszukiwać się spisków i być fałszywym prorokiem, ale raczej nie zaprzeczycie, że bezpiecznie nie jest. Chcecie posłuchać o wojskach powietrznodesantowych Kremla?
„Książka zawiera podsumowanie doświadczeń związanych z procesem formowania i rozbudowy potencjału początkowo radzieckich a następnie rosyjskich Wojsk Powietrzno – Desantowych. Koncentrując się na wybranych, istotnych z punktu widzenia tematu zagadnieniach koniecznym było wprowadzenie w opracowaniu znaczących ograniczeń związanych z czasem ich realizacji, jak i odmiennością i różnorodnością rezultatów ewolucji potencjału WPD. Ramy czasowe książki zawarto od daty utworzenia pierwszego pododdziału skoczków spadochronowych Armii Czerwonej do chwili uruchomienia zasadniczego etapu modernizacji rosyjskich WPD w latach 2014-2015. Jednakże, by wytłumaczyć złożone procesy tworzenia nowej formacji, odwołano się do faktów związanych z funkcjonowaniem radzieckich sił zbrojnych w latach 1920-1930. Opracowanie oparto na czterech rozdziałach, z których pierwszy obejmuje realizowany w latach 1920-1941 proces formowania nowego komponentu sił zbrojnych, tym samym diagnozę kondycji radzieckich WPD tuż przed niemiecką agresją. Rozdział drugi obejmując przebieg działań bojowych prowadzonych z wykorzystaniem radzieckich formacji spadochronowych w latach 1941-1945 zawiera ocenę ich efektywności jak i diagnozę stanu w jakim WPD pozostawały po zakończeniu II wojny światowej. Rozdział trzeci to zwarty opis efektów gwałtownego przyspieszenia rozbudowy i modernizacji potencjału radzieckich WPD. Rozdział czwarty integrując sumaryczne wnioski z diagnozy stanu rosyjskich WPD po rozpadzie ZSRR oraz postępu procesu ich rozwoju do 2014 r. zawiera prognozę oraz ocenę potencjalnych kierunków dalszych zmian do 2020-2025 roku". Takim opis znajduje się na okładce publikacji. Nie jestem w stanie dodać nic do streszczenia treści. W innym przypadku nie będziecie chcieli jej przeczytać.
Pretorianie Kremla to dość trudna lektura. Czytało się ją opornie i powoli. Jest napisana raczej w naukowy sposób. Przyznam szczerze, że liczyłam na nieco ciekawszą opowieść. Niewiele wiedziałam na temat radzieckich wojsk. Coś tam słyszałam od rodziców i starszej siostry, ale informacje, w których posiadaniu byłam, nie wystarczały mi. Sposób, w jaki ten temat omawia Marek Depczyński, nie do końca do mnie przemówił. W moim odczuciu więcej było suchych faktów. To do mnie nie przemawia, wolę, by przekazywano mi historię w formie ciekawostek. Wtedy więcej zapamiętuję. Tabelki, statystyki i szczegóły dotyczące uzbrojenia jakoś średnio mnie interesują. Nie pozostają w mojej głowie na długo.
Wątpię, bym jeszcze kiedykolwiek sięgnęła po tę publikację. Z trudem udało mi się dobrnąć do końca. Kilka razy odkładałam książkę na bok na bliżej nieokreślone później. Nie umiałam się potem zmobilizować do powrotu do lektury. To było bardzo trudne doświadczenie.
Dla kogo jest przeznaczona ta książka? Raczej dla historyków i osób, które interesują się tym tematem. Fanatycy uzbrojenia na pewno odnajdą tu coś dla siebie i nie będą żałowali ani jednej chwili, jaką spędzą nad tą publikacją. Ja pewnie niedługo o niej zapomnę. Taki nawał suchych faktów zdecydowanie nie jest dla mnie. Nieco żałuję, że zdecydowałam się na tę lekturę. Niewiele wniosła w moje życie. Jestem jednak ciekawa, jak na nią zareaguje moja siostra, historyczka. Podejrzewam, że jej się ta książka spodoba. Ci, którzy liczą na lekką opowieść, powinni szukać czegoś innego.