Aga CM
-
Przyznam się, że trudno mi było tym razem określić kategorię tej powieści. Wahałam się pomiędzy powieścią historyczną a obyczajową. W końcu zdecydowałam się jednak na tą drugą, ponieważ moim zdaniem lepiej oddaje jej tematykę. "Skazy" to już trzecia książka tej autorki, ale wcześniej pisarka tworzyła kryminały. Nie zdziwiło mnie zatem, że i w tej pozycji Izabela Żukowska zawarła morderstwo i to już na pierwszych stronach powieści. Taki początek zapowiadał raczej inny gatunek niż powieść obyczajowa, choć nieraz spotyka się tego rodzaju "mocne" sceny i w takich książkach. Na myśl nasunęło mi się skojarzenie z czytaną jakiś czas temu powieścią "Dziedzictwo von Becków" Joanny Jax. Zresztą jak się później okazało podobieństw pomiędzy tymi utworami było trochę więcej.... Zatem nie przedłużając - zaczynam...
"Skazy" to historia skupiająca się wokół losów członków rodziny Hollenbachów. Akcja rozgrywa się od 1793 do 2013 roku. Szmat czasu. Dzięki temu mogłam przeczytać o Wolnym Mieście Gdańsku, o Republice Weimarskiej, Berlinie i Warszawie w okresie międzywojennym a także o tworzącej się Gdynii i okresie zrywu Solidarności. Autorka płynnie połączyła poszczególne okresy czyniąc ich bohaterkami bliźniaczki: Johannę i Henriettę. Jednak ich podobieństwo było znikome. Ich odmienny charakter i tak różne losy uzmysłowiły mi, że to kim się stajemy jest także kształtowane przez wiele czynników zewnętrznych - nie tylko genetycznych. I po wielu latach naznaczonych tragediami jesteśmy inni, zmienieni i niewiele łączy nas z bliskimi, których długo nie widzieliśmy...
W książce jednym z bohaterów (i to wcale nie drugoplanowym) jest miasto Gdańsk. Jak wynika z udzielonego wywiadu przez autorkę dla Radia Gdańsk od zawsze pragnęła napisać książkę o swym rodzinnym mieście. Dowiedziałam się także, że to nie jedyny utwór, w którym pisarka wplotła dzieje tego miasta w fabułę powieści. Widać, że bardzo kocha to miejsce. To "widać, słychać i czuć" jak śpiewał lider zespołu Elektryczne Gitary. Jej głębokie uczucie wyziera z każdego słowa, zdania. Dzięki barwnym opisom miejsc mogłam zobaczyć dawny Gdańsk. Uliczki, kamienice, nabrzeża. Wszystko zostało odtworzone z dużą pieczołowitością. W sumie nic dziwnego, ponieważ autorka przed przystąpieniem do tworzenia tej książki "przekopała" archiwa, dociekliwie przeszukała dawne zbiory. I trzeba przyznać, że ten czas nie poszedł na marne.
Wcześniej wspomniałam, że książka przypomina mi powieść "Dziedzictwo von Becków" Joanny Jax. I muszę przyznać, że pod względem wielości wątków historycznych podobieństwo bardzo mnie ucieszyło. Lubię zagłębiać się w lekturze, która nawiązuje do dawnych dziejów. Niestety jest jeszcze jeden aspekt pod względem którego obie książki są bardzo podobne. Izabela Żukowska także tworzy bardzo długie zdania. Nawet jedenastowersowe, z 13 przecinkami. Przyznam się, że nigdy jeszcze nie spotkałam się z tak długimi zdaniami. Niestety utrudniają one czytanie, spowalniają. A lektura, gdy już przywyknie się do tej maniery pisarki, bardzo wciąga i szkoda gdyby ktoś chciał rzucić ją w kąt przez ukończeniem. A może się tak zdarzyć. Osobiście miałam takie myśli nie raz. Zatem apeluję - nie poddawajcie się zbyt prędko. Dotrwajcie do końca. Bo warto.