Asertyslem
-
Pan Wojciech był pisarzem lubującym się w gatunku fantasy, napisał wiele felietonów, a nawet scenariusz do komiksu Emerytura wydanego w fanzinie Widok z Wysokiego Zamku.
Debiutował w Nowej Fantastyce w lutym 1999 r. opowiadaniem Konsekrowany. Kolejne opowiadania publikował w magazynie Science Fiction, internetowym magazynie Fahrenheit oraz fanzinie Widok z Wysokiego Zamku. Za opowiadanie Murarze nominowany do Nagrody im. Janusza A. Zajdla w 2001 roku, a w 2004 roku do Nagrody Nautilus za opowiadanie Kłopoty w Hamdriholm. Niestety, nieoczekiwanie zmarł przed premierą swojego pierwszego zbioru opowiadań, skrzących się humorem i kpiną Kłopotów w Hamdirholm.
Kłopoty w Hamdirholm są zbiorem ściśle powiązanych ze sobą opowiadań, przedstawiających czytelnikowi niezwykły, czasem komiczny, czasem poważny świat w którym głównymi bohaterami są krasnoludowie z owego Hamdirholm.
Autor stworzył jednak coś zarówno wpisującego się w kultowe fantasy oraz odbiegające od niego w znaczący sposób. Co prawda mamy tutaj - krasnoludów, ludzi, elfy, smoka, barbarzyńców, przygody, karczemne opowieści, wątki miłosne i heroiczne, jednak wszystko to wrzucone jest do zupełnie innego garnka niż powinno, przynajmniej w teorii, bo w praktyce taki zabieg wyszedł wyśmienicie!
Pan Świdziniewski z pewnością za wzór obrał sobie Tolkiena, który zresztą subtelnie jest w książce wspomniany, a nawet w swych opowieściach autor często, z dozą dystansu nawiązuje do tekstów „Mistrza". Jest tu wyraźna odraza elfów do krasnoludów (i na odwrót), dominacja ludzi i misterne dzieła „pniaczków" – nazywanych tak zdrobniale i pogardliwie przez ich nieprzyjaciół. Jego bohaterowie po części mają cechy krasnali z Śródziemia, rubaszność i chętkę popijawy Sapkowskiego i oryginalność jaką zamknął w całość sam autor, sprawiając, że są one szczere, uczciwie i honorowe, nawet odnośnie wroga. W Kłopotach znajdziemy coś czego jak dotąd nie udało mi się – oczywiście poza Tolkienowskimi dziełami i wspominkami Sapkowskiego – odnaleźć tak znakomicie rozbudowanego społeczeństwa krasnoludów. Książka w całości opiera się na ich kulturze, tradycji i podejściu do różnych spraw oraz wariacji i parafraz tych bardziej i mniej znanych utworów, w których chociaż epizodycznie wystąpił krępy brodacz.
Warto również wspomnieć o niebywałym talencie pisarza do dobierania humoru. Raz przecieka on prymitywnością, raz zaskakuje błyskotliwymi ripostami, a raz jest on doskonale inteligentny. Sam dobór postaci, ich postawa i charakter miejscami budzi podziw i sprawia, że uśmiech sam przekrzywia czytelnikowi twarz.
Odnośnie samych bohaterów, jest ich cała masa, nietuzinkowych, barwnych i wielorasowych. Od podstępnego i butnego księcia, przez wesołą gromadkę zombii i „Drużynę – prawie – Pierścienia", na powściągliwym wegetarianinie, wampirze skończywszy. Każdy różni się zarówno wyglądem, podejściem, charakterem, obyciem, ale każdy bez wyjątku uwielbia się zdrowo napić, co w mieście-kopalni, takim jak Hamdirholm wcale często się zdarza, i nierzadko prowadzi do kompromisów i pokojów, acz w tym miejscu zwad nie omija.
Czytając wyborne opowiadania autora, poznajemy mocne relacje rodzinne głównych bohaterów, tragiczne miłostki, kończące się radosnym zakończeniem, walkę na śmierć i życie o to co się kocha, handel będący wciąż obecnym tłem i nagminnym zarzewiem wielu kłopotów, a także podstępach, która na szczęście w miarę szybko dają się prześwietlić.
Kłopoty w Hamdirholm to książka spełniająca swe zadanie co do joty. Lekkie pióro, okraszone sowitą i zdecydowanie wielce zjadliwą dawką znakomitego humoru. Z ręką na sercu mogę polecić ją każdemu miłośnikowi typowego (i nie tylko) fantasy. Bo książka posiada wszystko co klasyczne fantasy mieć powinno, a wprawdzie o wiele-wiele więcej!
Połączenie Pratchetta, Tolkiena i Sapkowskiego w jednym tomie!