Czytelnik7
-
„Ta, nazwijmy to, książka, jest o tym, o czym jest. Osobiście uważam tylko jeden sposób za właściwy, jak poznać jej treść,i Ty dobrze go znasz, potencjalny Czytelniku. Metoda ta jest wprawdzie czasochłonna, jednak wydaje mi się najbardziej stosowna. Chociaż z początku książka może Ci się wydać nieco inna albo może odwrotna. Niemniej, zachęcam do lektury" - intrygujące, nieprawdaż? Takimi właśnie tajemniczymi, aczkolwiek niezwykle interesującymi, słowami, próbuje zachęcić Antoni Ark do lektury swojej najnowszej książki, o równie enigmatycznym tytule - "Historia pewnej przyszłości".
Nieodległa przyszłość. Stany Zjednoczone współpracujące z Rosją, Chinami, Japonią, Francją, Niemcami, Kanadą i Wielką Brytanią (2033 r.), próbują uratować ludzkość przed pędzącą w stronę Ziemi bryłą skalno-lodową o średnicy 160 kilometrów, III wojna światowa wygrana przez Rosję (2049 r.), która stała się posiadaczem każdego skrawka ziemi i morza, upadek wartości i religii to wydarzenia, które miały miejsce w rzeczywistości wykreowanej przez Antoniego Arka, autora niniejszej pozycji. Także w niej, w roku 2073, gdy do portu w Gdańsku przybywa kontenerowiec Jurij Gagarin, zostaje przytoczona Viktorowi, młodemu praktykantowi, przez starego marynarza, historia Jana, mężczyzny, który po zbiegu niekorzystnych wydarzeń (kłótni z ojcem, zawodu w miłości) wyrusza w świat, docierając aż do Ameryki Północnej, by niedługo później pojawić się w Gdańsku i na zawsze odmienić losy Polski i świata.
Pierwszą kwestią, którą chciałbym poruszyć, to niecodzienne, a być może i szokujące, wydanie. Na pierwszy rzut oka "Historia pewnej przyszłości" zdaje się być przeciętnie i mało interesująco wydaną pozycją, o nieciekawej, dosadniej mówić nudnej, okładce, która bynajmniej nie zwraca na siebie uwagi. Jednak, ma jedną charakterystyczną cechę... zgodnie ze słowami autora, będącymi jednocześnie opisem powieści, "Historia pewnej przyszłości" może początkowo wydawać się odwrotna. Zapewne rodzi się Wam w głowie jedno pytanie: co to wszystko ma znaczyć? I słusznie, należą się wyjaśnienia... okładka, podczas lektury, znajduje się do góry nogami. Czy słusznie? Nie wiem. Nie podoba mi się ten pomysł i nie mogę zrozumieć jego sensu. Przynajmniej w odniesieniu do niniejszej pozycji.
Przedstawiona historia nie do końca mnie porwała, choć początkowo, muszę przyznać, czułem się bardzo zafrapowany. Wykreowana przez autora rzeczywistość nie wywarła na mnie na tyle silnego wrażenia, bym nie mógł oderwać się od lektury. A wręcz przeciwnie... czytanie bardzo mi się dłużyło, czego owocem były liczne przerwy, nawet kilkudniowe. Nie porwały mnie liczne zwroty akcji oraz jej dynamiczność. Podczas czytania systematycznie ogarniała mnie irytacja, której genezy upatruje w mnogości absurdalnych wydarzeń, mających miejsce w fabule. Także filozoficzny i psychologiczny wydźwięk powieści nie spotkał się z moja aprobatą, gdyż, najzwyczajniej w świecie, go nie dostrzegłem. Dużym zaskoczeniem okazał się dla mnie rozdział III, gdzie autor, Antoni Ark, osobiście tłumaczy czytelnikowi, o czym tak naprawdę traktuje powieść. I choć zgadzam się z Jego przemyśleniami, między innymi na temat przyzwoitości, to uważam, że tego typu sytuacja jest niedopuszczalna. Piękno czytania polega między innymi na tym, że odbiorca samodzielnie wyłuskuje wartości i informacje płynące z danego utworu.