JoannaKa
-
Grażyna Obrąpalska przekroczyła pewną granicę swojego życia. Po latach spokojnego bycia w Stanach Zjednoczonych, postanawia wraz z mężem Jackiem wyruszyć w świat. Nie wyrusza w niego jak Marta Owczarek i Bartek Skowroński czy Kinga Choszcz i Radosław Siuda. Nie przemierza dżungli niczym Cejrowski czy Pawlikowska, nie wyrusza na poznawanie ciekawych historii niczym Wojciechowska. Po prostu zmienia miejsce zamieszkania. Od początku wspomina, że Kostaryka to tylko przystanek w jej życiu. Ale jednocześnie ma odwagę na budowanie domu w tym innym świecie, wśród ludzi z inną mentalnością , posiadającymi inne wymagania od życia. Tym samym rytm książki wyznacza powstawanie domu (i wcześniejsze próby zakupu nieruchomości). Luksusowe życie, jakiego doświadczali mieszkając w hotelu ogranicza ilość ludzi, których są w stanie poznać. Siedzimy w naszym wielkim, rozbebeszonym living-roomie. Kieliszek koniaku, Kordyliery, Sławek Wierzcholski, ciągle pada, za oknem wrzeszczą żaby. [s. 95]
Początkowo nie rozumiałam niskich opinii o książce. Wsiąknęłam w nią, fascynowały mnie opisy kultury. Nawet podobały mi się opisy piętrzących się problemów, gdy przyszło stawiać dom – na przekór radom. Książka niestety szybko straciła ten polot. Autorka ciekawie opisuje odkrywanie kultury kostarykańskiej, wsiąkanie w kulinaria i życie. Wspomni także nieco o historii. Nie tylko Kostaryki. Bowiem wraz z państwem Obrąpalskich można także poznać m.in. Panamę. W tym tytule znajdzie się miejsce na ciekawe opowieści rodem z Ameryki Środkowej, absurdy życia w tym regionie i parę innych spraw. Pojawi się kilka ciekawych fotografii. Jednak gdy przyjdzie czas na kolejne opisy problemów z kupowaniem domu, a później z budowaniem go, książka staje się nieco mniej ciekawa. Opisując ją jednym słowem można powiedzieć, że jest ona nierówna.
Grażyna Obrąpalska snuje opowieść o swoim życiu w Ameryce Środkowej. O swojej próbie osiedlenia się w Kostaryce. W sposób przystępny, prostym językiem. Książce bliżej jednak do autobiografii niż do relacji z podróży. Autorka o swojej książce pisze: To jest książka o podróży, która stała się książka o przyjaźni. Nie o zaliczaniu krajów, chociaż zobaczyłam ich sporo. Lecz o tym, jak my zmieniamy świat i jak świat zmienia nas. Książka to wspomnienie, powrót do tego co minione.
Kostaryka to bardzo ciekawy kraj. Kraj kontrastów, z dużym poziomem przestępczości i korupcji. Ale jednocześnie to w Atenas, w którym autorka książki wraz z mężem postanowiła się osiedlić szczyci się el mejor clima del mundo, czyli najlepszym klimatem na świecie. Tutaj wszystko ma swoje własne tempo. Ludzie w oknach zamiast firan mają kraty, a w porze deszczowej mieszkanie w tym kraju nie należy do najprzyjemniejszych. Choć niektórzy myślą inaczej, Kostaryka nie jest rajem na ziemi. Jednak mieszkańcy na każdym kroku powtarzają słowa pura vida. Bowiem wszystko to co tworzy ten kraj, jego codzienność, to dokładnie pura vida.
„Przystanek Kostaryka" to początek serii relacji z wypraw napisanych przez ludzi, którzy próbują żyć jak tubylcy. Serii, która nie jest pisana przez reporterów czy podróżników, lecz opowiadającej o codziennym życiu w tym kraju. Zatem jeżeli tylko jesteście na odbiór nastawieni dokładnie w taki sposób, „Przystanek Kostaryka" może przypaść Wam do gustu.